Z o. Jerzym Tomzińskim OSPPE o liturgii po Soborze Watykańskim II
rozmawia Łukasz Sośniak
Sobór Watykański II dokonał reformy liturgicznej. Zanim o niej porozmawiamy, powiedzmy kilka słów o samej liturgii. Czym ona jest?
W szerokim rozumieniu liturgia to publiczna forma kultu religijnego, czyli całokształt zrytualizowanych czynności sakralnych dotyczących życia w danej religii. Są różne formy liturgiczne Kościołów (np. prawosławnego, jest liturgia wschodnia i zachodnia itd.), jednak liturgia to po prostu kult Boży. W Kościele katolickim liturgia zawsze oznacza wykonywanie świętych czynności w odniesieniu do nauczania Jezusa Chrystusa.
Czy możemy wobec tego mówić o historii liturgii, czy też jest ona, jako element nauczania Pana Jezusa, stała i niezmienna?
Od IV do XIV wieku w Kościele liturgię określano jako „służbę Bożą”, do XVIII wieku mówiono o „obrzędach i ceremoniach”, a od XX liturgię rozumie się jako Eucharystię. Wreszcie tego słowa używa się na określenie całego kultu Bożego. Stąd w Rzymie kongregacja odpowiedzialna za tę rzeczywistość nosi miano Kongregacji Kultu Bożego. Liturgia zawiera w sobie elementy niezmienne – wprowadzone przez samego Pana Jezusa. W tych kwestiach nic nie może ulec zmianie. Mowa chociażby o liturgii ustanowionej podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy Jezus wypowiada słowa; „To czyńcie na moją pamiątkę!” Jednakże liturgia zawiera także pierwiastek ludzki, zmienny i poddający się reformom – wszelkie formy i ceremonie. Ten element ulega ciągłym przeobrażeniom i zmianom. To właśnie ta część liturgii została poddana reformom na Soborze.
Kiedy przed Soborem przyjechał Ojciec do Rzymu, czy w Wiecznym Mieście dało się odczuć ducha tych reform?
Wspominałem kiedyś w naszych rozmowach, że znalazłem się w Rzymie jakieś 5 lat przez Soborem. Już wtedy, za papieża Piusa XII, głęboko przeżywaliśmy przygotowania do Soboru. Żyliśmy także spodziewanymi zmianami w kwestii liturgii. Te zmiany miały być elementem otwarcia się Kościoła na świat.
Mowa o aggiornamento?
Tak, znakiem tego otwarcia było słowo aggiornamento oznaczające uwspółcześnienie, dostosowanie do potrzeb i wymagań obecnej rzeczywistości, do potrzeb współczesnego człowieka. Pojawiało się też słowo profundamento oznaczające pogłębienie. Kościołowi chodziło nie tylko o zmiany w kierunku lepszego zrozumienia czynności liturgicznych przez współczesnych, ale także uwypuklenie elementów duchowości, odnalezienie jeszcze więcej treści i sensów.
Co stało się efektem działań Soboru w kwestii liturgii?
Uporządkowanie ksiąg liturgicznych. Sobór przetłumaczył je na języki narodowe. Dzisiaj to się wydaje takie oczywiste, że sprawujemy liturgię w języku, w którym rozmawiamy prywatnie w naszych domach. Wówczas informacja o tej decyzji była czymś niebywale zaskakującym i fenomenalnym. To była bomba! Sobór postanowił, że wszystkie obrządki przetłumaczą swoje księgi na języki narodowe.
Reformy te przybliżyły ludziom słowo Boże?
Sobór sprawił, że każdy człowiek, który umie czytać w swoim języku narodowym, może sięgnąć po Pismo Święte. Znacznie zwiększyła się dostępność Biblii dla przeciętego wiernego. Te wszystkie zmiany wymagały niewyobrażalnego wręcz nakładu pracy.
Czy jakimś modyfikacjom uległa służba liturgiczna?
Oczywiście, to był trzeci element tych zmian. Zniknęły chociażby rozbudowane „stopnie” kapłaństwa, pozostał tylko diakonat.
Jakich reform doczekała się sama Eucharystia?
Nie tylko „odwrócono” księdza twarzą do ludzi, ale wprowadzono szereg zmian, które uczyniły Eucharystię bliższą pierwowzoru i bardziej zrozumiałą dla współczesnego człowieka.
Był na Soborze ktoś, kogo można nazwać motorem tych zmian?
Głównym motorem był misjonarz, abp Annibale Bugnini. Pewnego dnia przyjechał na Jasną Górę i odprawiał tutaj Mszę św. w kaplicy Matki Bożej. Wielu ludzi przyszło, żeby modlić się wspólnie z nim, tłok był nie z tej ziemi. Arcybiskup zapytany o możliwość wprowadzenia sprawowania Mszy św. w kaplicy Matki Bożej twarzą do ludzi odpowiedział, że dostrzega, że jest to niemożliwe. Świadczyło to o realistycznym podejściu, zgodnym z duchem aggiornamento.
Nie wszyscy byli zadowoleni z reform soborowych.
Opracowanie reformy to jedno, a jej wprowadzenie to drugie. Wiele zaleceń soborowych oczekuje jeszcze na realizację. Wielu też buntowało się przeciwko tym reformom. Najbardziej jaskrawym przedstawicielem tego buntu stał się abp Marcel Lefebvre. Sprzeciwiał się on nie tylko zmianom liturgicznym.
Byli też tacy, którzy chcieli je wprowadzać jak najszybciej…
Progresiści. Chcieli jeszcze więcej zmian, jeszcze bardziej radykalnych. W Polsce zarzucali prymasowi Wyszyńskiemu konserwatyzm, dopytywali o tłumaczenia mszału, o ustawienie ołtarza tak, aby kapłan mógł sprawować liturgię przodem do ludu.
Właśnie, jak te reformy były wprowadzane na ziemi polskiej?
W sposób bardzo spokojny i zgodny z duchem Soboru. Nie było widać ani ekstrawagancji progresistów, ani nazbyt wyeksponowanych dążeń tradycjonalistycznych. Ten spokój zawdzięczamy w dużej mierze postawie kard. Wyszyńskiego.