Z siostrą Jadwigą Wyrozumską, elżbietanką, laureatką m.in. Śląskiej Nagrody imienia Juliusza Ligonia w 2008 r., rozmawia Marta Kowalczyk.
Jest Siostra założycielką Ewangelizacyjnego Zespołu Teatralnego parafii św. Elżbiety w Cieszynie. Reżyserem prezentowanych przez zespół od blisko trzydziestu lat misteriów pasyjnych „Męka Pańska”, jasełek tradycyjnych oraz przedstawienia „Gość oczekiwany” Zofii Kossak. Dlaczego sięgnęła Siostra po utwór tej autorki?
Zafascynowałam się treścią, gdy wpadła mi do ręki. U nas siostry wystawiały też takie przedstawienia i pomyślałam, że ja muszę to zdobyć, muszę to odegrać. To była sztuka jeszcze niewydana książkowo, tylko przepisywana. Wiem, że siostry wystawiały ją w dwóch częściach, a ja sięgnęłam po resztę. Po prostu wydostano mi ją z Krakowa, gdzieś tam z podziemi, od razu oficjalne wydanie tej książki. Bardzo się ucieszyłam, że ją dostałam. Pomogła mi pani, która pracowała w krakowskiej bibliotece i dlatego wystawiliśmy ją w 1996 r., a pierwszy raz w 1986 r. „Gość oczekiwany” do tej pory jest wystawiany.
Pierwszy raz „Gościa” graliśmy w salkach, świetlicach na terenie Diecezji – jeszcze Katowickiej, w 1986r. W teatrze im A. Mickiewicza w Cieszynie w 1993 r. W teatrze na widowni była córka i wnuczka Zofii Kossak i wyraziła ogromną radość i akceptację wykonywania przez nasz Zespół utworu.
Na granie tej sztuki do lat 90. musieliśmy mieć zezwolenie i każda kartka była w naszym maszynopisie opieczętowana. Za nagranie tej sztuki na kasecie video otrzymaliśmy drugie miejsce w kategorii filmów międzynarodowych w Niepokalanowie.
Z treści sztuki wynika fantastyczny morał miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. Otrzymaliśmy świadectwa wielu osób: zwrotu człowieka ku Bogu przez okazanie i wypełnienie przykazania miłości. Przykładowo – zafundowanie dzieciom z wielodzietnej rodziny obiadów całorocznych w szkole. Udzielenie pożyczek w trudnych sytuacjach, co było niemożliwe wcześniej, a po obejrzeniu sztuki nieprzespana noc zmieniła decyzje na pozytywną.
Telewizja Trwam nagrywała dwukrotnie na żywo spektakl i bardzo często jest emitowany na cały świat. Jest to godne polecenia dla tych, którzy jeszcze nie widzieli, bądź dla ludzi chorych i niemogących pójść do teatru. Reakcja widzów od tylu lat grania jest fantastyczna i jednakowa w tych samych fragmentach sztuki. Mamy widzów z całej Polski, ale i zza granicy. Warto podkreślić, dla chwały pisarki i ewangelizacji , wywyższenia i miłosierdzia Boga, że w 2017 r. została wręczona nagroda Ministra Kultury, a wręczał ją l Wicewojewoda Śląski z Katowic Chrząszcz. Zofia Kossak Szczucka staje się coraz więcej odkrywającą osobą, jako ta, która przez swoje myśli, zasady, głęboką wiarę daje możliwość poznawania Boga, pięknych wartości w życiu, dostrzeżenia potrzeb drugiego człowieka. Jest to wspaniała lekcja życia każdego pokolenia.
Czy dziś dla Dobrej Nowiny jest jeszcze miejsce na deskach teatru?
Oczywiście. Ja nie zrezygnuję z tego. Nawet gdyby nie było miejsca, ja bym się starała o to, aby walczyć, żeby być z Dobrą Nowiną na deskach teatru. Sięgając do historii, do czasów Pana Jezusa: przecież On również wszystko pokazywał, przemawiał do ludzi w sposób obrazowy. To nie był teatr, w którym on przemawiał, ale przemawiał w sposób teatralny. Ludzie lepiej rozumieją, jak mogą coś zobaczyć, lepiej przyswajają treść.
Jaka jest u współczesnego odbiorcy recepcja inscenizacji twórczości Zofii Kossak?
Myślę, że to było fantastyczne dla ludzi. To widzieliśmy. A obecnie – w ubiegłym roku, dwa lata temu, trzy lata temu – to sądzę, że jest coraz większy popyt. Kiedyś graliśmy dwa, trzy razy, a teraz doszło do tego, że wystawiamy sześć razy. A sztukę „Gość oczekiwany” jest trudniej wybrać, ponieważ wiadomo, że teraz grają w teatrach więcej przedstawień. Również ludziom jest trudniej zebrać się. Jednak kiedy przyjadą, to widzę, że wydarzenie zaczyna się bardzo mocno rozchodzić”. Wszystkie miejsca są zajęte. Myślę, że jest to potrzebne. Dopóki jest oczekiwane, dopóty będziemy chcieli inscenizować utwór sceniczny Zofii Kossak.
Zofia Kossak, napisała kiedyś: „Każdej chwili mego życia wierzę, ufam, miłuję”. Czuje Siostra w tej literaturze, że zawiera wartości mocno oddziałujące?
Oczywiście, te wartością są. Myślę, że w dzisiejszych czasach tak bardzo praktykowane są te przedstawienia, bo są potrzebne. Prawda jest potrzebna, kiedy doświadczamy poniżania, nastawiania przeciwko Kościołowi. Myślę, że od tego powinna być również sztuka teatralna, ale religijna. Mogą być też i świeckie, ale pozytywne. Sceny powinny oddziaływać na człowieka pozytywnie. Na przykład, osoba, która ze mną współpracuje przy różnych sztukach, powiedziała, że ma dość na scenie zakłamań. – Kultura powinna być kulturą, a nie głoszeniem kłamstw. Ja sama zresztą to czuję. Na przykład kabarety przyciągają ludzi swoim humorem, ale jednocześnie dużo w nich wyszydzenia. Dlatego myślę, że tutaj należałoby się przeciwstawić, czyli dać świadectwo o tym, że jest coś dobrego. Tak jak Zofia Kossak. Ona czuła wszystkie sprawy. Znajdowała mądrość na każdy dzień i bliskość do każdego człowieka. Czy to młodzież, czy to dorosły, czy wysoko postawiony człowiek. Dlatego dla każdego ta sztuka jest realna.
Siostra ma wielką publiczność. Czego, według Siostry, Ci ludzie poszukują?
Ci, którzy przychodzą na nasze przedstawienia, poszukują bardzo dobrych wartości. Widzę, że lubią oglądać taki repertuar. Ponadto lubią oglądać to, co da im się gotowego. To znaczy, że nie muszą nad tym dużo myśleć w trakcie przedstawienia, ale potem mogą się tym dzielić. Istnieją pantomimy, czy inne sztuki, które zmuszają człowieka do pewnych rozważań. A tutaj jest prosta mowa, prosta kolęda, prosta Ewangelia, która może w tym momencie nie daje im do myślenia, ale kiedy wyjdą, otrząsną się, zaczynają kontemplować i dzielić się przeżyciami. Uważam, że jest to dla nich mobilizujące. Na omawiane sztuki przychodzą różne osoby: dziadkowie, rodzice, osoby w trudnym okresie życia. Potem te osoby ewangelizują dalej, mówiąc „ty musisz to zobaczyć”, „przyjdź, zobaczysz, potem porozmawiamy”. Takie padają słowa i ludzie dumnie zamawiają bilety. Pytają się o dobre wartości. Widzowie chcą, żeby potem inni też zobaczyli.
/md