Nakładem wydawnictwa Znak ukazała się książka Błogosławieni, święci, szczęśliwi autorstwa kard. Grzegorza Rysia. To zasadniczo, ale nie wyłącznie, homilie – niekiedy całe teksty, innym razem fragmenty – wygłoszone przez arcybiskupa, dziś kardynała, na przestrzeni ostatnich lat do różnego odbiorcy – począwszy od dzieci, poprzez wspólnoty, zgromadzenia zakonne, ludzi zebranych na oficjalnych uroczystościach. Czytając te teksty uświadomiłam sobie, jaką wiedzę o świętych i jakie nimi zainteresowanie, mimo trudnych początków (tu odsyłam do wstępu do książki), ma autor.
W książce kardynała świętość nie równa się doskonałości. Autor pomaga prawdziwym postaciom wyłonić się zza (często przedziwnych) hagiograficznych opisów i nieprawd, w które obrosły ich życiorysy. Dzięki lekturze możemy w taki nieschematyczny sposób spojrzeć między innymi na świętych Piotra, Faustynę, Ritę z Cascii, Brata Alberta, Franciszka, Marcina z Tours, Mikołaja (który wcale nie dawał prezentów grzecznym dzieciom). Na deser tekst O świętym Karolu Boromeuszu, który zreformował Kościół, choć się nie nadawał i nie zasługiwał – jakże przemyślanie umieszczony właśnie na końcu tego wydania! Czytamy i oto zza zasłony legend wychodzą ku nam wcale nie tacy słodcy, wcale nie bezgrzeszni święci. To ci, którzy idąc drogą życia odkryli i wypełnili swoją misję, a zrobili to z miłości do Chrystusa, odnajdując Go w człowieku i tak stali się święci, błogosławieni i szczęśliwi. Czasem trudno ich zrozumieć, wielokrotnie wcale ich zachowań nie chcielibyśmy naśladować. Jak zauważa kardynał: „Święci to są ludzie, o których najczęściej nie wiadomo, co myśleć”. Ale myśleć warto – co jego, czy ją, skłoniło do takiego zachowania, takich wyborów, do takiej, nie innej wypowiedzi? Co mi to mówi o Bogu, o człowieku, o mnie samym, do czego mnie wzywa, zachęca?
Ludzi, którzy cenią sobie wiedzę i styl wypowiedzi kardynała Rysia do lektury nie trzeba będzie zachęcać. Powinna też przypaść do gustu tym Czytelnikom, którzy nie mają wątpliwości, że święci to nie li tylko historia Kościoła, ale wciąż aktualne i inspirujące autorytety. Pozostałym podpowiem, że warto po książkę sięgnąć, bo to opowieści, w których można się przejrzeć, by potem pewniej wyruszyć dalej własną ścieżką, bo, parafrazując powiedzenie Carla Acutisa – rodzimy się jako oryginały, a nie kopie i każdy ma swoją własną drogę do przebycia. A jak podkreśla kard. Ryś: „Trzeba mieć w sobie odwagę, żeby być twórczym w jej realizacji.”
/mdk