Bandytyzm prawny

2013/01/18

Wśród rozmaitych tendencji, które zaznaczają się w dziedzinie stanowienia i interpretowania prawa państwowego, w naszym kraju dominuje ten oto kierunek, bardzo żywotny, pomimo zmienności czasów i ustrojów: bandytyzm prawny.

Na czym polega ten osobliwy ustrój? Aby to wyjaśnić, weźmy pod uwagę na przykład polski system emerytalny, a konkretnie –wcześniejsze emerytury. Jak wiadomo, przysługują one osobom pracującym (przynajmniej teoretycznie) w szczególnie trudnych i wyczerpujących zawodach: górnikom, hutnikom, pilotom. Wiadomo również, że wcześniejsze emerytury powodują zwiększone obciążenie finansowe dla budżetu państwa. Poza tym nierzadko wychodzi na to, że zupełnie zdrowi i krzepcy ludzie pełnoprawnie kończą działalność zawodową, chociaż zarówno ich wiek, jak i stan zdrowia pozwalałyby na kontynuację pracy co najmniej przez kolejnych dziesięć lat. W rezultacie wielu takich (przed)wczesnych emerytów wpada w próżniactwo, alkoholizm i inne nałogi, a więc wcześniejsza emerytura, zamiast okazać się dla nich szczęściem i radością, przyczynia się do ich pospiesznego odejścia z tego świata w kłębach dymu z papierosów i oparach alkoholu.

Wszystko to wiadomo i zapewne słusznie podejmuje się pewne działania w celu ograniczenia prawa do wcześniejszych emerytur (pomijam w tym miejscu kwestię, czy świadczenia emerytalne w ogóle powinny być ustalane i regulowane przez państwo). Nie sposób jednak pojąć ani usprawiedliwić jednego: jak można zmieniać wiek emerytalny tym, którzy do systemu emerytalnego przystąpili dziesięć, piętnaście czy dwadzieścia lat temu? Przecież to jest zmiana reguł gry w trakcie jej trwania! W każdej porządnej melinie złodziejskiej, gdzie praktykuje się karciany hazard i inne rozrywki zespołowe, za podobny odruch groziłby cios nożem pod żebro. Tymczasem polscy „mężowie stanu” i „mężyny stanu” w świetle prawa i reflektorów zupełnie swobodnie dokonują takiej samej operacji i nie muszą spodziewać się nawet dymisji! W swoich poczynaniach w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że ktoś mógł kiedyś wybrać zawód górnika albo hutnika właśnie z tej racji, żeby po względnie krótkim okresie pracy przejść na emeryturę i oddać się na przykład wychowywaniu wnucząt, pielęgnowaniu przydomowego ogródka lub inwestowaniu odłożonych pieniędzy na giełdzie papierów wartościowych. Jak można bezczelnie oszukiwać i okradać tych ludzi, posługując się ustawodawstwem? Owszem, warunki wolno zmieniać, ale tylko dla tych, którzy dopiero przystępują do umowy, a więc rozpoczynają pracę w danym zawodzie. Jak uczyć i nakłaniać młodzież, by rozsądnie planowała swoją przyszłość, jeżeli ta przyszłość może zostać w każdej chwili przekreślona jednym podpisem ministra lub prezydenta? Ale u naszych polityków jak u Boga – wszystko jest możliwe.

Nic więc dziwnego, że do stolicy okresowo zjeżdżają oddziały górników, aby ciężkimi narzędziami w ramach protestu rozbijać chodniki i tłuc szyby w gmachach urzędów centralnych. Oczywiście, to zwyczajny bandytyzm – ale jak inaczej nazwać także działania polityków, którzy zmieniają warunki umowy w czasie jej obowiązywania? To taki sam bandytyzm, tyle że osłonięty kruchą powłoką politycznej sofistyki.

Ten przykład, jak to z przykładami bywa, wskazuje zresztą na szerszy problem. Chodzi o czas, jaki upływa od ogłoszenia ustawy do jej wejścia w życie. Ten okres, w terminologii łacińskiej zwany vacatio legis (rodzaj gramatyczny żeński), przeważnie jest u nas krótki i wynosi na przykład kilka miesięcy, a zdarzają się i akty prawne, które zaczynają obowiązywać w dzień po promulgacji. Nie trzeba chyba dodawać, jak wskutek tego otwiera się rozległe pole do nadużyć. Skoro dowolną ustawę można zmienić z dnia na dzień, dla wszystkich lobbystów nie ma nic prostszego niż „zamawiać” w parlamencie konkretne przepisy w zależności od własnych, doraźnych potrzeb i zamiarów finansowych czy produkcyjnych. Tego rodzaju zakusy na praworządność na pewno ograniczałaby wydłużona maksymalnie vacatio legis – która w omawianym przypadku powinna wynosić nawet kilka lat (wyobraźmy sobie młodzieńca, który kształci się na pilota z myślą o wcześniejszej emeryturze i pod koniec studiów dowiaduje się z telewizji, że takie emerytury właśnie zniesiono!). Wówczas również politycy spojrzeliby na swoją działalność ze znacznie dalszej perspektywy niż paroletnia kadencja parlamentarna, samorządowa lub prezydencka.

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej