Codziennie wypowiadamy od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy słów. Ile z nich jest naprawdę istotnych? Mówi się potocznie o sieczce, papce (dziennikarskiej), paplaninie, nawet o grillowaniu słów, puszczaniu ich na wiatr, słowach bez pokrycia itd. Słowem można także wprowadzić zamieszanie, lęk, zranić i sprowokować negatywne zachowania odbiorcy. W ocenie czyichś słów musimy brać pod uwagę intencje nadawcy. Te jednak niełatwo rozpoznać. Miewamy zrozumiały problem z odróżnianiem słów, które niosą prawdę od tych będących jej ułudą. Nie pomagają nam w tym media i specjaliści od PR.
Można zatem mówić o pewnym głodzie słowa niosącego prawdę. Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6, 68). To także głód słowa, za które ktoś, komu można zaufać, weźmie odpowiedzialność, które nie jest podszyte fałszem, ukrytą intencją, które nie rani i nie zwodzi – Twoje słowo jest lampą dla moich kroków i światłem na mojej ścieżce (Ps 119, 105).
Z takim słowem przychodzi do nas Jezus Chrystus. Przychodzi nie tak, jak wielcy tego świata, by żądać prestiżu, władzy i zysku. Nie jest pełen blichtru i nie łaknie poklasku. Staje bezbronny i uniżony wobec każdego z nas: Pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat (J 14, 27). Wszystko zaczyna się od słowa danego przez Boga ludowi Izraela. Wypełnieniem Jego obietnicy są narodziny Jezusa. Dosłownie, słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). To niepojęte, podobnie jak słowa, które Jezus głosi: miłujcie nieprzyjaciół (por. Mt 5, 44), oddaj wszystko ubogim (por. Mt 19, 16-22), nie odpowiadaj złem na zło (por. Rz 12, 21) i w końcu słowo (po ludzku jedno z najtrudniejszych do pojęcia) mówiące, że kto chce zachować swoje życie, straci je (por. Mt 16, 24-25). Jezus mówi o sobie, że sam jest słowem, życiem i zmartwychwstaniem, a ktokolwiek w Niego wierzy, choćby i umarł, będzie żył (por. J 11, 25). Znów trudne słowa.
Kościół w tym roku chce nas szczególnie zachęcić do osobistego wniknięcia w prawdę naszej wiary. Dlatego zasadniczym słowem, będącym także kluczem w ogólnym zarysie programu duszpasterskiego w Polsce, jest „kerygmat”. Zgodnie z nim każdy powinien przepracować wewnętrznie cztery proste prawdy. Trzeba uznać Boga i Jego miłość względem nas. Następnym krokiem jest uświadomienie sobie grzechu i tego, że Bóg daje nam jednak możliwość zbawienia. Kolejnym etapem jest przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Owocem tej duchowej pracy ma być wyznanie, z odnowioną mocą, wiary w Jezusa jako Syna Bożego i dawanie temu świadectwa w środowiskach naszego życia. Odtąd śmierć nie ma nad nami mocy, bo przez wiarę i chrzest uczestniczymy w zmartwychwstaniu Chrystusa. Wystarczy przyjąć zaproszenie do udziału w Jego chwale.
Już od 18. lat Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” ukazuje młodzieży wartość i aktualność Bożego słowa. Służy temu Ogólnopolski Konkurs Wiedzy Biblijnej. W każdej jego edycji bierze udział ok. 30 000 uczniów szkół ponadgimnazjalnych z całej Polski.
Ks. dr Mirosław Jasiński z komisji konkursowej tłumaczy nieprzypadkowy dobór tegorocznych treści. W 1 i 2 Księdze Królewskiej znajdujemy teksty, które mówią nam o tzw. instytucjach Starego Testamentu, np. instytucji szabatu. Bez poznania niektórych z nich trudno w ogóle zrozumieć Nowy Testament. Pojawiają się tam również postacie dwóch niezwykle ważnych proroków, Eliasza i Elizeusza. Natomiast wybór Ewangelii św. Marka komisja motywuje wieloma odniesieniami w tekście, odwołującymi się wprost do osoby Jezusa jako Syna Bożego. Pierwsza jest wypowiedź samego Boga Ojca, który w czasie chrztu Pana Jezusa w Jordanie ogłasza: Ty jesteś mój syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Mk 1, 11). Drugi raz, na Górze Przemienienia, również głos Boży daje świadectwo o Jezusie (Mk 9, 7). Trzeci moment to ten, w którym Pan umiera na krzyżu i wówczas nie kto inny jak setnik rzymski wyznaje wiarę w Jezusa jako Syna Bożego (Mk 15,39). Cała ta Ewangelia jest piękną katechezą, której zamiarem jest doprowadzić odbiorcę właśnie do wiary w Jezusa jako Syna Bożego.
Warto zanurzyć się w te treści, niezależnie od wieku, po to, by osobiście odkryć w nich historię także swojego zbawienia. Słowo Boże nie przemija jak to wypowiadane przez człowieka (por. Łk 21, 33). Dlatego wśród tylu słów, które docierają do nas codziennie, warto zatrzymać się właśnie nad tym, które stało się ciałem, dokonuje się wciąż, we mnie i w Tobie, zawsze gdy uznajemy Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego, który zmartwychwstał i żyje.
Marcin Kluczyński