Księża w Polsce nie mówią do pustych ścian; ludzie nawracają się. Upadają, ale nieustannie podnoszą się. Taki jest człowiek i katolicyzm nie będzie inny.
Z biskupem Kazimierzem Ryczanem rozmawia Grzegorz Józefowicz
Fot.: Tomasz Gołąb
– Czy Ksiądz Biskup podziela obawy o sytuację Kościoła w Polsce?
– Inne jest spojrzenie na Kościół ludzi wierzących, inne niewierzących. Każdy kto patrzy jedynie na aspekt instytucjonalny, będzie widział tylko trendy: coś się załamuje, coś się powiększa. Kościół natomiast jest przedziwnym dziełem: nie tylko ludzkim. Tym, który go prowadzi, pozostaje Chrystus, który przecież zapewnił, że jest w nim obecny aż do skończenia świata.
– Ale pozostaje właśnie niepokój o czynnik ludzki…
– Jeśli szukać polskiego katolicyzmu w postaci czystej, stuprocentowej – takiego nie ma i nigdy nie będzie. Miesza się w nim bowiem człowiek, z jego słabościami, kruchą kondycją, skłonnością do grzechu. Obserwujemy różne postawy: od głębokiego zaangażowania religijnego, które w Polsce szacuję na 11-16 proc. po wypieranie się Kościoła, co deklaruje kilka procent Polaków. Trzeba jednak zauważyć, że ludzi o pogłębionej religijności obserwujemy dziś znacznie więcej niż w okresie przed II wojną światową.
– Czym jest to spowodowane?
– To zasługa wielu czynników, a wśród nich przede wszystkim katechezy, odbywającej się także za pośrednictwem wydawnictw religijnych. Kiedy w Polsce mieliśmy tak ogromną ilość periodyków, książek o tematyce religijnej, podręczników, które przecież pogłębiają znajomość wiary? Kiedy mieliśmy tak ogromną liczbę świeckich katechetów? Oczywiście są cudowni katecheci, i słabi. Są wspaniali duszpasterze, i tacy, którym wiele brakuje. Ale są i głoszą Chrystusa. A wiara rodzi się z głoszenia Ewangelii. A skutki? Są pola, gdzie miejsce religii jest bardzo silne w życiu ludzi i są wyrwy, wymagające potężnej pracy, by przypomnieć tylko stosunek Polaków do moralności seksualnej. Ta dziedzina przysparzała zresztą zawsze najwięcej problemów w wielkich religiach: czy to u żydów, czy w islamie.
Kiedy chodzi o kondycję Kościoła: trudno mówić, że jest nadzwyczajna. Trudno mówić, że jest nawet „wystarczająca”. Natomiast Bogu trzeba dziękować choćby za to, że mamy tylu praktykujących: średnio 45-50 proc., a aż 70 proc. w diecezji tarnowskiej. Zadanie Kościoła jest niezmienne: ewangelizować. Rekolekcje adwentowe, wielkopostne – to nie jest tylko jakiś rytuał odprawiany regularnie w Kościele. W tych wydarzeniach biorą udział, i to liczny, konkretni ludzie. Księża w Polsce nie mówią do pustych ścian; ludzie nawracają się. Upadają, ale nieustannie podnoszą się. Taki jest człowiek i katolicyzm nie będzie inny.
– Czy jednak Polski katolicyzm nie pójdzie w tym kierunku, co na Zachodzie? Czy nie grozi nam proces laicyzacji i prywatyzacji wiary?
– Sprawy zmierzają i u nas w podobnym kierunku, ale historia się nie powtórzy. Ze względu na to, że w Polsce jeszcze są powołania. Średnia wieku kapłanów w Polsce wynosi 40-41 lat, podczas gdy we Francji – 72-73 lata. Tam kapłan ma do „obsłużenia” 14 parafii. Myślę, że u nas, przynajmniej przez 40-50 lat tak jeszcze nie będzie.
Ks. bp Kazimierz Ryczan |
Fot.: Tomasz Gołąb Profesor teologii, specjalista w zakresie socjologii religii oraz teologii praktycznej. Urodzony 10 lutego 1939 roku w Żurawicy, święcenia kapłańskie otrzymał 16 czerwca 1963 r. 30 lat później, 17 lipca 1993 r. został mianowany biskupem kieleckim. Po wyborze przez konklawe papieża Benedykta XVI powiedział o nim, że jest otwarty na ludzi i na dobro, a zamknięty na zło, otwarty na prawdę, zamknięty na fałsz, otwarty na nowoczesność, ale zamknięty na tzw. złą nowoczesność, która dziś chciałaby przystosować Kościół i Chrystusa do naszych czasów. „Mówią, że jest tradycyjny, konserwatywny, a to znaczy, że autentycznie jest wierny Ewangelii. Bo najbardziej konserwatywny chyba był Chrystus, a równocześnie najbardziej nowoczesny, bo nikt takich prawd nie głosił. |