Wyrazistość i przejrzystość jest jedną z głównych cech liturgii. Człowiek dopiero wtedy może się w niej odnaleźć, gdy sam zrozumie, co czyni, jednocześnie wyrażając się przez owe działania. Liturgia nie polega na magicznym wykonywaniu określonych czynności, aby przyniosły one zamierzony skutek. Postawy i gesty mają wyrażać to, co nadawca chce przez nie powiedzieć.
By świadomie uczestniczyć w liturgii, potrzebne jest wtajemniczenie w nią. Jeśli człowiek przyszedłby „z ulicy”, nie mając podstawowych informacji, w czym uczestniczy i co się dzieje w trakcie Eucharystii, pomyślałby, że jest to nudny teatr jednego aktora z odbiorcami, których gust nie należy do wybornych. Bo tak to wygląda z zewnątrz dla nieświadomego uczestnika. Co gorsza, w taki sposób myśli jakaś część uczestniczących. Magiczne traktowanie gestów, postaw i samej liturgii niestety jest częste. Już w tym momencie można sobie postawić pytanie: czego nie rozumiem? I: czy wiem, skąd się to wzięło? Jeśli jest dla mnie dużo niewiadomych, to znaczy, że moje uczestnictwo nie jest w pełni świadome. Liturgia polega na doświadczeniu, spotkaniu Boga. Zarówno postawy, jak i gesty, które będę wykonywał, mają mi w tym pomóc. Nie ma w nich żadnych magicznych mocy. To sposób wyrażenia siebie, sposób komunikacji.
Jedność
C. S. Lewis w książce O modlitwie świetnie tłumaczy sens wszystkich czynności podejmowanych w trakcie liturgii: „Dopóki skupiasz się na krokach i musisz je liczyć, nie tańczysz naprawdę, ale dopiero uczysz się tańca. Dobry but to taki, którego w ogóle nie czujesz na stopie. Dobra lektura jest naprawdę dobra, jeśli nie rozprasza cię oświetlenie, czcionka, albo pisownia. Nabożeństwo byłoby doskonałe, gdybyśmy pozostawali go prawie nieświadomi; wtedy moglibyśmy się skupić jedynie na Bogu”. Lewis w żaden sposób nie bagatelizuje czynności liturgicznych. Wskazuje, że są one istotne, ale nie są celem samym w sobie, lecz jedynie pomocą. Tak więc muzyka, kolor, zapach, postawa, gest są wyłącznie narzędziami, na których nie można się zatrzymać. Słysząc, czując, widząc, wykonując, należy pójść dalej, by uczynić uczestnictwo świadomym. Podobno św. Augustyn miał wyrzuty sumienia dotyczące muzyki liturgicznej, ponieważ skupiał uwagę na niej, a nie na słowach, które miały go doprowadzić do spotkania z Bogiem. To tak jak dziecko pierwszokomunijne, które skupia się na tym, aby trzymać złożone ręce, nie pomiąć stroju, wyjść we właściwym momencie. Fakt, to jest istotne, ale nie może przysłonić spotkania z Bogiem. Muzyka nie może zagłuszyć przesłania, a piękny kielich zawartości.
Stąd widać, że w liturgię włącza się cały człowiek. Nie tylko duch i myśl, które mają się skupić na Bogu, ale to samo czyni również ciało. Nie jest oderwane od tego, co się dzieje, ale wyraża to, co dokonuje się w człowieku. To „pełne uczestnictwo”, o którym mówi II Sobór Watykański, oznacza całkowite włączenie się w Eucharystię – duchem i ciałem – i ofiarowanie się Bogu. Człowiek sam staje się darem-ofiarą, której pragnie Bóg. Konkretna postawa oraz gest będą współgrały z całością. Bóg stworzył człowieka jako całość, stąd ciało nie jest w żaden sposób gorsze. Dlatego ciało też jest włączone w tajemnicę odkupienia. Obietnica Zmartwychwstania jest tego najlepszym wyrazem. Liturgia pomaga człowiekowi stać się jednością, by ciało i duch wyrażały to samo, bez rozdźwięku. Skoro następuje w niej spotkanie rzeczywistości ziemskiej i niebieskiej, to tym bardziej człowiek musi spotkać się również sam ze sobą. Dlatego jedność myśli i gestu jest tak istotna.
Piękno
Postawy i gesty stają się wyraźne, gdy człowiek czyni je ze świadomością. W parze idzie jeszcze sposób, w jaki są wykonywane – z powagą czy niedbałością, z prostotą czy niechęcią. Czy faktycznie czynię znak krzyża, czy jednak odganiam muchę? Czy klękam twardo na oba kolana, czy na jedno, wyraźnie wykonując ćwiczenia rozciągające? Czy procesja komunijna jest dla mnie wyraźnym zmierzaniem w stronę Chrystusa, czy powolnym dreptaniem z tłumem ludzi? Oczywiście, warunki w kościołach są różne i czasem nie ma gdzie uklęknąć lub ludzie idą do Komunii, tłocząc się przy ołtarzu (choć dzieci pierwszokomunijne uczy się, jak podchodzić rzędami, lecz później nikt się do tego już nie stosuje).
Liturgia przyjmuje na siebie ogromny ciężar poniesienia wartości, jaką jest piękno. Bardzo często narzekamy na kapłanów (bo kazanie, bo za długo), organistów (bo fałszuje, bo nie potrafi), na ludzi obok (bo nie klęka, bo nie wie kiedy) i wiele innych. Wydaje mi się, że gdyby zacząć od solidności i wyrazistości postaw i gestów liturgicznych, coś by się zmieniło w kościołach. Gdyby były one wypełnione ludźmi, którzy swoją postawą potrafią pociągnąć, dać przykład, liturgia zyskałaby przez to wyraźny akcent. Dopiero kiedy zwrócę uwagę na moje zaangażowanie, wyrazistość, przejrzystość tego, co robię, wtedy nawet nie będę musiał rozglądać się dokoła, ponieważ będę tym promieniować. Gdy zaangażuję się w śpiew, słuchanie słowa, wydobycie tego najważniejszego zdania z homilii, dostrzeżenie przychodzącego Boga w tak prostych postaciach, wtedy liturgia będzie spełniała swoją funkcję. Jeśli nie, to na nic się zdadzą starania odpowiedzialnych za jej przygotowanie.
Michał Krzosek
pgw