Chrześcijaństwo gwarancją praw narodów

2013/01/21
Z Markiem Jurkiem, marszałkiem Sejmu RP w latach 2005-2007, przewodniczącym ugrupowania Prawica RP, . kandydatem na Prezydenta RP rozmawia Łukasz Kobeszko

Już w roku 111 9 Szydłów istnieje jako własność Książąt Krakowskich. Przywilej lokacyjny nadany zostaje 1 lipca 1329 roku przez Władysława Łokietka. Rozpoczyna się dynamiczny rozwój miasteczka. W połowie XIV w. król Kazimierz Wielki wznosi wkoło miasta mury obronne z jasnego kamienia. Wyglądają imponująco. Rysujące się na tle nieba zębate blanki przywodzą na myśl obronne miasto południowej Francji – słynne Carcassonne.

Spotykamy się w szczególnym czasie, nie sposób więc pominąć refleksji nad doświadczeniem, które przeżyliśmy 10 kwietnia. Jak polityk, będący jednocześnie zaangażowanym chrześcijaninem, odczytuje takie wydarzenia?

Jest to na pewno wstrząs, ale taki, który uświadamia nam, że w każdej chwili możemy być odwołani na sąd Boga. Wydarzenia smoleńskie pokazują, że w polityce najistotniejsze jest to, co trwałe. Nie chodzi tu więc o chwilowo wygrane wybory, o dwa lub cztery lata przez które można sprawować władzę. Ten wstrząs wywołał jednocześnie wielką falę solidarności narodowej. Nigdy chyba od dwudziestu lat niepodległości tak silnie nie identyfikowaliśmy się ze swoim państwem. Miejmy nadzieję, że wzrost tej solidarności, rozumianej jako prymat dobra publicznego nad interesami partyjnymi czy wyborczymi, będzie naprawdę trwały. W tej tragedii zobaczyliśmy kruchość ludzkiego życia i techniki, ale również kruchość socjotechniki. Wszystkie strategie propagandowe, które przygotowywała dzisiejsza władza, rozsypały się jak domek z kart. Takiego tryumfu jak tragicznie zmarły prezydent Lech Kaczyński nie odniósł żaden polski przywódca polityczny od czasów premiera Stanisława Mikołajczyka, który na krótko powrócił do Polski przed ponad półwieczem.

Sekretarz Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” ks. Mario Toso napisał, że chrześcijanie są sympatyczni, gdy działają w wolontariacie i zajmują się ubogimi, a stają się niesympatyczni, gdy mówią o naturalnej rodzinie, rozwodach, aborcji czy eutanazji. Możemy więc mieć pokusę, aby świadczyć miłość bez mówienia o prawdzie i uczynić z chrześcijaństwa zwykłą filantropię…

Przytoczona opinia potwierdza, iż w świecie Zachodu toczy się walka przeciwko cywilizacji chrześcijańskiej, a w wielu krajach przeciwko jej ostatnim elementom, które jeszcze przechowuje życie społeczne. Jeżeli chcemy, aby wartości społeczne które powstały dzięki Ewangelii były zachowane, musimy ich zdecydowanie bronić. Cywilizacja życia wymaga nie tylko pochwał i opowiadania o tzw. wartościach, ale potrzebuje naszego zaangażowania i swojej polityki. Tym bardziej dotyczy to praw rodziny, w których chodzi o zagwarantowanie materialnej strony funkcjonowania tej podstawowej wspólnoty. W żadnym wypadku nie należy jednak przeciwstawiać sobie prawdy i miłości, gdyż prawa rodziny są urzeczywistnieniem miłości społecznej, służą wspólnocie najbardziej urzeczywistniającej miłość. Rzeczywiście jednak współczesny liberalizm chce wykluczyć chrześcijaństwo z rozstrzygania wielkich sporów cywilizacyjnych. W czasach, gdy tylu chrześcijan miało nadzieję na owocny dialog ze współczesnym światem, świat liberalny ten dialog odrzuca, traktując każdy sąd i opinię moralną Kościoła jako wyznaniową, a nie racjonalną – wymagającą analizy i poważnej odpowiedzi.

Czy w związku z tym polityk lub szeroko rozumiany funkcjonariusz państwowy może mieć wpływ na stopniowe odbudowywanie tych zrębów cywilizacji chrześcijańskiej? Wielu sądzi, że procesy laicyzacji Starego Kontynentu są już nieodwracalne, a zadaniem polityków jest zapewnienie obywatelom wolności realizacji ich upodobań…

Cywilizacja istnieje w życiu społecznym przede wszystkim przez prawo, obyczaje oraz instytucje. Albo tej cywilizacji bronimy, albo zgadzamy się na to, aby była niszczona. Program państwa technokratycznego, nastawionego wyłącznie na zaspokajanie prywatnych potrzeb, dzięki którym politycy będą zyskiwać popularność i władzę to idea późnego, postrepublikańskiego liberalizmu. Pozostaje on jednak w zasadniczej kontrowersji z cywilizacją chrześcijańską. Dlatego obowiązkiem polityków, myślących już nie tylko w kategoriach wartości świata chrześcijańskiego, ale po prostu dobra społecznego jest proponowanie alternatywy. Nie mówię o alternatywie wobec technicznej sprawności państwa – sprawne państwo jest absolutnie konieczne, lecz o alternatywie dla ograniczenia roli państwa tylko do zaspokajania potrzeb konsumpcyjnych i organizowania wygodnego życia.

Widzimy dzisiaj swoiste „rozdwojenie jaźni” wśród polityków odwołujących się do chrześcijaństwa. Podczas ostatniej wizyty papieża na Malcie, prezydent tego kraju sprzeciwiał się w oficjalnych wystąpieniach rugowaniu symboli chrześcijańskich z życia społecznego. Kilka miesięcy wcześniej, ten sam przywódca spotkał się z przedstawicielami europejskich aktywistów homoseksualnych i zadeklarował sympatię wobec ich postulatów …


Polityk musi zająć stanowisko wobec napięcia pomiędzy cywilizacją chrześcijańską a kontrkulturą śmierci
Fot. Dominik Różański

Bardzo wielu polityków ze względu na oportunizm swoich strategii władzy chce działać tak, jakby nie było tego zasadniczego i zobowiązującego do zajęcia stanowiska napięcia pomiędzy cywilizacją chrześcijańską a kontrkulturą śmierci – przeciwną życiu, rodzinie i tradycji. Większość próbuje ten problem ominąć. A dotyka on kwestii odpowiedzialności politycznej. Przy rozstrzygnięciu zasadniczego wyboru cywilizacyjnego, działanie państwa przy wszystkich jego funkcjach – ekonomicznych i społecznych powinno zmierzać ku dobru. W przeciwnym razie, władz państwa demokratycznego można użyć przeciwko ludziom, życiu, prawom rodziny…

Czy zwiększenie zakresu suwerenności narodowej może pomóc w odrodzeniu cywilizacji chrześcijańskiej? Wydaje się, iż wiele korzeni kryzysu kultury leży w kurczącej się wciąż samodzielności państwa. Z drugiej strony zmierzch państwa narodowego zdaje się dostrzegać Benedykt XVI w ostatniej encyklice „Caritas in veritate”. Papież częściej mówi tam o globalnej suwerenności planetarnej oraz większych, ponadnarodowych wspólnotach…

Nie interpretowałbym w ten sposób „Caritas in veritate”. Jej fenomen polega na podkreśleniu dwóch rzeczy. Po pierwsze, że kryzys finansowy pokazał, iż państwo musi odzyskiwać swoją rolę – więc tak naprawdę nie można mówić o demokracji bez państwa narodowego, gdyż ludzie nie będą w stanie kontrolować anonimowych procesów dotyczących ich życia, niszczących ich miejsca pracy czy pozbawiających ich przedsiębiorstwa konkurencyjności na coraz szerszych, ponadnarodowych rynkach. Papież podkreśla, że te dążenia są szczególnie ważne dla narodów, które dopiero budują swoje państwa – tak jak kraje uwolnione spod dominacji komunistycznej. Po drugie – encyklika ukazuje znaczenie solidarności państw i narodów, oraz potrzebę pewnej władzy międzynarodowej. Symbioza dwóch wyżej wymienionych płaszczyzn jest stałą tendencją, występującą w nauczaniu papieży od czasów Piusa XII. Suwerenność jest czymś głęboko ludzkim. Dla Polaków, dążenie do własnego państwa było przewodnim motywem historii przez ostatnie 300 lat. Naród o kulturze katolickiej, który dokonuje zasadniczych rozstrzygnięć na rzecz naturalnej sprawiedliwości i prawa naturalnego powinien bardzo chronić swoją suwerenną władzę. Owszem, istnieje potrzeba współpracy międzynarodowej, ale w UE naszą postawą powinna rządzić zasada: tyle wspólnych instytucji i kompetencji, ile wspólnych wartości i interesów. Nie można zwiększać władzy międzynarodowej, gdy w jakiejś wielopaństwowej wspólnocie panuje istotna rozbieżność wartości, gdy zło nazywa się dobrem. Wręcz przeciwnie – trzeba wtedy przez współpracę państw dążyć do większego poczucia solidarności, czyli działania w interesie wszystkich. Dlatego krytykowałem Traktat Lizboński, który zwiększył władzę UE bez żadnych dowodów zwiększenia solidarności w jej polityce.

Mówi się, że polityka to sztuka realizowania rzeczy możliwych. Jak w tej rzeczywistości ma odnaleźć się polityk chrześcijański? W 2007 roku odszedł Pan z ugrupowania będącego wówczas u władzy i przestał pełnić stanowisko Marszałka Sejmu. Domagał się Pan zapisania w ustawie zasadniczej gwarancji życia dla nienarodzonych. Nawet ze strony niektórych polityków bliskich Kościołowi pojawiły się wówczas opinie, iż Pańskie działania stanowić mogą burzenie konsensusu istniejącego w Polsce w kwestii aborcji…

Polityka zawsze wymaga stopniowości i brania pod uwagę okoliczności. Nie polega na naiwnej wierze, iż w każdej chwili, środkami publicznymi osiągniemy idealną sprawiedliwość. Problem leży w tym, czy państwo stoi na straży wartości naturalnych, po stronie człowieka. Państwo być po stronie moralności publicznej, rodziny, prawa do życia, tradycji i dziedzictwa kultury. Są to rzeczy, do których ludzie mają po prostu prawo. Jeżeli państwo je odrzuca, nie jest po stronie wartości ludzkich. Nie można realizować w polityce sprawiedliwości, a przynajmniej nie może na taką politykę godzić się chrześcijanin, jeżeli wyraźnie nie mówimy, że społeczeństwo powinno być zorganizowane w sposób chroniący życie najsłabszych i moralność publiczną – a więc przeciwdziałając takim zjawiskom jak zorganizowany nierząd, zniewalanie kobiet czy pornografia. Jeżeli godzimy się na społeczeństwo relatywistyczne, to godzimy się na społeczeństwo dekadenckie. Polityk który tego nie zauważa, zaprzecza swojej własnej odpowiedzialności. Prace konstytucyjne, o których Pan wspomniał, nie szły tak daleko. Korzystając z wyjątkowej okazji, jaka powstała po śmierci Jana Pawła II, dążyliśmy do konstytucyjnego potwierdzenia fundamentu praw człowieka. Prawa te nie są pochodną pragnienia do zadowolenia życiowego tych, którzy mają siłę się tego domagać, ale pochodna godności wszystkich, niezależnie od wieku, stanu zdrowia i stopnia satysfakcji życiowej. To zostało zanegowane. Ustawa, o której Pan wspomniał została w ubiegłym roku, w trybie absolutnie pozaprawnym, radykalnie obalona. Mam na myśli „sprawę Agaty”, gdy minister zdrowia, pod wpływem „Gazety Wyborczej” zmieniła zupełnie interpretację obowiązującego prawa. Ciąża będąca wynikiem przestępstwa – określenie, które dawniej oznaczało wyłącznie przypadki domniemanego gwałtu, od ubiegłego roku pokazuje, że każde dziecko poczęte w związku nastolatków może być zabite. Na coś takiego nie możemy się zgadzać! Był to jeden z największych dramatów naszego ostatniego dwudziestolecia. Nie może on przejść niezauważony!

Niektórzy są zdania, że w dobie globalizacji walka o chrześcijańską konstrukcję danego państwa jest z góry skazana na niepowodzenie – mamy przecież otwarte granice, kto chce przerwać ciążę, może w każdej chwili jechać do Amsterdamu lub Londynu…

Ten ostatni argument pokazuje, że nasze obecne zaangażowanie chrześcijańskie powinno mieć wymiar europejski. Europa nie zobowiązuje nas do wzięcia w nawias naszego chrześcijaństwa! Kto tak mówi obraża wielki europejski testament Jana Pawła II, którym była adhortacja „Ecclesia in Europa”. W dzisiejszym świecie otwartych granic i gospodarki, ale też łatwej proliferacji patologii społecznych, współpraca międzynarodowa powinna służyć nie podważaniu ładu moralnego, tylko jego obronie. Cywilizacja chrześcijańska jest w kryzysie w całej Europie. Nie zmienimy tego faktu w ciągu kilku miesięcy czy nawet lat. Ale możemy dzisiaj budować na skalę europejską silną opinię chrześcijańską. To o co walczymy, to elementarne prawa ludzkiej sprawiedliwości, a chrześcijanie mają szczególny obowiązek je chronić. Nie postępując po ludzku nie mamy szansy na wypełnienie zasad wiary. Chrześcijaństwo nie jest gnozą, która jest dostępna nielicznym i propozycją, którą można przyjąć w celu udoskonalenia życia lub odrzucić i prowadzić życie równie dobre i doskonałe. W planie moralnym i społecznym jest zbiorem elementarnych zasad sprawiedliwości, bez których główna część orędzia wiary – zbawienie i wypełnianie woli Bożej, jest w planie ludzkim nie do zrealizowania. Te wartości muszą być podejmowane w debacie publicznej i rozstrzygane na rzecz dobra wspólnego i na rzecz człowieka. Ich odrzucenie zawsze prowadzi do niesprawiedliwości. Ostatecznym sensem dobra wspólnego, jako celu istnienia narodów i państw jest ochrona każdego człowieka.

Członkostwo Polski w UE było pokazywane jako szansa na reewangelizację Europy. Czy po sześciu latach naszej obecności w Unii ten proces się rozpoczął?

Myślę, że tego typu oczekiwania były bardzo przesadne. Jednak to co, Polska może teraz to zrobić, to uruchomić chrześcijańską dynamikę Starego Kontynentu. Należy uświadamiać, że to nie chrześcijańska krytyka aborcjonizmu czy homoseksualizmu stanowi zagrożenie dla praw człowieka, lecz przeciwnie – to polityczny aborcjonizm i homoseksualizm uderzają w prawa człowieka. Możemy pokazywać, że cywilizacja chrześcijańska jest gwarancją dobra wspólnego narodów i praw poszczególnych ludzi.

Artykuł ukazał się w numerze 6-7/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej