Światowej sławy antropolog i etnolog Bronisław Malinowski pisał, że religia jest rdzeniem cywilizacji, zaś Feliks Koneczny mówił, że ważnym elementem każdej cywilizacji jest religia i wypływająca z niej etyka, która winna być źródłem prawa stanowionego bo od prawa jest starsza.
Jest tak niewątpliwie. W przypadku Polski i innych państw europejskich to właśnie religia chrześcijańska była przez wieki i jest nadal kręgosłupem moralnym i kulturowym naszych narodów, choć wielu europejczyków próbuje tę oczywistą prawdę negować lub przemilczać. To właśnie na bazie chrześcijaństwa wyrosła cywilizacja łacińska, która jak żadna inna w świecie, wypracowała zasady równości wszystkich wobec prawa, wolności człowieka i poszanowania własności prywatnej, a nade wszystko uznała świętość każdego życia ludzkiego. Dlatego to nie żadne nakazy czy zakazy ustanawiane przez człowieka są najlepszym gwarantem poszanowania praw ludzkich, ale naturalne wychowanie młodego człowieka w zgodzie z etyką religijną, w naszym przypadku etyką chrześcijańską.
Musi więc dziwić z jakim uporem wielu współczesnych Polaków i europejczyków nieustannie atakuje chrześcijaństwo przypisując mu wszystkie najgorsze cechy, a nawet winiąc za problemy współczesnego świata, niszcząc tym samym korzenie z których sami wyrastają. Naturalnie w dziejach chrześcijaństwa były także grzechy o których trzeba pamiętać aby ich nie powielać w przyszłości. Trzeba tylko wyraźnie powiedzieć, iż wynikały one nie z błędów doktryny chrześcijańskiej, ale właśnie z próby naginania jej zasad do zwykłych przyziemnych celów niektórych jej wyznawców. Także dzisiaj wielu współczesnych „mędrków” próbuje na nowo pisać chrześcijański dekalog a przynajmniej po swojemu go interpretować.
Wszystkim tym europejczykom i Polakom, którzy widzą w chrześcijaństwie tylko przestarzałą i nieprzystającą do współczesnych czasów doktrynę, trzeba postawić wyraźne pytanie: jeśli nie chrześcijaństwo, to co? To na jakich fundamentach chcemy dalej budować nasze życie i naszą cywilizację? W oparciu o jakie zasady chcemy żyć i wychowywać nasze dzieci? Czy ma to być któraś z innych wielkich religii światowych czy może systemy świeckie oparte na tak zwanej „etyce sytuacyjnej” czy „etyce niezależnej” czy wprost wola aktualnie sprawujących władzę rządów?
Jeśli chodzi o wielkie religie jak na przykład islam, buddyzm czy hinduizm, to nie sądzę żeby współcześni zlaicyzowani krytycy chrześcijaństwa chcieli dobrowolnie godzić się z niektórymi zasadami tych wyznań, które z tolerancją w europejskim znaczeniu mają mało wspólnego, jak choćby hinduskim systemem kastowym, czy nietolerancyjnym stosunkiem islamu do wyznawców innych religii, a w końcu brakiem równouprawnienia kobiet we wszystkich tych trzech religiach.
Można też oczywiście próbować budować naszą cywilizację bez Boga w oparciu o wolę aktualnych władz, jak próbował to robić hitlerowski narodowy socjalizm czy rosyjski komunizm, które etykę chrześcijańską próbowały zastąpić, jedni etyką rasową a drudzy klasową, a co w efekcie skończyło się obozami koncentracyjnymi. Dziś podobną drogą kroczy Korea Północna, a w mniejszym stopniu Chiny czy Wietnam. Starsi zapewne pamiętają, że i w Polsce w okresie PRL-u marksiści również próbowali wypracować własne normy moralne tzw. „moralność socjalistyczną”, o której dziś nikt nawet nie pamięta oprócz historyków.
W wieku XX popularne stały się także poglądy propagujące tzw. „etykę niezależną” oraz „etykę sytuacyjną”. Twórcą pierwszej z nich był polski uczony Tadeusz Kotarbiński, który chciał etyki niezależnej od religii. Pragnął aby człowiek miał w swoim życiu określone zasady moralne, które będą mu towarzyszyły przy dokonywaniu wyborów i których będzie przestrzegał. Kotarbiński podjął się nawet wskazania tych zasad. Przy całym szacunku dla pomysłu Kotarbińskiego, trzeba jednak zadać pytanie kto miałby te zasady dla ludzi różnych wyznań lub niewierzących (a więc mających inny wachlarz wartości i przekonań) opracować i to tak opracować, by ludzie zechcieli te zasady akceptować i według nich żyć.
Innym kierunkiem myślowym powstałym w XX wieku jest trend myślowy znany pod nazwą „etyki sytuacyjnej”. Jego zwolennicy twierdzą, że ostateczną i decydującą normą działania nie jest słuszny i obiektywny porządek ustalony prawem naturalnym i przez to prawo poznawany, ale jakiś wewnętrzny i osobisty osąd wskazujący każdemu, jak ma postępować w konkretnej sytuacji. To każdy człowiek według stanu własnej wiedzy i własnego sumienia ma rozstrzygać konkretne problemy moralne w danej sytuacji. Etyka sytuacyjna podważa więc i odrzuca ogólnie ważne normy moralne na rzecz indywidualnych jednostkowych rozstrzygnięć normatywnych.
Wydaje się, że właśnie w tym kierunku próbuje niestety podążać wielu współczesnych europejczyków i Polaków nie zdając sobie sprawy, że z chwilą gdy już całkiem odrzucą etykę chrześcijańską w oparciu o którą zostali wychowani i na której zbudowana została cywilizacja łacińska w której żyją, będą zmuszeni pogodzić się z sytuacją, w której to bliżej nieokreślone instytucje państwowe czy międzynarodowe przez nikogo nie wybierane i niekontrolowane, będą ustalać normy moralne, którymi będziemy musieli się kierować i za nieprzestrzeganie których będziemy karani. Namiastkę tego mamy już dziś gdy instytucje Unii Europejskiej próbują suwerennym państwom i ich społeczeństwom narzucać swoją interpretację instytucji rodziny, małżeństwa czy na nowo definiować słowa: tolerancja, miłość czy patriotyzm.
Nie łudźmy się więc! Jeśli będziemy nadal odrzucali czy negowali przyjęte w naszym kręgu cywilizacyjnym normy, zasady i wartości wypływające z etyki chrześcijańskiej, to niestety już wkrótce będziemy musieli sobie postawić pytanie: jeśli nie chrześcijaństwo, to co?
/mwż