Z Martinem Williamsem, autorem książki ,,Z Warszawy do Rzymu’’, rozmawia Marta Witczak-Żydowo.
Jak zaczęła się Pana fascynacja polską historią, a szczególnie historią II Korpusu Polski?
Zainteresowanie polską historią rozbudziłem przypadkiem, podczas dorastania w Plymouth (miasto portowe na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii – przyp. red.), gdzie główna arteria i fontanna nosi nazwę ,,Gdynia’’. Oczywiście polska nazwa wyróżniała się spośród innych, więc z ciekawości jako dziecko, do- wiedziałem się, że Plymouth było główną bazą Polskiej Marynarki Wojennej na uchodźstwie podczas II wojny światowej. Przez długi czas ta informacja wyznaczała granicę mojej znajomości polskiej historii, ale ziarno zostało zasiane. Ciekawość obudziła się wiele lat później wraz z zainteresowaniem militariami. Nabyłem Medal Wojska Polskiego za czyny dokonane w czasie II wojny światowej, a tam znalazłem małą srebrną plakietkę w kształcie tarczy z krzyżem i syreną z napisem: ,,II Korpus Polski’’. Nie miałem pojęcia na co patrzę, poza tym, że krzyż wyglądał jak odznaka VIII Armii Brytyjskiej. Musiałem dowiedzieć się co to jest i czego dotyczy, od tego momentu byłem uzależniony. Okazało się, że była to Odznaka pamiątkowa II Korpusu Polskiego.
Z wykształcenia nie jest Pan historykiem. Czy historia od zawsze była Pana pasją, czy to dzieje żołnierzy wojska polskiego wpłynęły na Pana zainteresowania?
Historia zawsze była moją pasją, napędzana ciekawością, by odkryć to, czego jeszcze się nie nauczyłem. Badam wszystko, co wydaje mi się inne, lubię kwestionować uproszczenia i stereotypy społeczne i nie przyjmuję żadnej narracji za definitywną. Zawsze jest więcej do odkrycia. Odnosząc się konkretnie do historii Polski w czasie II wojny światowej, byłem zszokowany jak mało wiedziałem i jak obszerny jest temat do zbadania. Nie miałem pojęcia o skali wyzwania, jakie zamierzałem podjąć!
Czy zbierając materiały do książki ,,Z Warszawy do Rzymu’’, udał się Pan w miejsca odwiedzane przez żołnierzy armii generała Andersa, choćby do klasztoru benedyktynów na Monte Cassino?
To było coś, czego niestety nie mogłem zrobić z powodu pracy na morzu. Odwiedzenie Włoch i terenów Monte Cassino, Ankony, Bolonii oraz innych pól bitwy nad Adriatykiem jest zdecydowanie na mojej liście rzeczy do zrobienia w przyszłości.
Czy w Pana ocenie, historia II Korpusu Polski, mogłaby stać się inspiracją do tak popularnych ostatnio seriali komercyjnych? Być może to gotowa historia na film?
Bez wątpienia tak – postacie, skala, lokalizacje, działania, tempo, zwroty akcji – byłoby to imponujące połączenie, obejmujące zagadnienia od geopolityki po podstawowe kwestie przetrwania. To mogłaby być bardzo inspirująca, a także wzruszająca produkcja, z dużymi szansami na sukces.
Natomiast to, jak publiczność międzynarodowa zareagowałaby na przedstawienie tak wielu polskich nazwisk, wymagałoby zastanowienia. Na tym froncie – jeżeli chodzi o dostępność i rozpoznawalność – generał Sikorski i generał Anders mają wyraźną przewagę.
Czy brytyjski czytelnik, albo czytelnik jakiejkolwiek innej narodowości niż polska, może poczuć się związany z historią armii generała Andersa, zrozumieć i utożsamiać się z losami żołnierzy?
To największe wyzwanie podczas pisania tego typu książki. Polskie doświadczenia związane z II wojną światową dotyczą zupełnie innego poziomu cierpienia, niż to, z czym może utożsamiać się którykolwiek kraj anglojęzyczny, a ta wielka różnica może sprawić, że polska historia stanie się obca, zniechęcająca, a nawet abstrakcyjna.
Czułem, że krokiem naprzód było wysunięcie na pierwszy plan pokaźnej roli Wielkiej Brytanii, pokazanie, że losy II Korpusu Polski nie są wyłącznie przedmiotem polskiej historii. To wspólna angielsko-polska opowieść od początku do końca, w której rola brytyjskich decydentów była kluczowa, od naczelnego wodza do kaprala, a wybory dokonane przez Wielką Brytanię w tamtym okresie miały kolosalne konsekwencje dla powojennej przyszłości Europy.
Zaangażowanie anglojęzycznego czytelnika w historię II Korpusu Polski to wyzwanie. Tak naprawdę podjęcie go jest możliwe tylko poprzez włączenie historii brytyjskiego personelu, który był na miejscu i jego reakcji na wydarzenia. Słuchanie opowieści o brytyjskim udziale z brytyjskiej perspektywy daje okno, przez które jedno z wydarzeń może przyciągnąć do dotykalnego punktu odniesienia i dać początek zrozumieniu wielkich i dramatycznych dziejów Polski. Gdy obraz staje się wyraźniejszy, ciekawość czytelnika odnośnie nowej wiedzy zmusza go do czytania.
Jeśli chodzi o identyfikację z losami polskich żołnierzy, zagraniczni czytelnicy będą wręcz osłupieni, nie będą dowierzali temu, co się wydarzyło, tym bardziej, że był to wynik działań mocarstw zachodnich, a także Sowietów. Jest to prawda, z którą woleliby się nie stykać, ponieważ jest sprzeczna z narodowymi narracjami Zachodu, ale też w żadnym wypadku nikt nie powinien czuć potrzeby się od niej dystansować.
Gdy czytelnik zagłębi się w temat, powinien pochwalić niemal nieograniczoną odwagę, poświęcenie i determinację bojową polskich żołnierzy, podobnie jak osobiste starania brytyjskich wojskowych i przedstawicieli rządu, aby zapewnić uwolnienie przynajmniej części narodu polskiego więzionego w stalinowskim ZSRR, a także aby zrealizować dążenia generała Andersa do wznowienia wojny i zadania armii niemieckiej najpotężniejszego ciosu, na jaki stać było polskie wojsko.
Bitwa pod Monte Casino, która jest najważniejszym punktem na szlaku z Warszawy do Rzymu, była demonstracją sprawy polskiej. Czy uważa Pan, że obecna prezentacja Polski na arenie międzynarodowej jest obiektywna i zgodna z faktami?
Występuje dwojaka narracja. Z jednej strony, prezentacja polskiego wojska, zwłaszcza w odniesieniu do uczestnictwa w NATO, a także wydarzenia okolicznościowe cieszą się uznaniem i szacunkiem. Z drugiej strony, dla większości pozostałych dziedzin życia, w mediach pojawia się podtekst, że polskie państwo i społeczeństwo są niedojrzałe, co jest wzmacniane powściągliwymi i pobieżnymi odniesieniami do wydarzeń w Polsce w międzynarodowych wiadomościach. Prawdopodobnie jedyny pozytywny wyjątek stanowiły doniesienia o polskim pracowniku restauracji, który walczył i unieszkodliwił terrorystę na Moście Londyńskim za pomocą kła narwala.
Postrzeganie Polski przez społeczeństwo brytyjskie szybko zmienia się na lepsze. Widzimy, że coraz więcej wysokiej jakości artykułów elektronicznych tworzonych jest w Polsce, polska marka odzieży ,,Reserved’’ ma oddziały w całej Wielkiej Brytanii, na scenie międzynarodowej kilka europejskich zespołów rockowych używa instrumentów wykonanych w Polsce. Kulturowo więc, coraz więcej polskich towarów i nazw jest znanych i pożądanych. Prasa pozostaje o kilkadziesiąt lat w tyle.
W mediach społecznościowych pokazuje Pan zebrane polskie medale i odznaczenia, z okresu II wojny światowej i nie tylko. Jak duża jest Pana kolekcja i jak wyszukuje pan eksponaty?
Tak zaczęło się moje zainteresowanie polską historią wojskową. Kolekcja obejmuje nagrody i dekrety z okresu II Rzeczpospolitej oraz prawie wszystkie ordery dotyczące bitwy o Monte Cassino. Proces wyszukiwania eksponatów jest długi i trudny, ponieważ wiele z nich znajduje się w rękach ludzi, którzy nie mają pojęcia, co posiadają. Posłużę się przykładem: znany kolekcjoner reklamujący niegdyś „odznakę słonecznika nr 1”, w rzeczywistości dysponował odznaką I Brygady Strzelców Karpackich. Taka ignorancja jest powszechna, a udaremnianie jej stało się dla mnie głównym czynnikiem motywującym do napisania ,,Z Warszawy do Rzymu’’. Poszukując eksponatów, cierpliwość popłaca, wszystkie te przedmioty mogą być ponownie odkryte i udostępnione zainteresowanym.
Uważam, że w mojej kolekcji bardzo interesujące są Krzyże Walecznych z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Nazwałbym je wręcz fascynującymi, ponieważ przyporządkowane do swoich odbiorców, ale w dużej mierze są zniszczone i nie da się precyzjnie odczytać liter – stanowią więc tajemnicę, która jest żywą historią oraz jedyny pozostający fizyczny ślad i powiąza- nie z działaniami poległych żołnierzy. Kontrastuje to wyraźnie z brytyjskimi odznaczeniami z tamtego okresu z mojej kolekcji – tam grawery są pełne i nie ma tej tajemnicy. Odkryłem, że choć dokumentowanie brytyjskich formacji wojskowych jest głównie działalnością badawczą, historię Polski trzeba badać trochę inaczej, jak detektyw. I jest wiele fałszywych tropów i nieuchwytnych szczegółów.
Nad czym Pan teraz pracuje? Czy kolejne publikacje będą związane z polską historią?
Ukończyłem kontynuację „Z Warszawy do Rzymu” zatytułowaną „Jeden rok do Bolonii”, przedstawiającą proces zaprzestania działań wojennych we Włoszech przez II Korpus Polski, a także powojenne rozwiązanie formacji. Mam nadzieję, że publikacja ujrzy światło dzienne, mimo, iż mój brytyjski wydawca uważa ją za bardzo niszową. Dodatkowo, zastanawiam się nad wydaniem ilustrowanej książki poświęconej odznakom, medalom i nagrodom II Korpusu, również tym przyznanym polskim żołnierzom we Włoszech, Wielkiej Brytanii i Ameryce. Nada to międzynarodowy zasięg i znaczenie dla historii Polski, którą szczególnie lubię poznawać.
Martin Williams – Brytyjczyk urodzony w Plymouth. Absolwent Uniwersytetu w Gloucestershire, gdzie uzyskał dyplom w zakresie architektury krajobrazu. Ostatnie piętnaście lat spędził pracując na statkach marynarki handlowej – tam pod wpływem polskich marynarzy zainteresował się historią stosunków brytyjsko-polskich. Połączenie dwóch pasji – polskiej historii i militariów, a także wrodzona ciekawość zainspirowały go do bliższego poznania historii Armii Andersa. Książka ,,Z Warszawy do Rzymu’’ powstała po dziewięciu latach pracy.