Z profesorem Wojciechem Roszkowskim rozmawia Marta Kowalczyk.
Kiedy tak naprawdę zapadła decyzja o takiej formule kompromisu, jakim były czerwcowe wybory parlamentarne w Polsce w 1989 roku?
Decyzję taką – o powołaniu Senatu, w pełni wolnych wyborach do niego, 65% większości strony rządowej w Sejmie oraz utworzeniu urzędu prezydenta wybieranego przez Sejm i Senat razem – uzgodniono podczas rozmów Okrągłego Stołu.
Czy droga niepełnych wyborów demokratycznych jako sposób wychodzenia z komunizmu, z dzisiejszej perspektywy wydaje się słuszna czy należało szukać innego wyjścia?
Uważam, że wynegocjowanie początku transformacji ustrojowej w formie Okrągłego Stołu było drogą słuszną, tyle, że wynik wyborów z 4 VI 1989 r. wykazał, że społeczeństwo oczekuje zmian dalej idących. Ponowne głosowanie na listę krajową i wybór Jaruzelskiego na prezydenta były kompromisem ze strony społecznej, wynikającym bardziej z niepewności co do sytuacji międzynarodowej – wybór Jaruzelskiego zalecał prezydent George Bush – a także obaw co do oporu organów siłowych PRL, jednak wobec spadu determinacji tych sił jesienią 1989 r. oraz rozwiązania PZPR w styczniu 1990 r. dalsza zwłoka w przyspieszaniu reform politycznych, a więc np. odwlekanie w pełni wolnych wyborów były błędem ekipy premiera Mazowieckiego. Kwestia dotyczy szybkości reagowania tej ekipy na otwierające się szanse, a szybkość ta była niewielka.
Wyniki czerwcowych wyborów były szokiem dla komunistów. Jak wpłynęło to na dekompozycję dotychczasowego obozu władzy w Polsce?
Dwojako. Z jednej strony niektórzy stracili rezon, ale z drugiej strony uaktywniło to siły, które mogły stawiać opór przeciw zmianom. Pamiętajmy nie tylko o SB i wojsku, ale także o tysiącach pracowników administracji. Dziś do końca trudno ocenić, która z tych tendencji była silniejsza, a więc, jaka byłaby reakcja komunistów i ich sojuszników na przyspieszenie zmian. Nie można też zapominać o kontekście międzynarodowym.
Czy Polska z pokoleniem Jana Pawła II oraz doświadczeniem „Solidarności” może odegrać znaczącą rolę w czasach zachodzących zmiany kulturowych i społecznych w krajach Europy Zachodniej?
Po prawie trzydziestu latach przemian ustrojowych i po 14 latach od śmierci Jana Pawła II sytuacja jest zupełnie nowa. Podstawy cywilizacji zachodniej w dużej mierze zmurszały, co w nieco mniejszym stopniu dotyka społeczeństwa polskiego. Siła oddziaływania „dobrego przykładu” z Polski będzie zależała od siły głosu Polski w Europie (np. nasz udział PKB Unii Europejskiej, czy wydatkach zbrojeniowych NATO) oraz od jakości tego głosu, a więc od tego, kto w Polsce będzie rządził.
Gdyby władzę przejęły siły o barwach tęczy lub im sprzyjające, to sprawy w Polsce potoczą się tym samym torem co w Europie Zachodniej.
/md