Szkoda, że w dzisiejszych czasach potrzebne jest jasne określenie polityki jako „dobrej” lub „złej”. Arystoteles politykę uważał przecież jako sztukę rządzenia państwem, która ma na celu dobro wspólne. Jeżeli jednak przywykliśmy już do nadawania jej takiego, czy innego miana, porównajmy ją – jak to zresztą robi sam papież Franciszek – do budowy domu.
Dom musi stać na czymś twardym, solidnym – fundament musi sięgać głęboko w glebę, by zdołał utrzymać kubaturę budynku przy silnych wiatrach albo gdy teren jest grząski. Załóżmy, że to jest nasza tożsamość i wiara – kształtujemy swoje życie na Bogu, musimy wiedzieć, kim jesteśmy, znać naszą historię jako narodu, ale warto także znać tę historię z drzewa genealogicznego każdego z nas –historia jest przecież nauczycielką życia.
Jeżeli ściany i dach są wykonane z nieprawidłowo dobranego budulca, to w domu będzie zimno i mokro przez kapanie z sufitu. Są to granice, wewnątrz których powinniśmy mieć swój azyl, żebyśmy, niezagrożeni żadnymi czynnikami zewnętrznymi, czuli się bezpiecznie.
Prace wykończeniowe – w doborze koloru ścian, wzorze kafelków, rodzaju i rozmieszczeniu mebli uczestniczy przecież mąż i żona, mężczyzna i kobieta. Dwa charaktery i dwa spojrzenia. On – praktycznie i dokładnie, Ona – estetycznie i z finezją. Pertraktacje między stronami potrafią zająć sporo czasu. Czy nie jest to funkcjonujące w państwie prawo? Prawo, do ideału którego tak trudno dojść? Aby nie było tylko dura lex, sed lex, ale by było pro publico bono.
Franciszek mówi, że autentyczne życie polityczne, które opiera się na prawie i na szczerym dialogu między stronami, odnawia się z przekonania, że każda kobieta, każdy mężczyzna i każde pokolenie zawierają w sobie pewną obietnicę, która może wyzwolić nowe energie relacyjne, intelektualne, kulturowe i duchowe.
Wreszcie ekipa budowlana – złożona z robotników starszych, czyli doświadczonych, znających od podszewki sztukę budowlaną, jak i młodszych, posiadających więcej zapału, sił, innowacyjnych pomysłów, wdrażających w życie nowe techniki budownictwa – gdy będą współpracować, słuchać jedni drugich i wypracowywać kompromisy – zbudują dokładnie to, czego oczekuje od nich inwestor. Są to politycy, do których tegoroczne orędzie jest kierowane. Papież apeluje, by ci starsi nie dążyli jedynie do dbania i ochrony interesów swoich, czy innych „równiejszych” (interesów samych w sobie, ale też samego rządzenia, które uzależnia jak narkotyk, ale chyba w największej mierze interesów własnej kieszeni), ale by dając dobry przykład młodemu pokoleniu, pracowali na rzecz całego narodu. Aby uprzywilejowane jednostki nie skazywały młodych ludzi na pozostawanie na marginesie społeczeństwa, ponieważ obowiązek budowania przyszłości powinien spoczywać na barkach wszystkich, oczywiście z poszanowaniem obu stron. Kompromisy wybudowane w pocie czoła pozostawią szacunek. Pielęgnowany szacunek poskutkuje zaufaniem. Zaufanie stworzy pokój.
Wszystko to brzmi jak z najpiękniejszej bajki, dlaczego jednak świat tak nie wygląda? Tak jak w budowie domu, tak i w życiu, zdarzają się sytuacje nerwowe, konfliktowe, czy nawet buntownicze i agresywne. To konsekwencja chęci poznania „dobra i zła” naszych praprzodków Adama i Ewy – tak będzie do końca czasów. Relacje międzyludzkie nie są takie proste, a wśród konkurentów politycznych spotęgowane wielokrotnie. Zamiast słownej walki na racjonalne argumenty merytoryczne jesteśmy świadkami irracjonalnych walk na „czarny PR”, oszczerstwa i wulgarność. Polityka zatem służy pokojowi, jeżeli wyraża się w uznaniu charyzmatów i zdolności każdej osoby – podkreśla papież.
Oczywiste jest, że świat zglobalizował się i proces ten będzie postępował, jednak tym bardziej potrzebni są ludzie głoszący Dobrą Nowinę. Wierni, dla których nie jest tylko pustym sloganem jedynie hasło „braterstwo”, ale ci, którzy w sercu noszą również zakorzenione jeszcze trzy: Bóg, Honor i Ojczyzna. Chciałoby się zapytać: skąd pozyskać takich ludzi, skoro jest w ich liczbie coraz większy deficyt? Z odpowiedzią przychodzi nam sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński: nie trzeba oglądać się na innych, na tych lub owych, może na polityków, żądając od nich, aby się odmienili. Każdy musi zacząć od siebie, abyśmy prawdziwie się odmienili. Wtedy każde następujące po sobie pokolenie posiadać będzie w swoich zasobach wielu „budowniczych pokoju”, autentycznych świadków „Księcia Pokoju”, który chce dobra i szczęścia rodziny ludzkiej.
Mateusz Gawroński
/md