Różańca nie należy odmawiać pospiesznie

2018/10/26
rosary-699609-960-720.jpg

Kiedy pobożność staje się jak gdyby „drugim oddechem”, a nie tylko jedną z czynności wydzieloną z rytmu codziennego życia, człowiek przestaje być głodny, samotny, zagubiony. Modlitwa staje się wówczas bardziej postawą, aniżeli wyłącznie tą czy inną praktyką. Jest napełnieniem przestrzeni codziennego życia obecnością Boga.

Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17) – zalecał Apostoł Paweł. Dodał do tego jeszcze szereg innych praktycznych rad: zawsze się radujcie, w każdym położeniu dziękujcie oraz ducha nie gaście (1 Tes 5,16-19). Nauka ta brzmi piękne, ale jej spełnienie w  codziennym życiu może sprawić nieco trudności. Każdy musi przecież pracować, poświęcać się zwyczajnym czynnościom, zadbać o praktyczne sprawy związane ze swoim powszednim bytem. Gdzie tu miejsce na nieustanną modlitwę? Nieustanną, czyli taką, która trwa ciągle i nigdy nie ustaje, bo jest jak bicie serca. A jednak Apostoł zdaje się przekonywać, że zwracanie się do Boga o każdym czasie i w każdym położeniu jest możliwe, nawet podczas pracy czy gotowania. Jego zwięźle ujęta reguła życia nabiera sensu, kiedy uświadomimy sobie, że dzięki chrześcijańskiej modlitwie „człowiek ma szansę naprawdę być sobą i  odnaleźć swoją tożsamość”. Kiedy pobożność staje się jak gdyby „drugim oddechem”, a  nie tylko jedną z  czynności wydzieloną z  rytmu codziennego życia, człowiek przestaje być głodny, samotny, zagubiony. Modlitwa staje się wówczas bardziej postawą, aniżeli wyłącznie tą czy inną praktyką. Jest napełnieniem przestrzeni codziennego życia obecnością Boga.

Wszystko to tłumaczy istotę różańca, nazywanego czasem „Psałterzem maryjnym”. Biblijna Księga Psalmów często służyła (i  nadal służy) za podręczny modlitewnik podyktowany przez Ducha Świętego, za książeczkę pełną natchnionych wezwań, którą można zabrać ze sobą wszędzie. Jak zauważą osoby pilnie studiujące Biblię, prorok Jonasz modlił się psalmami nawet we wnętrzu wielkiej ryby. Podobną funkcję pełni „Psałterz maryjny” noszony w kieszeni, na palcu, bądź przypięty do mniszego habitu. Do specyfiki modlitwy różańcowej należy bowiem to, że koronka (inaczej nazywana dziesiątką) dostępna jest pod ręką nieustannie i w każdym czasie. Konkretną tajemnicę historii zbawienia można przywołać na myśl zawsze, jednocząc jej treść z tym wszystkim, co aktualnie wydarza się w  życiu. Okoliczności nie przeżywa się wówczas samemu, ale zawsze z  Panem Jezusem i  Najświętszą Panną, osobami przywoływanymi w kontekście tego wszystkiego, co działo się w ciągu ich doczesnej wędrówki. Taka modlitwa jest w  stanie porządkować ludzkie życie. W  trudnych chwilach, kiedy potrzebna jest pomoc łaski Bożej, można przypomnieć sobie niosące pocieszenie tajemnice radosne, budujące wiarę i nadzieję tajemnice chwalebne, bądź też zjednoczyć się z cierpieniami Chrystusa w  tajemnicach bolesnych. Warunkiem skuteczności różańca w  procesie uświęcenia duszy jest jednak odrzucenie pośpiechu w  jego odmawianiu oraz wiara, nadzieja i  miłość, o  które prosimy na pierwszych małych paciorkach. Taka modlitwa przemienia powoli, ale na trwałe.

W  Księdze Psalmów znajduje się fragment, który można uznać za opis człowieka modlącego się na różańcu: Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada (Ps 1,3). Konkretnie mowa tu o wiernym słudze Pana, który bierze sobie do serca Słowo Boże, przyswaja je sobie jako pojętny uczeń, a  następnie nad nim rozmyśla dniem i  nocą (Ps 1,2). Modlitwa różańcowa jest właśnie sposobem na nieustanne rozważanie tajemnic zbawienia. Taką postawą cechowała się także Maryja, największa Mistrzyni modlitwy, która – jak mówi Ewangelia – zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu (Łk 2,19). Psalmista stwierdza zatem, że człowiek postępujący na drodze duchowej tą samą drogą podobny jest do drzewa zasadzonego nad rzeką. Daje ono we właściwym czasie zdrowy, dojrzały owoc, czyli uczynki wiary takie, jak radość, pokój, łagodność… Jego liście nie więdną, nawet kiedy przyj dzie upał. Oznacza to, że znajduje siłę ducha nawet wobec ciężkich doświadczeń. Jeżeli jednak drzewo zostałoby pozbawione stałego dostępu do wody – na pewno uschłoby. Dlatego należy pozostać zawsze w  nurcie modlitwy. Innymi słowy: potrzeba nieustannie się modlić. Jest to jak nawadnianie spieczonej ziemi albo codzienne pielęgnowanie ogrodu. W  związku z  tym nie można modlitwy odmówić szybko albo od czasu do czasu. Katolik powinien w niej zapuścić korzenie, tak jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Potrzeba głęboko i solidnie uchwycić się Słowa Bożego, a  następnie trwać w  tym jednym miejscu. Nie chodzi oczywiście o  perfekcjonizm, lecz raczej o  odpowiednie nastawienie i  pragnienie, nawet jeżeli nie wszystko wychodzi tak, jak należy. Reszty dokona łaska Boża, która jest w  stanie z  czasem dostroić duszę ludzką do modlitwy.

Różańca nie należy odmawiać pośpiesznie tylko dlatego, że polega on na wypowiedzeniu określonej liczby Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Nie działa on przecież jak zaklęcie. Powtarzalność różańca nie jest wyłącznie do „odklepania”, ona służy raczej doświadczeniu stanu spokojnej, wyciszonej medytacji.

Pewien niemiecki kapłan i teolog, Rainer Scherschel, nazwał wręcz koronkę „modlitwą Jezusową Zachodu”. Wiadomo skądinąd, że „modlitwa Jezusowa” to inaczej „modlitwa serca”, ponieważ angażuje nie tylko intelekt, ale również głębsze pokłady ludzkiej natury. Polega ona na spokojnym, zaangażowanym i pełnym duchowej koncentracji powtarzaniu imienia Pana Jezusa oraz pokutnych wezwań. Jest w  tym pewien rys naśladowania Zbawiciela, który błagał Ojca w Ogrójcu powtarzając te same słowa (Mk 14,39). Innymi słowy: tak, jak „modlitwa serca” dotyka najgłębszych pokładów człowieka, tak też różaniec jest praktyką, która pobudza umysł do trwania przy tajemnicach zbawienia, a następnie dociera do ducha, czyli najgłębszego miejsca w  „sanktuarium”, jakim jest ludzkie wnętrze. Wyjaśniał to jeden z  wielkich mistrzów duchowych starożytności chrześcijańskiej, św. Jan Kasjan:

Niech dusza nieustannie trzyma się tej bardzo krótkiej formuły, aż wzmocniona nieprzerwanym i  ciągłym jej rozmyślaniem porzuci bogate i  rozległe myśli i zgodzi się na ubóstwo ograniczając się do tego jednego wersetu. W  ten sposób szybko i  łatwo dostąpi ewangelicznego błogosławieństwa, które zajmuje pierwsze miejsce wśród wielu innych: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie”. Ubóstwo takie będzie wyborne, a kto je posiądzie, wypełni słowa Proroka: „Biedni będą wysławiali Imię Twoje”.

Ojcowie Pustyni zasłynęli z tego, że pojmowali modlitwę jako „przeżuwanie” natchnionych treści. Tak jak należy spożywać Ciało Chrystusa w  kawałku chleba, aby mieć w  sobie życie wieczne, tak też usłyszane, przeczytane czy wypowiedziane wersety biblijne okazują się pokarmem. Mówi się przecież, że Msza święta karmi wiernych Słowem Bożym w czytaniach, a następnie Ciałem Chrystusa w  Eucharystii. Jak zauważa Paweł Milcarek, pragnienie modlitwy nieustannej nie ograniczało się tylko do pustynnych mnichów i nie zanikło wraz z odejściem epoki Ojców Kościoła. Na Zachodzie przetrwało ono w prostym ludzie chrześcijańskim, angażując w wyniku tego dążenia dwa najbardziej namaszczone wezwania: Ojcze nasz, które otrzymaliśmy od samego Jezusa Chrystusa oraz Zdrowaś Maryjo, którym sam anioł z nieba pozdrowił rodzicielkę Króla wszechświa ta. Do tego należy dodać Wierzę w Boga oraz Pod Twoją obronę, które – zdaniem św. Roberta Bellarmina, Doktora Kościoła – służą jako skuteczna ochrona przed wpływem złych duchów. Istnieje więc bliskie pokrewieństwo pomiędzy modlitwą nieustanną Ojców Pustyni a  regularnie odmawianym różańcem. „Przeżuwanie” nie powinno być przecież pospieszne, jeśli chce się dogłębnie posmakować pokarm, który tak bardzo posila duszę. Pożyteczne jest również częste jego przyjmowanie, jeżeli człowiek chce nabierać sił.

Maryjna koronka wzywa do pokoju, cierpliwości, oczyszczenia. Mamy więc tutaj ubóstwo w duchu, raczej wyciszenie, aniżeli nerwową gonitwę myśli. Niejednokrotnie trudno wytrwać przy różańcu, kiedy żyje się w świecie, w  którym człowiek doświadcza przesytu bodźców oraz informacji, oczekując przy tym szybkiego efektu. Ale to właśnie przez różaniec Najświętsza Panna zaprasza do „sanktuarium serca”. Tam można wytchnąć. Po cóż wychodzić z  tego „sanktuarium” nazbyt pospiesznie?

Michał Gołębiowski

/md

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#modlitwa #październik #różaniec #slider #wiara
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej