Z bp. Marianem Florczykiem, biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej, Ojcem Synodalnym, rozmawia Mateusz Zbróg.
Księże Biskupie, proszę przybliżyć Czytelnikom, jak doszło do tego, że znalazł się Biskup w gronie ojców ostatniego synodu, poświęconego młodzieży?
Jeżeli chodzi o reprezentację polską, to udział wzięło 2 arcybiskupów i 2 biskupów: arcybiskup poznański, przewodniczący Konferencji Episkopatu Stanisław Gądecki; arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś; biskup Marek Solarczyk, bp pomocniczy warszawsko-praski. Ci trzej biskupi zostali wybrani przez Episkopat jako delegaci na synod. Ja zaś, jako czwarty biskup z Polski, zostałem powołany przez papieża Franciszka.
Ilu delegatów w sumie zebrało się na obradach?
W całym synodzie brało udział 268 ojców synodalnych. Około 100 osób zostało zaproszonych jako obserwatorzy, wolni słuchacze, bądź jako eksperci. Znaczną grupę stanowiła młodzież, która reprezentowała wszystkie kontynenty i wiele krajów świata. Brakowało mi przedstawicie-la młodzieży z Polski. Tym bardziej, że dwa lata temu organizowaliśmy Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, oceniane przez wszystkich zarówno od strony organizacyjnej, jak i przyjęcia ze strony Polaków, bardzo pozytywnie.
Co zdecydowało o tym, że właśnie kwestię powołania ludzi młodych uznano za tak ważną, by zajmował się nią synod?
Synod zajmował się ludźmi młodymi, tj. od 16 do 29 roku życia. W tym przedziale wiekowym obecnie na świecie jest 1 miliard 800 milionów osób. Najwięcej żyje w Azji i w Afryce. Trzykrotnie mniej, aniżeli na tych kontynentach, żyje w Europie. Zaś w USA i Kanadzie jest tylko 4% światowej populacji młodzieży. Więc widzimy, że młodzież to znaczna część społeczeństwa. Kto to jest człowiek młody? To ten, który wchodzi w okres dojrzałości, dorosłości. Człowiek dorosły uczestniczy w życiu społecznym, nadaje temu życiu wszelkie barwy, kolory. Młodzi stanowią też znaczną część wspólnoty Kościoła. O tym, że młodzież bardzo często jest zagubiona, mówił głośno już św. Jan Paweł II. Tempo życia społecznego, zmiany które zachodzą, nie zawsze ułatwiają dojrzewanie do pięknego człowieczeństwa. Jan Paweł II, gdziekolwiek pielgrzymował, zawsze spotykał się z młodzieżą. Z jego inicjatywy powstały Światowe Dni Młodzieży. A więc fundamenty zainteresowania i wrażliwości na młodzież znajdujemy już u papieża Polaka. Nie była to wrażliwość interesowna, ale zainteresowanie wynikające z pełnej miłości do drugiego człowieka.
Z jakimi problemami zmaga się współczesna młodzież?
Zmiany cywilizacyjne, które za-szły w Europie, czy w Ameryce są ogromne, wręcz rewolucyjne. Niektórzy młodzi nie mogą się odnaleźć. W pogoni zatracają moralne, etyczne i transcendentalne wartości. Troska o tych zagubionych nie sprowadza się tylko do pytania, dlaczego ich nie ma w Kościele? Co zrobić, by ta młodzież odnalazła radość, sens życia? W świecie są różne problemy: prześladowania, śmierć poprzez narkotyki, handel dziewczynami, wojny. W Afryce są to analfabetyzm czy brak czystej wody. Tym żyją tam młodzi. Mamy do czynienia z różnorodnością poziomu życia, która nie przystoi współczesnemu światu. Temat synodu to także pytanie o przyszłość ludzkości. Parafrazując polskie powiedzenie: takie będzie jutro, jakie będzie wychowanie młodzieży dzisiaj. Taka będzie przyszłość świata i poszczególnych krajów, jaka dziś w nich żyje młodzież. Kościół katolicki chce zaproponować drogę. Chce być z tymi, którym jest ciężko nie tylko w aspekcie materialnym, ale także duchowym – aspekcie szukania wartości.
Czy te liczne i tak odmienne problemy referowała sama młodzież, czy biskupi w ich imieniu?
Warto podkreślić, że podstawą prac był dokument roboczy, Instrumentum laboris. Zaczynał się od analizy socjologicznej. W czasie przemówień trzeba było się do niego odnosić. Opracowany był na podstawie ankiet rozesłanych do młodzieży. W czasie synodu były zgromadzenia plenarne, gdzie obecni byli ojcowie synodalni, młodzież i obserwatorzy. Każdy mógł zabrać głos, z ograniczeniem do 4 minut. Po tym czasie wyłączano mikrofon.
Oprócz spotkań plenarnych, w których niemal zawsze uczestniczył papież Franciszek, była także praca w 14 grupach. Były to grupy przede wszystkim dyskusyjne. Pod koniec synodu, po czterech tygodniach, zredagowano końcowy dokument, oparty głównie na wnioskach z zebrań plenarnych i dyskusyjnych.
I przyjęte zostały wszystkie jego punkty?
Tak, przyjęto wszystkie 167 punktów. Obecnie jest dostępny w języku włoskim, będzie przetłumaczony także na polski. Każdy punkt był głosowany oddzielnie. 5 z nich przeszło bez uwag negatywnych. Przy niektórych z pozostałych była dyskusja i głosy przeciwne. Najbardziej krytycznie została oceniona trzecia część tego dokumentu. Głosowali tylko ojcowie synodalni. Młodzież, obserwatorzy i eksperci nie mieli prawa głosowania.
W czasie Soboru Watykańskiego II mówiło się o prawdziwych obradach i o „soborze mediów”, czyli kreowaniu różnych, niekoniecznie prawdziwych narracji. Dlatego muszę zapytać o przekazy medialne, które ukazywały, jakoby tematyka LGBT zajmowała mnóstwo czasu na ostatnim synodzie…
Nie jest to prawdą. Może takie były oczekiwania niektórych mediów? Bo dla nich to atrakcyjne. Niewiele czasu poświęcono temu zagadnieniu. Muszę powiedzieć, że również młodzież, wśród tych kilkudziesięciu głosów, tego tematu nie wywoływała. Ja sam byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ich wypowiedziami. Był głos przedstawiciela Ameryki Północnej. Sytuowany bardzo dobrze, sam się tak określił. O co prosił? On, ale także i inni prosili przede wszystkim o świadków wiary. O świadków Chrystusa, który żyje i jest obecny. Mówili, że chcieliby spotkać ich w Kościele. Dla mnie to było wymownym wyznacznikiem. Młodzi potrzebują przykładów. To jest podstawowa sprawa, którą powinien się przejąć każdy, kto czuje się odpowiedzialnym za młodzież.
Część ojców synodu także była zaskoczona dojrzałością wiary młodych ludzi. Arcybiskup Quebeku powiedział, że prosili o piękną liturgię, aby Msza św. była ostoją ich wiary.
Były takie głosy, choć pozostaje otwarta kwestia, co oznacza „piękno liturgii”. Na przykład dla niektórych z Ameryki Łacińskiej to piękno ma inny wymiar, niż dla nas w Europie. Ale przede wszystkim chodziło o to, żeby liturgia była spotkaniem świadków Jezusa i prowadziła do umocnienia wiary. Żeby to nie była taka, jak to czasem w Polsce mówimy, „msza odprawiona”, na zasadzie odbytej czynności, ale by był to czas, w którym wszystkie znaki i słowa są przepełnione wiarą.
Jaki wkład w prace synodu wniosła polska delegacja?
W dokumencie finalnym można odczytać fragmenty, które są dzięki naszej propozycji i pozytywnemu odniesieniu się sekretariatu tego dokumentu. Ja zwróciłem uwagę na duszpasterstwo młodych zaangażowanych w sport. Ludzie dbają o ciało, o jego sprawność, tak było już w starożytności. Ale to tylko część formacji człowieka. Potrzebna jest formacja duchowa, która kształtuje duszę. Tutaj powinien być obecny duszpasterz, by ukształtować pięknego człowieka. Nie będzie on trenerem, ale będzie asystował, np. w klubach, reprezentacji. Jeżeli pójdą w parze kształtowanie ciała i ducha, to jest szansa, by ukształtować pięknych ludzi i piękne społeczności. Podniosłem także kwestię duszpasterstw młodzieży niepełnosprawnej. Największym naszym wspólnym wkładem jest to, co odnosi się do Jana Pawła II. Pierwszy projekt dokumentu finalnego pominął jego osobę i jego nauczanie. Naszym staraniem między innymi było to, że w dokumencie końcowym są odniesienia do Jana Pawła II. To ubogaciło treść tego dokumentu.
Przechodząc do podsumowania naszej rozmowy, proszę z perspektywy zamkniętych już obrad o odpowiedź na pytanie, czy synod poprzestał tylko na diagnozie, czy też sformułował zadania? Jakie nadzieje wiąże z nim Ks. Biskup? Nie była to tylko analiza socjologiczna czy też pastoralna. Synod daje konkretne propozycje. Choćby to, co wspomniałem o świecie sportu. Zachęca Kościół do troski, mówi o asystencji duchowej, duszpasterskiej. Dokument końcowy synodu jest przynagleniem do zainteresowania i do cierpliwego bycia duszpasterzy z młodym człowiekiem, w duchu odpowiedzialności nie tylko za tego młodego człowieka, ale też za teraźniejszość, jak i czasy przyszłe. Być z młodzieżą i razem z nimi budować szczęśliwą przyszłość. W tej pracy trzeba ukazywać Jezusa jako fundament szczęśliwego życia osobistego i społecznego. Nie tylko Kościół winien przejąć się życiem młodego człowieka ale wszyscy, którzy mają wpływ na życie społeczne. Młodym człowiekiem nie wolno się bawić, manipulować, uwodzić po to, by doprowadzić go do zguby.
Dziękuję za rozmowę.
/md