Świętość życia a wolność

2013/01/12

Zadaniem świeckich chrześcijan jest tworzenie “nowego stylu życia” – mówił Jan Paweł II

Działające w wielu krajach ruchy obrony życia to formacje stosunkowo nowe. Dlaczego powstały? Czy są potrzebne? Czy we współczesnym świecie życie rzeczywiście potrzebuje obrony? Jeśli tak, to co mu zagraża?

Na te pytania najpełniejszą odpowiedź dał Jan Paweł II. Te tematy stanowią podstawę nauczania papieskiego, są także przedmiotem jego prac naukowych powstałych we wcześniejszym okresie.

Człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa

To, co Papież i wszyscy obrońcy życia piętnują jako niedopuszczalne, to aborcja, eutanazja, sterylizacja, antykoncepcja, techniki sztucznego zapłodnienia, a także tak poniżające praktyki, jak prostytucja czy pornografia, by wymienić tylko najważniejsze.

Ale Papież w swej diagnozie idzie jeszcze dalej i mówi nie tylko o pojedynczych zjawiskach, ale o „cywilizacji śmierci”, gdyż żąda się dla tych praktyk sankcji prawnych: „(…) dostrzegamy nowe aspekty – mówi Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae – nieznane w przeszłości, oraz nowe problemy niezwykłej wagi, związane z faktem, że w świadomości zbiorowej te zamachy na życie tracą stopniowo charakter Ťprzestępstwať i w paradoksalny sposób zyskują status Ťprawa ť, do tego stopnia, że żąda się uznania ich pełnej legalności przez państwo, a następnie wykonywania ich bezpłatnie przez pracowników służby zdrowia” (s.20).

Kultura jest tożsamością wspólnoty i budowana jest na wartościach najważniejszych. Jest to przede wszystkim absolutyzowanie wolności jednostki i odrzucenie prawdy o człowieku. Człowieka zaś nie można zrozumieć bez Chrystusa, co nieustannie przypominał Ojciec Święty. Jest zatem konieczne oparcie rozważań o życiu na fundamencie biblijnym. Być może bowiem, człowiek współczesny utracił poczucie prawdziwej godności, a przeniósł ją w sferę dobrobytu, użyteczności i sukcesu.

Ja jestem Prawdą

W Księdze Rodzaju zawarty jest obraz stworzenia świata. Bóg Stwórca z mocy swojego słowa, z wszechmocy, powołuje świat i widzi, że wszystko, co stworzył jest dobre. Zatem wszelki byt jest dobrem. W stworzony świat Bóg wpisał niezmienne prawa natury. Człowiek, który także podlega tym prawom, został jednak stworzony inaczej niż cały świat przyrody. Został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, jako istota wolna i rozumna. Otrzymując coś z boskości, otrzymał możność współpracy z Bogiem, który zawarł z nim przymierze – ma czynić sobie ziemię poddaną w określonych przez Boga ramach. Bóg, czyniąc człowieka wolnym, stawia mu jedno ograniczenie: nie może zerwać owocu z drzewa wiedzy o dobru i złu, bo to przyniesie mu śmierć.

Wiedzy, co jest dobre, a co złe, człowiek więc nie może zdobywać sam na własną rękę, wymyślić jej; udziela jej tylko Bóg, który jest Panem życia. Jednakże, jak wiemy z dalszego opisu biblijnego, pierwsi ludzie w raju dali się skusić szatanowi, który mówi: zerwijcie ten owoc, a będziecie jako bogowie. Posiądziecie mądrość boską, bez Boga, poza Bogiem. Ten grzech nieposłuszeństwa został nazwany w teologii chrześcijańskiej grzechem pierworodnym. Skłonność do buntu, nieposłuszeństwa, do odmowy współpracy z Bogiem została niejako zaszczepiona wszystkim ludziom.

W tym pierwszym starotestamentowym etapie historii człowiek przez nieposłuszeństwo sprowadza na siebie bezsensowną śmierć. Został powołany do życia z Bogiem, gdy tymczasem śmierć ma go od Boga oddzielić na zawsze.

Jak wielkim wydarzeniem musiało być dla pierwszych chrześcijan narodzenie, nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, że gotowi byli za wiarę w Niego oddać swoje życie, tego nie potrafimy sobie wyobrazić. Jezus mówi: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem, kto we Mnie wierzy, choćby umarł, ma życie wieczne”. Bóg staje się człowiekiem, przychodzi do ludzi, aby ich odkupić i wybawić od śmierci. Bóg w Chrystusie objawia samego Siebie, a zarazem objawia nam w Nim prawdę o człowieku. Chrześcijaństwo oparte jest na wydarzeniu, a nie na koncepcji filozoficznej. Jezus nie mówi: Ja wiem, co to jest prawda, lecz – Ja jestem prawdą, Ja jestem życiem. A św. Jan dopowiada jeszcze: „Bóg jest miłością”. Jest miłością, to znaczy formą bytu Boga jest miłość.

Człowiek i wolność

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” – mówi Chrystus. Wolność jest nieodłączna od prawdy. Prawdy o Bogu i o człowieku. Współcześnie zaproponowano rozumienie wolności jako zdolność mówienia „nie”. Sprzeciwianie się, bunt, nieposłuszeństwo przybierają atrybuty boskie, gdyż człowiek chciałby tworzyć własną prawdę. Są więc dwie drogi wolności: albo miłość, albo bunt.

Bóg-Człowiek, Jezus, objawił nam prawdę o człowieku jako osobie. Osoba jest bytem autonomicznym, osobnym, bytem w sobie (niejako wewnętrznym), a jednocześnie skierowanym ku komuś innemu (na zewnątrz), do tego stopnia, że nie można jej zrozumieć bez tego odniesienia. Najpełniej pojęcie osoby zawarte jest w tajemnicy Trójcy Świętej. Formą bytu Osób Boskich jest miłość doskonała, której nie potrafimy ogarnąć rozumem. Ale Chrystus przybliża nam pojęcie miłości w obrazie krzewu winnego. Chrystus (Miłość) jest krzewem, a Jego uczniowie (my) wszczepieni w Niego są winoroślami. Każdy zachowuje siebie i jednocześnie jest złączony z Chrystusem i z innymi w jednej rzeczywistości.

W naturę człowieka jest wpisana możliwość uczestnictwa w życiu Boga, który obdarzył człowieka istnieniem, oraz możliwość tworzenia związków z innymi ludźmi, dzięki czemu urzeczywistnia on siebie. Drugi człowiek nie jest więc ograniczeniem mojej wolności, lecz warunkiem jej spełnienia. Wolność można realizować tylko z innymi, a spełnieniem wolności jest miłość. Czym jest miłość? Miłość we mnie, miłość do bliźniego? Takie pytanie w dobie apatii i nihilizmu jest szczególnie ważne. Miłość w nas jest łaską, którą niezasłużenie otrzymaliśmy jako możliwość przyjęcia do naszego serca Chrystusa-Miłości. Przyjęcie miłości jest wolnym aktem, nikt nie może nas do niej przymusić.

Mówienie i pisanie o świętości życia jest konieczne, ale niewystarczające. Wiedza o dobru nie jest przecież równoznaczna z samym dobrem. Potrzebna jest żywa wiara pierwszych chrześcijan, owi świadkowie składający świadectwo, o których tak dopominał się Jan Paweł II. Bo obrona życia jest nierozerwalnie związana z postawą religijną. Kto mógł pomyśleć w czasach przedateistycznych o konieczności bronienia życia? Nikt. Bo życie było najwyższą wartością. Owszem, popełniano grzechy przeciw piątemu przykazaniu, ale zawsze było to traktowane jako zbrodnia. Dopiero rozprzestrzeniający się ateizm spowodował kryzys wiary, moralności, a wreszcie zamach na życie i to usankcjonowany prawem. Dlatego Jan Paweł II, znając wszystkie zagrożenia we współczesnej cywilizacji, tak często mówił, że: „Zadaniem świeckich chrześcijan jest tworzenie Ťnowego stylu życiať, którego treścią jest miłość Chrystusa”.

Czy skażony grzechem pierworodnym człowiek może się zdobyć na taką miłość, do jakiej jest powołany? Chrystus mówi: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Ale z Chrystusem wszystko jest możliwe. W drugim przykazaniu miłości otrzymujemy nakaz: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. To znaczy, że jeśli poznam siebie i przyjmę swoją ludzką kondycję, swoją grzeszność – będę wiedział, że bliźni jest wobec Boga tym, kim jestem ja sam. To prawda, że człowiek nie jest zdolny do miłości doskonałej z powodu swojej grzeszności, ale jeśli wierzy w obietnicę Chrystusa, musi iść tylko w tym kierunku, ku doskonałości. Powiedzmy wreszcie o śmierci i życiu wiecznym. Papież często przypominał, że życie jest nam dane i zadane. Życie doczesne jest zadaniem, które wypełniamy w nadziei, w perspektywie życia wiecznego. Świętość życia wynika z tego, że jest ono stworzone przez Boga, odkupione krwią Chrystusa i przeznaczone do wieczności, czyli do powrotu do Boga. Moje życie nie jest więc całkowicie moje, tak jak rzecz, i nie mogę nim dowolnie rozporządzać. Czym zatem jest wolność? Najkrócej mówiąc, wolność (która jest darem od Boga) to możność czynienia dobra (na miarę ludzką, ale na podobieństwo Boga).

Wolność jest nierozerwalnie złączona z prawdą o człowieku, o której mówiliśmy. Lecz ci, którzy się buntują, odpowiadają na to: nie ma jednej prawdy, musimy być tolerancyjni, więc każdemu wolno mieć swoją prawdę. Odrzucają zatem wartości moralne wynikające z Dekalogu i przyjmują doraźne opinie, subiektywne odczucia. Powołują się też na demokrację – na racje większości. Zdanie większości może dotyczyć tylko spraw społecznych, ekonomicznych, politycznych, ale nie moralnych. Nie może być głosowania w sprawie aborcji czy eutanazji. Nie możemy głosować w sprawie „unowocześnienia” Dekalogu.

Wolność a moralność

Człowiek od czasów rewolucji francuskiej, w XIX i XX wieku, na niespotykaną skalę uległ pokusie, by zająć miejsce Stwórcy (będziecie jako bogowie). Powstało przekonanie, że człowiek jest z natury dobry, samowystarczalny, zwłaszcza z pomocą nauki i techniki, i że Bóg i wartości religijne ograniczają jego wolność i rozwój. To stało się przyczyną prometejskiego ateizmu, gdzie dowartościowana została całkowita samodzielność, nieograniczona wolność, tworzenie raju na ziemi.

Dalszą konsekwencją takiego błędnego myślenia jest przekonanie, że „z natury dobry człowiek” nie grzeszy, a jeśli jest zły, to z powodu warunków materialnych lub innych czynników zewnętrznych. Zaczęło więc zanikać poczucie grzechu pierworodnego, poczucie grzeszności i potrzeby odkupienia. Zamiast tego pojawił się postulat wyzwolenia. Wyzwolenia nie tylko od biedy i ucisku, ale także od religii, od wszelkich więzów. Powstały mity i utopie: mit postępu – głoszący, że nauka i technika rozwiążą z czasem wszystkie problemy – oraz związany z nim konsumpcjonizm (postawa „mieć”). Powstał też swego rodzaju mesjanizm obiecujący człowiekowi zbudowanie królestwa szczęścia na ziemi dzięki właściwym strukturom społeczno- politycznym.

Te utworzone przez człowieka „religie” świeckie odrzucające Boga wytworzyły wielkie zagrożenia i nowe formy alienacji. Zamiast więc obiecywanej wolności powstało zniewolenie, przymus, uzależnienie od wytworów ludzkich. Największy chaos i destrukcję spowodowała „rewolucja seksualna” lat sześćdziesiątych XX wieku. Zerwane zostały związki między sferą seksualną a małżeństwem, a co za tym idzie również między seksem a prokreacją. Jeżeli seks został oderwany od małżeństwa i od prokreacji, to każda forma seksu (masturbacja, homoseksualizm) zaczęła być uważana jako równoważna. Odrzucając racje obiektywne, zaczęto się powoływać na racje subiektywne (przyjemność, satysfakcja), a także na wyzwolenie z przesądów i na „prawo” człowieka. A więc aborcja czy antykoncepcja z tego egoistycznego punktu widzenia określane są jako „prawo” kobiety.

Powiedzmy jeszcze raz, że kierując się subiektywnymi kryteriami („lubię”, „podoba mi się”) możemy wybrać: potrawę, ubranie, samochód, proszek do prania, miejsce spędzenia wakacji itp., ale nie aborcję, eutanazję czy antykoncepcję. Te problemy można rozważać tylko w kontekście norm moralnych i prawa naturalnego. Postępowanie według subiektywnych, indywidualnych „prawd” prowadzi do instrumentalnego traktowania człowieka, do wykorzystywania go jak rzecz. W dobie wszechwładzy rynku i rachunku ekonomicznego człowiek postrzegany jest też jak towar. Liczy się jego użyteczność. Pożyteczny czy nie? Jeśli nie, powinno się go wyeliminować, bo jest obciążeniem. A obciążeniem są ułomni, bezdomni, starzy, chorzy, wszyscy słabi. Taki jest efekt wolności bez moralności, której naczelnym hasłem jest: „robię, co chcę”.

 

Jolanta Klecel

Artykuł ukazał się w numerze 1/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej