O tym, jak pontyfikat Jana Pawła II zmienił oblicze Europy, o papieskiej geografii modlitwy oraz wymiarach świętości papieża Polaka z ks. prałatem dr. Pawłem Ptasznikiem, wieloletnim bliskim współpracownikiem Jana Pawła II i Benedykta XVI, rozmawia Marta Karpińska.
Jak przyjęto w Watykanie wybór Karola Wojtyły na papieża?
Osobiście oczywiście nie mogę znać szczegółów. Pewne rzeczy można wyczytać. Dla wielu było to zaskoczenie, ale w zasadzie za każdym razem wybór papieża, przynajmniej w ostatnich dziesięcioleciach, był jakimś zaskoczeniem. Z pewnością zmieniło się odniesienie do Europy Wschodniej. Wcześniej wydawało się dyplomatom watykańskim, że oni lepiej wiedzą, jak powinno się układać jej historię, i próbowali Ostpolitik realizować według własnego wyobrażenia. Jan Paweł II miał swoją wizję, a oni szybko się o tym przekonali i z pewnością nie byli z tego zadowoleni. Kard. Casaroli robił, co mu kazano, ale nie był do tego przekonany. Wydawało się mu, że z reżimami komunistycznymi trzeba się układać po to, żeby zapewnić funkcjonowanie Kościołowi. Natomiast Jan Paweł II uważał, że owszem, trzeba prowadzić dialog, ale to nie mogą być ustępstwa ani układy, jakie proponowali dyplomaci włoscy. Ponadto zmieniły się zwyczaje, począwszy od pierwszego wystąpienia, kiedy Jan Paweł II zdecydował się na przemówienie z balkonu bazyliki, co w dniu ogłoszenia wyników konklawe nie było przewidziane. A potem to pierwsze programowe przemówienie i pamiętne „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!” i to nie tylko te duchowe, ale codziennego życia. Papież wprowadził zwyczaj wychodzenia do ludzi: improwizowane przemówienia, spotkania, które nie były przewidziane protokołem. To musiało szokować, chociaż wśród wiernych pozostawiło jak najlepsze wrażenie. Wśród dyplomatów i kurialistów – pewne zdziwienie i konieczność dostosowania się do nowej sytuacji.
Natomiast w czasach, w których ja już pracowałem w Watykanie, wszyscy zatrudnieni w urzędach i na pozycjach pomocniczych twierdzili, i do dziś tak mówią, że wtedy Watykan funkcjonował jak rodzina. To było zasługą samego Jana Pawła II. Potrafił wyjść do ludzi ze swoim ciepłem i oni też starali się okazywać sobie nawzajem wrażliwość. Wszystko, co działo się w Sekretariacie Stanu, czy w innych dykasteriach, było wspólnym dziełem. To już nie był urząd.
Jaki wpływ na pontyfikat Jana Pawła II miało to, że pochodził z Europy Środkowej?
Ponieważ pochodził z Polski, starał się pokazać prawdziwe oblicze Europy, tzn. nie ograniczającej się do krajów Unii Europejskiej, lecz poszerzonej o kraje Środka i Wschodu. Wielokrotnie to podkreślał. Najbardziej znane jest przemówienie w Gnieźnie w 1997 roku. Bardzo wyraźnie mówił, że jako papież z Polski, syn tej ziemi, jest powołany do tego, żeby przypominać, że Europa powinna oddychać dwoma płucami, tzn. Wschodem i Zachodem. Już w Composteli, w 1982 roku, nawiązując do pielgrzymich szlaków prowadzących przez Europę, Jan Paweł II dopominał się o to, żeby patrzeć na kontynent w całości. Co więcej, podkreślał kulturowe korzenie i mówił o sobie, że jest „synem narodu słowiańskiego wśród Latynów i łacińskiego pośród Słowian”. To bardzo znaczące, że Polska staje na styku dwóch kultur w Europie i ma szczególne zadanie ich łączenia. Dzisiaj już nikt nie próbuje negować przynależności Polski, czy krajów Europy Środkowej, do wspólnoty państw europejskich, nawet jeśli nie należą do Unii Europejskiej.
Na ile przyczyniły się do tego starania Jana Pawła II?
Pielgrzymki Jana Pawła II do krajów europejskich, zachodnich i wschodnich, pokazywały, że łączy nas kultura, łączą chrześcijańskie korzenie. Kiedy mówił o Europie, o wspólnocie ducha, nie ograniczał się tylko do religii, ale również miał na uwadze kulturę, która wyrastała z korzeni chrześcijańskich zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to jej pierwowzory są w chrześcijańskich tradycjach.
Jan Paweł II, podróżując po świecie, oprócz celów politycznych miał ściśle określony cel duchowy.
Tutaj nakłada się kilka warstw. Pierwszy jest ten cel, który Chrystus wyznaczył św. Piotrowi i apostołom, tzn. ewangelizacja. Jan Paweł II mówił, że owszem, jest następcą Piotra, ale też biskupem miasta, które wspomina Piotra i Pawła, i zadanie Pawła również go zobowiązuje. Dlatego podejmował podróże jako dzieło ewangelizacji. Ale równocześnie miały one wymiar społeczny i polityczny. Wszędzie tam, gdzie był, starał się dostrzegać problemy danego kraju i lokalnego Kościoła, zarówno społeczne, jak i międzynarodowe. Wykorzystywał przy tym bardzo świadomie środki masowego przekazu. Wiedział, że duże zainteresowanie międzynarodowych mediów podróżą spowoduje, że o problemach danego kraju zacznie się mówić tam, gdzie są ludzie odpowiedzialni za tę sytuację. W jego podróżowaniu łączyły się te dwa wymiary. Wiadomo, że politycy zdawali sobie z tego sprawę. Trudno było polskim władzom nie pozwolić na przybycie papieża do Polski, ale chociażby pierwsza pielgrzymka, która miała być związana z 900-leciem śmierci św. Stanisława, nie odbyła się w terminie, który papież proponował. Już nie mówiąc o roku 1983 i historii związanej ze stanem wojennym. Władze wiedziały, że papież nie przyjeżdża tylko jako duszpasterz, ale także jako mąż stanu i upomni się o prawa ludzi, które są naruszane. Tak było też w Nikaragui, na Kubie i w innych krajach. Ile razy papież upominał bogatą Północ, mówiąc, że kiedyś biedne Południe upomni się o swoje prawa? To się wypełnia w naszych czasach.
Czym była papieska geografia modlitwy?
Każdego dnia rano, wertując atlas świata, wyznaczał sobie jedno miejsce – kraj czy jakiś Kościół lokalny – za który przez cały dzień starał się modlić i co więcej, starał się w duchu tej modlitwy przypomnieć sobie czy poczytać o problemach danego Kościoła, przypomnieć sobie ludzi, którzy w nim pracują, po to, by podtrzymywać w sobie ducha pasterza całego świata. Zdawał sobie sprawę, że jeśli ma być wiarygodny podczas podróży, spotkań z biskupami czy grupami z różnych stron świata, to musi ich choć trochę znać. To się dokonywało w duchu modlitwy i zostawiało ślad. Wielokrotnie biskupi, którzy przyjeżdżali na wizyty ad limina, byli zaskoczeni wiedzą Jana Pawła II na temat ich krajów i Kościoła.
Każda świętość ma swoją specyfikę i odciska określony duchowy ślad. Co nam w tym względzie pozostawił Jan Paweł II?
Istotą duchowości Jana Pawła II było osobiste, całkowite zawierzenie Jezusowi przez Maryję. W całym życiu i działaniu zadawał sobie pytanie: „Co zrobiłby Chrystus? Co jest wolą Chrystusa?”. Odczuwałem to na co dzień. Zjednoczenie z Chrystusem w wyjątkowy sposób miało miejsce w jego cierpieniu. Przyjmował je nie z rezygnacją, ale z oddaniem. Kiedy w ostatni Wielki Piątek patrzyłem na Jana Pawła z krzyżem, do którego tulił twarz, przypominałem sobie Ziemię Świętą i jego wielkie pragnienie, żeby stanąć pod Krzyżem, które zmieniło program pielgrzymki. Do zjednoczenia z Chrystusem w miejscu, czasie, działaniu i w myślach cały czas intensywnie dorastał poprzez niesamowitą modlitwę, sakramenty, Słowo Boże. Po prostu żył tym wszystkim, co duchowość świętych wypracowała od wieków, ale nigdy nie mówił, że to było łatwe. Uważał za łaskę Bożą wszystko, co otrzymuje, ale zawsze traktował to jako wezwanie, żeby iść dalej. Jego codzienna praca to był nieustanny trud. Czytanie, śledzenie spraw świata, spotykanie się z ludźmi – wielokrotnie był to również ogromny wysiłek fizyczny – i on go podejmował. Miał wiele talentów, ale ich nie zakopywał. Czasami ludzie opowiadają jakieś niestworzone rzeczy, że się biczował, nosił włosienicę – nie, on tego nie potrzebował. Miał tyle okazji, żeby podejmować cierpienie i pokutę na co dzień, że nie potrzebował nadzwyczajnych środków.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Ks. prałat Paweł Ptasznik – doktor teologii (Uniwersytet Gregoriański w Rzymie). W latach 1994-1995 ojciec duchowny w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej. Od 1996 pracownik sekcji polskiej Sekretariatu Stanu w Watykanie, w latach 2001-2022 odpowiedzialny za jej prace. Od 2007 rektor kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rzymie i duszpasterz polskiej emigracji w tym mieście. Od 2022 przewodniczący Rady Administracyjnej watykańskiej Fundacji Jana Pawła II.
Tekst pochodzi z kwartalnika Civitas Christiana nr 3 / lipiec-wrzesień 2023
/ab