Życie wielu artystów było burzliwe, pełne zawirowań i kontrowersji. Nierzadko było to częścią, zaplanowanego lub nie, marketingu. Im więcej szumu wokół życia prywatnego twórcy, często tym lepiej sprzedawały się jego dzieła. Oprócz takich, którzy łamali uznane w swoim czasie normy moralne, byli też tacy, którzy dopuścili się czynów niedopuszczalnych. Czy warto znać w takim razie życiorysy artystów? I co z tą wiedzą zrobić – zastosować cancel culture, czy podziwiać samo dzieło ze świadomością, jakim twórca był człowiekiem? A może lepiej nie wiedzieć i nie rujnować sobie obrazu podziwianej persony?
Przykładów można by mnożyć sporo – od muzyków, poprzez malarzy, na reżyserach filmowych kończąc. Od postaci żyjących w renesansie do takich żyjących i tworzących do dzisiaj. Nie trzeba też szukać daleko – okropności dopuszczają się tak Włosi, Francuzi, Amerykanie, jak i Polacy.
Woody Allen
Zacznę jednak od artysty, który zainspirował mnie do tego tekstu. Oglądałam bowiem niedawno dokument o procesie między Woodym Allenem a Mią Farrow. Zupełnie nieświadoma, czego dotyczy. Zakładałam, że w grę wchodzi jakaś batalia sądowa o opiekę nad dziećmi lub przypadek podobny do głośnej niedawno sprawy między Johnnym Deppem i Amber Heart. Film dotyczył jednak czegoś o wiele mroczniejszego. Wypowiadała się w nim kobieta, którą jako niemowlę Allen i Farrow adoptowali wspólnie, będąc w wieloletnim niesformalizowanych związku. Na przestrzeni kilku godzin dokumentu przywoływane są wspomnienia samej Dylan Farrow, jej adopcyjnej mamy Mii oraz wielu różnych przyjaciół rodziny, opiekunek, a także krytyków filmowych i znawców twórczości znanego nowojorskiego reżysera. Umieszczono też fragmenty wywiadów, rozmów telefonicznych i audio-pamiętnika – jako głos oskarżanej w dokumencie strony. Woody nie zgodził się bowiem na udział w nagraniach.
Z materiału wynika jasno, iż Allen zachowywał się na przestrzeni lat nieodpowiednio względem córki, chodził nawet z tego powodu na terapię. W 1992 roku Mia oskarżyła partnera o molestowanie 7-letniej wówczas Dylan. Reżyser do dzisiaj wypiera się zarzutów, twierdząc, że aktorka wymyśliła wszystko z zazdrości. Allen porzucił ją bowiem dla Soon-Yi Previn, adoptowanej córki Farrow, z którą łączyła go intymna relacja jeszcze kiedy dziewczyna nie była pełnoletnia. Oficjalnie związali się jednak, gdy Soon-Yi miała 21 lat, a Allen 67, i są małżeństwem do dzisiaj.
W dokumencie pokazano wiele dowodów na tuszowanie sprawy, kupowanie urzędników i polityków przez Woody’ego, dzięki czemu do dzisiaj nie odpowiedział za swoje czyny. Zdecydowanie smuci fakt, iż jeżeli walkę toczymy przeciwko komuś bogatemu, wpływowemu, ale przede wszystkim lubianemu przez opinię publiczną, może nie udać się zwyciężyć, nawet z prawdą po naszej stronie.
Co prawda, po latach walki Dylan o to, aby prawda ujrzała światło dzienne, w końcu aktorzy i aktorki oświadczają, że żałują pracy z reżyserem i odmawiają wystąpienia w nowych projektach Allena. Deklarują też wiarę w słowa córki Allena i Farrow.
Roman Polański
Innym światowej sławy reżyserem, tym razem pochodzącym z naszej ojczyzny, a na którym ciążą podobne oskarżenia, jest Roman Polański. W 1977 roku został on oskarżony o gwałt na 13-latce, który miał mieć miejsce w USA. Twórca „Pianisty” i „Dziecka Rosemary” uciekł jednak przed wymiarem sprawiedliwości wyjeżdżając w 1978 roku do Francji. W przeciwieństwie do Allena, Polak przyznał się do popełnionego czynu.
Popełniłem błąd, a moja rodzina płaci za to cenę prawie pół wieku później. Przyznałem się do winy w przypadku nielegalnego stosunku seksualnego z nieletnią. To godne pożałowania, zawsze to mówiłem i napisałem również do Samanthy – powiedział Polański magazynowi „Paris Matsch” w 2019 roku.
Sprawa faktycznie nadal ciągnie się za reżyserem, gdyż często dochodzi do protestów, kiedy prezentowane są jego filmy. Gdy w 2020 roku film „Intryga” otrzymał nominację do prestiżowej francuskiej nagrody filmowej „Cezar”, przyznający ją zarząd Akademii Sztuki i Techniki Filmowej podał się do dymisji.
Pablo Picasso
Zmieniając obszar sztuki i zarzucanych czynów, chcę wywołać „do tablicy” malarza, który określany jest jako jeden z największych XX wieku. Rewolucjonista sztuki, absolutnie każdy zna jego nazwisko, a języku polskim utarło się nawet, że chcąc powiedzieć o kimś niezwykle utalentowanym, szczególnie plastycznie, mówimy Picasso.
Każdy coś tam słyszał, że był z niego kobieciarz, ale „który artysta nie był”. Oczywiście, nie można porównać Picassa do Allena i Polańskiego, którzy dopuścili się przestępstw, gdyż on wchodził w relacje dobrowolne z kobietami młodszymi od siebie, ale (z jednym wyjątkiem) pełnoletnimi. Jednak kobiety w swoim życiu traktował okrutnie, czego wynikiem były samobójstwa dwóch z nich i szaleństwo dwóch innych. Jedna, kiedy umierała na gruźlicę, była nieustannie zdradzana przez partnera.
Paul Gauguin
Zostając na malarskim „podwórku”, ale wracając do związków z nieletnimi, porozmawiajmy o francuskim artyście, który zasłynął przede wszystkim obrazami pełnymi żywych kolorów przedstawiającymi mieszkańców i zwyczaje Tahiti. To najczęściej jest wszystko, co wiemy o Gauguinie. Może niektórzy jeszcze kojarzą, że przyjaźnił się z Vincentem Van Goghiem.
Paul Gauguin ożenił się w 1873 roku z Dunką Mette-Sophie Gad, z którą miał pięcioro dzieci. W pewnym momencie sztuka okazała się jednak ważniejsza i w 1886 roku malarz zamieszkał w kolonii artystycznej w Pont-Aven. Odbywał liczne podróże, podczas których malował, aż wreszcie trafił na Tahiti (Polinezja Francuska). Podczas pierwszej wizyty na wyspie, Gauguin związał się z 13-letnią mieszkanką wyspy, która urodziła mu dziecko. Po kilku latach opuścił jednak ją i Tahiti. Po powrocie do Paryża miał romans z kolejną niepełnoletnią dziewczyną, tym razem 14-letnią, czym szybko zraził do siebie większość sponsorów. W 1895 roku postanowił wrócić na wyspy, gdzie wdał się w kolejny romans z 14-latką, którą porzucił ze swoim kolejnym dzieckiem. Pod koniec życia wyprowadził się na inną wyspę w obrębie Polinezji Francuskiej, gdzie zbudował posiadłość, którą nazwał Domem Rozkoszy, gdzie mieszkał z kolejną nastoletnią dziewczyną.
Przykłady się mnożą
Można by jeszcze wymienić chociażby Michaela Jacksona, który był w kilku okazjach oskarżany o molestowanie młodych chłopców, nigdy jednak nie został skazany. Wśród polskich sław można też wskazać malarza Władysława Strzemińskiego lub muzyka Jacka Kaczmarskiego, którzy znęcali się fizycznie nad swoimi żonami i psychicznie nad dziećmi. Można do listy dodać też, trochę „z innej beczki”, Richarda Wagnera, kompozytora i dyrygenta, który był zagorzałym antysemitą, a jego muzyka była ulubioną Adolfa Hitlera.
Listę można pewnie ciągnąć dalej, ale tutaj pojawia się pytanie, stawiane również w dokumencie o Woodym Allenie – czy mamy teraz przestać oglądać jego filmy, bo 30 lat temu molestował swoją adoptowaną córkę? W przypadku amerykańskiego reżysera sprawa ma kolejną stronę – większość jego filmów, jeżeli nie wszystkie, ukazują związek starszego mężczyzny z o wiele młodszą, najczęściej 17, 18-letnią dziewczyną. Wygląda, jakby były próbą normalizowania takiej sytuacji. Znając już kawałek życiorysu Allena, brzmi znajomo, prawda? I zarazem niepokojąco.
W tym wypadku warto wziąć też kolejny czynnik pod uwagę, czyli to, że Woody nadal żyje i oglądając jego filmy, dokładamy grosz do jego fortuny. Pytanie, czy na pewno chcemy to robić. Inaczej sprawa się ma w przypadku twórców już nieżyjących.
To, czy chcemy obcować ze sztuką stworzoną przez te osoby, jest już jest kwestią indywidualną, zależną od moralności każdego. Natomiast żeby dokonać takiej oceny moralnej, trzeba pewne informacje na temat życiorysu artysty posiadać. Każdy więc musi sobie zadać pytanie, czy wiedząc to wszystko, mam nadal ochotę obejrzeć film Allena albo Polańskiego? Czy tak samo będą podobać mi się obrazy „Płacząca kobieta” Picassa lub dzieło Gauguina przedstawiające nagą, młodą tahitańską dziewczynę? Czy będę tak samo tańczyć do „Thrillera” lub śpiewać „Mury”?
Nie przeczę tutaj, co myślę jasne, talentowi, a w wielu przypadkach geniuszowi tych artystów. Nie mam też odpowiedzi na ten dylemat. Może każdy z nas, znając fakty z życia twórcy, może sam być „sędzią” i rozstrzygnąć, czy moralnie przeszkadza mu ta wiedza w odbiorze dzieła, czy nie?
/ab