Patriotyzm bez obciążeń

2018/05/7
man-3293294-1920.jpg

Dzisiejszy patriotyzm ukorzeniony jest w  wolności. To jego środowisko naturalne. Nie rodzi się na barykadach i w aresztach ubecji, tylko w wolnym kraju.

Pamiętam ten moment. Jest 1983 rok. Wyjątkowo upalny czerwiec. Nie mam jeszcze 10 lat. Chodzę do szkoły na warszawskiej Pradze i  żeby nie trafić za kilka lat do kryminału należę do harcerstwa i  jestem ministrantem. Mój ojciec zarabia na naszą rodzinę w  Szwecji i nie widuję go zbyt często. Za chwilę zaczynają się wakacje, a Polska spowita jest ciemnymi oparami stanu wojennego, chociaż wtedy niewiele to dla mnie znaczy. Nie rozumiem kto z  kim walczy i  kto jest czyim wrogiem. Wiem tylko, że cała rodzina spotkała się ostatnio u  wujka, który mieszka w wieżowcu za Żelazną Bramą i  oglądała potajemnie jakiś film o przesłuchaniu… Mówili, że mocny… i  ta Janda doskonała, i  jak ona się nie bała w tym zagrać. Jest czerwiec 1983. To druga pielgrzymka papieża Jana Pawła II do Polski. Wyczekana jak słoneczny poranek po mroźnej nocy. Stoimy w  tłumie na przystanku tramwajowym przed wiaduktem pod Placem Zamkowym. Obok stoją milicjanci. Nagle jak nadchodząca burza zaczyna się wzbierać hałas, śpiew, oklaski… niesamowite uczucie i dźwięk, który pulsuje mi w uszach do dzisiaj. Tłum ubrany w  białe koszule, wszędzie kwiaty i  to wszech słyszalne, gromkie Boże coś Polskę… Wtedy moja mama puszcza moją rękę, podnosi w  górę prawą dłoń, a jej palce układają się w literkę „V”… Robi tak moja mama i kilkanaście tysięcy ludzi dookoła. Milicjanci stoją obok… Tylko patrzą… Co to znaczy, pytam? – To znaczy synku, że jeste- śmy patriotami, to znak zwycięstwa… Też podnoszę swoją rękę. Robię V. V jak Victory… Wiktoria… Zwycięstwo… Tłum nie przestaje śpiewać… Po kilku godzinach wracamy piechotą do domu przez most Śląsko-Dąbrowski, a  ja cały czas trzymam palce w  „V”. Kiedy patrzę na to z  dzisiejszej perspektywy wiem, że to była dla mnie pierwsza poważna i świadoma lekcja patriotyzmu. Takiego, który zaczyna się w  sercu, takiego, który pozostaje w  Tobie na zawsze, a  nie jest tylko wyświechtanym, krzykniętym gdzieś w  agresji „Polska dla Polaków”… Bo tak, owszem, Polska jest dla Polaków, ale nie powinna być wybrukowana ksenofobią i nienawiścią.

Czym dzisiaj jest patriotyzm? Czy jego definicja powinna być uniwersalna i  dostosowywać się do znaku czasów i zmian na świecie? Otóż NIE. Patriotyzm zawsze i na zawsze pozostaje tym samym. Jest przede wszystkim miłością do ojczyzny i  własnego narodu, ale też wewnętrznym imperatywem, który nakazuje gotowość do poświęceń. Tylko czy w 2018 roku, kiedy od Powstania Warszawskiego minęły 74 lata, od okrutnej śmierci, niesłusznie oskarżonego i  bestialsko zamordowanego, rotmistrza Witolda Pileckiego – 70 lat, a od zniesienia stanu wojennego 35 lat, poświęcenie ma taką jak wówczas wartość? Czy poświęcenie, jakim naznaczony jest patriotyzm, o którym wiemy z kart historii, opowieści, książek czy dzienników jest dzisiaj potrzebne?

Zacznijmy od tego czy jest w ogóle zrozumiałe. Bo przecież w XXI wieku w  naszym społeczeństwie, zwłaszcza wśród młodych ludzi, uważa się, że życie jest po to, żeby brać je garściami. Żeby czerpać, brać, łykać, poznawać i wystawiać się na wiejący wiatr wszystkiego, co nowe. Po to jest życie, a nie po to, żeby się poświęcać. Dlatego też, mimo że to śmiałe stwierdzenie, patriotyzm należy na potrzeby młodych ludzi nieco przedefiniować.

Ci właśnie młodzi ludzie w Polsce nie odrzucają zasad, nie negują swojej przynależności etnicznej, granic swojej ojczyzny, pięknego godła, czy biało-czerwonych barw. Absolutnie nie. Oni chcą czytać o tym, co było kiedyś, chcą mieć wzorce do naśladowania, ale w  ich światopoglądzie gotowość, by dać się zakatować na śmierć, czy zabić przez wroga ojczyzny, nie funkcjonuje. Nie funkcjonuje, bo nie ma potrzeby funkcjonowania, bo urodzili się i  żyją w  wolnej, niepodległej Polsce.

Dlatego powinni udpeptywać swoją ścieżkę patriotyzmu samodzielnie, bez nakazów. „Samodzielnie” jednak nie oznacza: samopas i  bezmyślnie. Po to nasi dziadkowie rzucali butelkami z  benzyną w  rozpędzone czołgi tratujące niewinnych ludzi, a ojcowie z  narażeniem życia drukowali w  nocy nielegalną bibułę, żeby teraz nasze dzieci mogły żyć według pewnych patriotycznych kanonów. Żeby nasze dzieci mogły być dumne z tego, że są Polakami. A powodów do dumy, patrząc na karty polskiej historii, nie brakuje.

Dzisiaj dla młodych ludzi patriotyzm to wywieszenie biało-czerwonej flagi w oknie. Patriotyzm to uczestniczenie w  świętach narodowych. To w końcu wiara w to, że kraj, w którym się urodzili, jest wspaniałym miejscem na mapie świata, do którego bez względu na życiowe losy i  tak zawsze wrócą. Dlaczego? Bo kochają swój kraj, swoją polskość i ojczyznę. Bo ta ojczyzna wydała na świat wspaniałych chłopców, których opisuje Aleksander Kamiński w Kamieniach na szaniec. Wydała na świat bohaterów, którzy przez 63 dni chwały walczyli o  każdy centymetr stolicy. Wydała na świat dzielnych stoczniowców, którzy chcieli po prostu pracować i  zginęli w  roku 1970, idąc do pracy, czy studentów, którzy chcieli mieć jakiekolwiek prawa i wyrzucono ich na bruk w 1968. Wydała na świat Żołnierzy Wyklętych, których połknęła powojenna komuna, ludzi jak Witold Pilecki, którzy poświęcili swoje życie i  wolność, a w zamian zostali zbesztani, opluci i w końcu zamordowani.

Ideały są potrzebne, nie można bowiem budować silnego poczucia więzi ze swoim narodem bez przykładów, które zaplamiły krwią i łzami polską flagę. Tylko jak je przekazać? Jak przekonać młodych ludzi do tego, że historia nie jest nudna? Jak pokazać jej piękne karty w  taki sposób, aby zostały bezbłędnie zinterpretowane i  nie prowadziły w  ciemny zaułek?

Poza tym, że oczywistym jest wychowywanie dzieci w ideałach i przekazywanie im tradycji, to odnoszę nieodparte wrażenie, że dużą rolę spełniać powinna popkultura. Nie, to nie błąd, bo właśnie w  popkulturze – oczywiście odpowiednio wyselekcjonowanej – młodzież nasiąka tym, co potem w niej kiełkuje.

Popatrzmy bowiem na to, co wydarzyło się z etosem Powstania Warszawskiego. Jak dzisiejsi młodzi ludzie potrafili ten, skądinąd coraz częściej surowo dziś oceniany bohaterski zryw ich rówieśników, podnieść do rangi kultu. Można oczywiście dyskutować z tym, czy dziesiątki modeli bluz, czapek i koszulek z nadrukami Pamiętamy 1944 nie jest czasem zwykłą uliczną modą, ale dopóki Ci, którzy je noszą zachowują się godnie, to nie powinno to nikomu przeszkadzać. W  końcu są też tacy, którzy o  Powstaniu i  jego historycznym wymiarze pierwszy raz usłyszeli na koncercie alternatywnego zespołu Lao Che, który w  2005 roku nagrał płytę „Powstanie Warszawskie”. Językiem ulicy, czyli rapem, przemówił z  kolei Bilon i  formacja Hemp Gru tworząc muzykę do filmu 63 dni chwały. Scena i artyści przejmują rolę patriotycznej edukacji. Na uwagę zasługuje w  tym przypadku twórczość rapera Tadeusza Polkowskiego, występującego też jako Tadek „Firma”, bowiem wydawnictwa tego muzyka są jak lekcje patriotyzmu i historii. To on w utworze Rotmistrz Witold Pilecki pyta: Czemu mnie o Tobie w szkole nie uczyli? Ktoś bardzo nie chce, by w tym kraju ludzie dumni byli!, a  w  refrenie tej samej piosenki mówi: To imię i  nazwisko winno znać każde dziecko! Przypomnijmy o rotmistrzu – trzeba dać świadectwo!

Popkultura w  tym przypadku wspomaga samorozwój i samouświadomienie młodych ludzi. Pomaga im uwierzyć w  ideały i  kształtować patriotyzm w  warunkach takich, jakie rozumieją najlepiej, bo w końcu najważniejsze jest, aby młodzi odnaleźli tę drogę sami. Nie zabierajmy im tego, nie edukujmy na siłę. Niech sami zrozumieją. My zaświećmy tylko światło mądrości w odpowiednim miejscu.

Czym zatem różni się dzisiejszy patriotyzm od tego, którym zapisali się na kartach historii polscy bohaterowie? Otóż dzisiejszy patriotyzm ukorzeniony jest w wolności. To jego środowisko naturalne. Nie rodzi się na barykadach i w aresztach ubecji, tylko w wolnym kraju.

Wspomniana wolność wcale nie jest taka prosta, bo jak podpowiada nam historia, wszystko ma swoje drugie dno. Bo tuż za monumentem patriotyzmu czają się, zbudowane poniekąd na jego podwalinach, ksenofobia i nietolerancja…. Nie dopuśćmy do tego. Nie chcemy powtórek z Marca 1968 roku. To nikomu nie jest potrzebne. I  dlatego właśnie musimy być bardzo ostrożni. Bo patriotyzm to nie jest tylko koszulka z  orłem. Patriotyzm to nie jest wyrecytowany hymn. Patriotyzm to szacunek, a tego trzeba się nauczyć. Szlag mnie trafia, kiedy widzę bandę zapitych małolatów, wulgarnych tak, że muszę zatykać uszy swojemu synowi, we wspomnianych już koszulkach z napisem „Pamiętamy 1944” i kotwicą. Tą samą kotwicą, którą katujący Janka Bytnara „Rudego” przy Alei Szucha gestapowiec, ostemplował mu całą twarz… To obrzydliwy i  odrażający wręcz brak szacunku primo – dla symboli, secundo – idei.

Nie wszystko na tym świecie można zrozumieć od razu. Zwłaszcza dzisiaj w  zalewie pędzącej technologii. Bo czy czterolatek biegle obsługujący smartfona czy tablet rozumie, kiedy na akademii przedszkolnej ledwo wymawia słowa „krwią i blizną”? Pierwsze pytanie jakie zadaje to: po co ta krew i kto się skaleczył, i czy go bolało.. Ale to nie znaczy, że nie mamy uczyć naszych potomnych pięknego wiersza Władysława Bełzy, który ma już ponad 100 lat. Wszak Katechizm polskiego dziecka znać powinien każdy Polak i  mam nadzieję, że zna… i nauczy swoje dziecko słów: Kto Ty jesteś? Polak mały. Jaki znak Twój? Orzeł Biały… Bo tylko w tradycji i wychowaniu przetrwa w nas, Polakach, prawdziwy patriotyzm. Pełen szacunku. Patriotyzm bez obciążeń.

Jacek Kaczyński

mak

Marta Kowalczyk

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Jacek Kaczyński #patriotyzm
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej