Charyzmatem błogosławionego Carlo była ewangelizacja online. Obserwujemy narodziny nowego modelu świętości.
Papież Franciszek, wykorzystując przestrzeń adhortacji Christus vivit, miał okazję, aby powiedzieć światu o Carlo Acutisie. Carlo miał tylko 15 lat, gdy żegnał się z ziemskim życiem. Jak zauważa Ojciec Święty, zdążył on jednak rozpoznać zagrożenia, jakie dla młodych niosą nowe sposoby komunikacji. Rozpoznał niebezpieczne mechanizmy, które czynią z nas, delikatnie mówiąc, ignorantów. Pragnął, by w miejsce uzależnienia od konsumpcji, marazmu i negacji – zaproponować świętość.
Krótkie życie Carla to prosta opowieść o świętości. On najzwyczajniej nie zagłuszył swoich darów hałasem świata. Tylko tyle. To święty z sąsiedztwa. Nastolatek w bluzie i „najkach”. Pierwszy człowiek wyniesiony na ołtarze w stroju, w jakim spotykamy nastolatki na całym świecie. Autentyczny, czyli jeden z nas.
„Wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kopie”
Dziś często ogrom czasu upływa nam przed komputerami. W pracy, w domu. Niepokojącą przestrzenią życia stał się również Internet. Dla wielu to droga donikąd. Na tej ścieżce wychodzi nam naprzeciw młody, bardzo radosny uczeń i swym świadectwem przywołuje do ostrożności.
Zamiłowanie do nowych technologii Carlo połączył z pobożnością eucharystyczną. Od najmłodszych lat potrafił tworzyć i montować filmy, był świetny w programowaniu oraz grafice 3D. Logarytmów uczył się sam z zakupionych podręczników. Carlo skatalogował cuda eucharystyczne i zamieścił je na witrynie w sieci. Praca zajęła mu 4 lata. Jakby chciał uzupełnić to pole wirtualnego działania wartościami prawdziwymi. Przetkać tkaninę globalnego Internetu nicią prawdy i piękna. Dziś jego pracę oglądają, także w wersji drukowanej jako materiały ewangelizacyjne, tysiące ludzi na całym świecie (dostępna w 17 językach). Dla przykładu wspomnieć wypada, że w USA wystawę o cudach pokazano w 10 tys. parafii. I oczywiście stała się dla wielu, mówiąc językiem Carla – „autostradą do nieba”. Nie zapomnijmy, że w Polsce mamy miejsca cudu eucharystycznego w Legnicy i w Sokółce.
Carlo zachorował na białaczkę, która w ciągu dwóch miesięcy odebrała mu życie. Ale nie wieczność. Nie upragnioną świętość. Swoje cierpienie ofiarował Kościołowi i Ojcu Świętemu. Do ostatnich chwil zachował wielki optymizm i uśmiech, z którego był powszechnie znany. – „Cieszę się, że umieram, ponieważ przeżyłem swoje życie, nie marnując nawet jednej minuty na to, co nie podobałoby się Bogu”.
15-letni geniusz komputerowy z Mediolanu został ogłoszony nowym błogosławionym 10 października. Uroczystość, która miała miejsce w Bazylice św. Franciszka w Asyżu, transmitowano w Internecie. Beatyfikację poprzedziło publiczne wystawienie ciała Carlo. Rodzina Acutisa kupiła rodzinny dom w Asyżu w 2000 roku, na kilka lat przed chorobą młodzieńca. Jak się okazało, to święte miejsce pielgrzymkowe, stało się jego ostatnim domem. Dziś pielgrzymują tam tysiące młodych z całego świata. Ale pamiętajmy słowa błogosławionego Włocha, że „nieskończoność to nasza Ojczyzna”.
„Nie ja, a Bóg!”
W wieku 11 lat poprosił, by w parafii mógł asystować podczas katechezy. Czasami nawet sam nauczał katechizmu. Miał wielki talent i cieszył się autorytetem. Komunię przyjął w wieku 7 lat. Już zawsze była dla niego centrum życia. Pod wpływem pobożności Carla głębokiego nawrócenia doznała także jego mama, Antonia. Carlo od 12 roku życia uczestniczył codziennie w Eucharystii i zawsze pamiętał o cotygodniowej spowiedzi. Mawiał: - „Smutek to spojrzenie skierowane na siebie samego, radość to spojrzenie skierowane na Boga”.
Warto zauważyć, że babcia włoskiego błogosławionego jest Polką, pochodzi z Warszawy. O ojcu Carlo tak mówiła jego mama: - „Jego polska rodzina w każdą niedzielę chodziła do kościoła”. Mały Carlo odznaczał się wielką pobożnością i niezwykłą inteligencją (mówił już w wieku pięciu miesięcy). Zawsze chciał odwiedzać świątynie, aby ucałować Jezusa lub zanieść nazrywane kwiatki Matce Bożej. I tak gorliwe dziecko wydreptało ścieżkę do nawrócenia własnej mamie… Oby i wielu z nas.
/mwż