„Mówcie różaniec. Znacie obraz Michała Anioła – Sąd Ostateczny. Anioł Boży wyciąga człowieka z przepaści na różańcu. Mówcie za mnie różaniec” – tę prośbę skierował świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński do zaniepokojonych o jego los kobiet i studentów, którzy zatrzymali go po wieczornym nabożeństwie, przed aresztowaniem przez władze komunistyczne w nocy z 25 na 26 września 1953 r. W 2013 r. mija 60 lat od tamtych wydarzeń.
Przypomnijmy fakty z czasów największego terroru stalinowskiego w Polsce, gdy rozprawa z podziemiem niepodległościowym, jak się zdawało, prawie dobiegała końca i pozostawał jeszcze jeden krok, by zadać ostateczny cios wrogowi, którego upatrywano w Kościele i jego przywódcy. „Dlaczego doszło do aresztowania prymasa? – Kardynał Wyszyński stał się duchowym i moralnym przywódcą całego narodu polskiego – wyjaśniał później ppłk UB Józef Światło. – Nieugięta postawa kardynała w obronie wiary katolickiej i społeczeństwa stanowiła nieprzezwyciężoną przeszkodę dla zamierzeń komunistów”.
Napięcie na linii Kościół – państwo rosło od czasu tzw. „Porozumienia” z 1950 r. i prześladowania Kościoła zaostrzały się. 9 lutego 1953 r. władze komunistyczne wydały dekret o obsadzaniu wszystkich stanowisk duchownych, włącznie z biskupami. Ta bezprecedensowa decyzja miała doprowadzić do całkowitego podporządkowania Kościoła państwu. W odpowiedzi 8 maja 1953 r. biskupi polscy wystosowali list, w którym znalazły się słowa: „A gdyby się zdarzyć miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale, niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by zaś odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara – wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, lecz za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!”. Autorem tych słów był sam prymas kardynał Stefan Wyszyński. List stał się ostatecznym impulsem do wydania decyzji o aresztowaniu go, która zapadła na najwyższych szczeblach władzy.
Przywołajmy świadectwo Anny Rastawickiej z założonego przez Stefana Wyszyńskiego Instytutu Prymasowskiego, która we wspomnieniach Kartki z życia Ojca pisała: „Od początku Prymas Wyszyński znienawidzony był przez władze, a kochany przez Naród. Studenci podnosili auto razem z nim. Ale i on potrafił czekać na nich w czasie wizytacji do późnych godzin wieczornych, gdy wreszcie po przedłużonych zajęciach mogli przyjść. Otaczał troską nie tylko wierzących i przychodzących do kościoła, ale też tych, którzy uważali się za wrogów, albo pobłądzili na drogach życia. (…) Do końca życia ksiądz Prymas Wyszyński zachował szacunek i miłość do każdego człowieka. Nie szczędzi swojej pomocy i teraz, kiedy z nieba wyprasza wiele łask”. W innym miejscu wspomnień czytamy: „Z pomocą Ducha Świętego pełnił to trudne zadanie z największą bezinteresownością i poświęceniem. Troszczył się o wszystkich i o każdego człowieka. Idąc przez Katedrę św. Jana w Warszawie i błogosławiąc, potrafił zauważyć płaczącą kobietę – podszedł, położył jej rękę na głowę. Uratował ją od rozpaczy i samobójstwa. Nigdy nie ominął dziecka, żeby nie zrobić mu krzyżyka. Błogosławił kobietom oczekującym dziecka. Jedna z matek wspomina, że nie mogła donosić dziecka, oczekiwała kolejny raz na ten moment. Ksiądz Prymas Wyszyński przejeżdżając autem zauważył ją, pobłogosławił wielkim znakiem krzyża. To dzieciątko urodziło się szczęśliwie”.
25 września 1953 r., około godziny 22 do bramy rezydencji prymasów przy ulicy Miodowej w Warszawie zaczęła się dobijać uzbrojona grupa ubowców. Dozorca nie otworzył bramy głównej, ubecy dostali się więc na posesję tylnym wejściem. Sekretarzowi Księdza Prymasa, ks. Hieronimowi Goździewiczowi, oświadczyli, że mają list do biskupa Baraniaka. Ksiądz Prymas, który domyślił się podstępu, polecił zapalić wszystkie światła, „aby Warszawa wiedziała, co się dzieje”. Wpuszczeni na dziedziniec z polecenia Księdza Kardynała funkcjonariusze wyjaśniali, że przybyli w sprawie urzędowej, wyrażając zdziwienie, że tak długo nikt im nie otwierał. Ksiądz Prymas wyjaśnił, że „godziny urzędowe u nas są za dnia i wtedy bramy i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje”. Gdy udał się na poszukiwanie dozorcy, pies Baca rzucił się na jednego z ubeków. Ksiądz Prymas osobiście opatrzył mu skaleczenie.
Wreszcie ubowcy ujawnili cel swojej nocnej wizyty. Kardynał Stefan Wyszyński miał być natychmiast usunięty z miasta z zakazem wykonywania jakichkolwiek czynności związanych z pełnioną funkcją. Prymas Polski odmówił podpisania dokumentu. Odmówił nawet spakowania rzeczy osobistych: „Ubogi przyszedłem do tego domu – powiedział – i ubogi stąd wyjdę”. W obecności biskupa Baraniaka złożył oświadczenie, że całą tę sytuację uznaje za gwałt i że w razie procesu nie chce adwokata, będzie bronił się sam.
Włożył przygotowane od dwóch lat na wypadek aresztowania (!) buty, palto (które wcześniej należało do błogosławionego biskupa Michała Kozala), kapelusz, brewiarz i różaniec. Kilka minut spędził w kaplicy. Funkcjonariusze wepchnęli Księdza Prymasa do samochodu z szybami zamazanymi błotem i odjechali w eskorcie sześciu innych samochodów.
Nie wiedział, dokąd jedzie. Przewieźli go do zmienionego w więzienie małego klasztoru Kapucynów w Rywałdzie, niedaleko Lidzbarka. Tak rozpoczęło się trwające ponad 3 lata więzienie Prymasa Tysiąclecia.
Mieszkał niemal zupełnej izolacji, podsłuchiwany i inwigilowany. Przesiedlono nielicznych mieszkańców Rywałdu. Klasztor, mimo że ogrodzony murem, otoczono drutem kolczastym i tak przebudowano, by strażnicy mogli bezustannie śledzić każdy ruch Prymasa, pozakładano podsłuchy. Wyznaczono mu dwie cele i łazienkę w lewym skrzydle korytarza. W sąsiednich celach umieszczono księdza i dalej zakonnicę, agentów bezpieki.
Z obawy przed masowymi pielgrzymkami postanowiono przenosić Kardynała co kilka miesięcy w inne miejsce. W Rywałdzie przetrzymywano go trzy tygodnie, już 12 października 1953 r. znalazł się w Stoczku Warmińskim. Potem przebywał w Prudniku na Śląsku Opolskim i Komańczy w Bieszczadach. Uwolniono go 28 października 1956 r.
Czas uwięzienia i krzyża był zarówno dla Więźnia, jak i Kościoła w Polsce, a nawet w świecie, czasem łaski. W Rywałdzie ołówkiem wyrysował na ścianach XIV stacji Drogi Krzyżowej: „erygowałem sobie Drogę Krzyżową” – odnotował w Zapiskach więziennych, wspaniałym świadectwie tamtych trzech lat. Świadectwie pasjonującym nie tylko jako literatura faktu, lecz także – i przede wszystkim – jako dziennik duchowy pasterza i męża stanu, który całkowicie zawierzył Bogu przez Maryję.
„Już 14 lutego 1953 r. – relacjonowała Maria Okońska, współzałożycielka Instytutu Prymasa Wyszyńskiego – wobec wielkiego zagrożenia Kościoła dekretem o obsadzeniu stanowisk kościelnych, Ksiądz Prymas powiedział do najbliższego otoczenia: “Wszystko postawiłem na Maryję – i to Jasnogórską”. Byłam świadkiem tych słów i byłam nimi wstrząśnięta. Tym bardziej że twarz Księdza Prymasa, gdy wypowiadał te słowa, promieniała przedziwnym wprost światłem, a nawet serdeczną radością i pokojem. Wiedziałam w tym momencie, że Ksiądz Prymas znalazł ratunek dla udręczonego Kościoła w Polsce i dla narodu. Więcej, czułam, że ten moment z natchnienia samej Matki Bożej wytycza jego prymasowskie drogi aż do końca życia. I rzeczywiście, przez wszystkie dalsze lata Ksiądz Prymas był wierny temu natchnieniu i zawsze, a zwłaszcza w trudnych chwilach swego życia i pasterzowania – wszystko stawiał na Maryję” (dłuższy fragment wypowiedzi Marii Okońskiej zob. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THO/wyszynski_dlamaryi2.html).
Przebywając w Stoczku Warmińskim, Ksiądz Prymas nie wiedział, że uwięziono go w klasztorze przylegającym do sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju. Kiedy przyjechał do Stoczka dwa lata po uwolnieniu, nazwał Ją Nieznaną Opiekunką: „Choć jej nie znałem, ale czułem Jej troskliwą, macierzyńską opiekę”. Właśnie tam 8 grudnia 1953 r. obecny sługa Boży Stefan Wyszyński dokonał aktu duchowego oddania się Matce Bożej. Zapisał: „Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności”. Przez Maryję oddawał się Jezusowi: „Pragnę przez Ciebie, z Tobą, w Tobie i dla Ciebie stać się niewolnikiem całkowitym Syna Twojego, któremu Ty, o Matko, oddaj mnie w niewolę, jak ja Tobie oddałem się w niewolę”.
To oddanie, jak już wiemy, przyniosło obfity owoc – Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielką Nowennę, Tysiąclecie Chrztu Polski i wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.
W obecną, 60. rocznicę uwięzienia sługi Bożego Prymasa S. Wyszyńskiego kardynał Kazimierz Nycz, abp metropolita warszawski, wystosował do wiernych list, w którym czytamy:
„Ta smutna rocznica jest okazją do refleksji i modlitwy za Kościół warszawski, ale także modlitwy o beatyfikację Sługi Bożego Prymasa Tysiąclecia.
Stale winniśmy powracać do słów: “Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”, jakie wypowiedział Ksiądz Prymas przed swoim uwięzieniem.
Bóg, który z cierpienia i ofiary wyprowadza dobro, sprawił, że prymasowskie uwięzienie zaowocowało przygotowaniem Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego i nowenny przed obchodami 1000-lecia chrztu Polski.
Sercem nowenny stała się Peregrynacja Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej we wszystkich parafiach naszej Ojczyzny. Aktualnie polskie parafie przeżywają ponowienie tamtej peregrynacji.
My, w naszej Archidiecezji rozpoczniemy nawiedzenie Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej 14 i 15 czerwca 2014 roku.
Naszym przygotowaniem do tego wydarzenia będzie także nowenna. Chcemy we wszystkich parafiach, wspólnotach i rodzinach dobrze przygotować się do tych uroczystości już teraz i w kolejnych miesiącach.
To duchowe przygotowanie rozpoczynamy właśnie w środę – 25 września br. – w rocznicę aresztowania Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Treścią nowenny będą złożone wówczas i ciągle nie wypełnione do końca Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego.
Rozważajmy je przez kolejne 9 miesięcy w specjalnych nabożeństwach, a po Mszach świętych w każdą niedzielę odmawiajmy wspólnie prymasowski Akt osobistego oddania się Matce Bożej”.
Ewa Czumakow