Biedaszyby – nielegalne górnictwo

2015/02/23

Wałbrzyskie „biedaszyby” to kolejny przykład sytuacji, w której państwo polskie, nie mogąc pomóc swoim obywatelom, zakazuje im własnych sposobów radzenia sobie z biedą.

Spośród trzech istniejących w Polsce zagłębi węglowych, którymi są: Górnośląskie Zagłębie Węglowe – GZW, Lubelskie Zagłębie Węglowe – LZW i Dolnośląskie Zagłębie Węglowe – DZW, to ostanie po 1989 r. zostało potraktowane najbardziej niesprawiedliwie, błędnie i ze szkodą dla gospodarki narodowej. Jego likwidacja była oparta na fałszywych założeniach i została wykonana z nadużyciem obowiązującego prawa. Spowodowała ona degradację gospodarczą i społeczną w regionie Wałbrzycha i Nowej Rudy. Odpowiedzią wyrzuconych na bruk górników było wzięcie spraw eksploatacji węgla kamiennego we własne ręce. Było to przedsięwzięcie nielegalne, niezgodne z prawem i dokonane wbrew woli zarówno władz państwowych, jak i lokalnych. Prześladowani przez policję, straż miejską, prokuraturę i sądy górnicy ci trwają nieustępliwie przy swoim zawodzie, dostarczając na rynek tani węgiel kamienny i zapewniając środki utrzymania dla siebie i swoich rodzin. Podziemnej (w sensie dosłownym i prawnym) strukturze tego przedsięwzięcia nadano nazwę „biedaszyby”. Jest ona ewenementem w skali Unii Europejskiej i całego kontynentu. Na świecie ma swój odpowiednik tylko w dalekich Chinach. Z tego też powodu budzi powszechne zainteresowanie nie tylko mediów, ale także ośrodków naukowych, socjalnych, cywilizacyjnych i na koniec górniczych. Jej istnienie i codzienne dostawy węgla zadają kłam oficjalnej doktrynie, że górnictwo węgla kamiennego na Dolnym Śląsku jest deficytowe i nieopłacalne.

NIELEGALNE GÓRNICTWO
Od kilkunastu lat istnieje ono w rejonie Wałbrzycha. Prześladowane, niszczone i ścigane nie daje za wygraną. Jego bezwzględnym przeciwnikiem są gminne i państwowe służby porządkowe oraz organa wymiaru sprawiedliwości. Powołują się one na prawo górnicze i geologiczne mówiące o koncesjach, projektach i planach ruchu zezwalających na wydobycie kopaliny, jaką jest węgiel kamienny. Stoją na straży interesu skarbu państwa, do którego należą podziemne zasoby węgla kamiennego w całym kraju. Twierdzą, że nielegalne jego wydobycie w biedaszybach jest „kradzieżą”. Okradane jest w tym wypadku państwo, którego interesu bronią wspomniani urzędnicy. Lotne ich brygady jeżdżą po całym rejonie, wypatrując, gdzie kopie się węgiel. Okazuje się jednak, że ich zapał do tępienia biedaszybów idzie na marne. Jak sami twierdzą, jest to walka z wiatrakami. Jeżeli nawet nie są oni w stanie zlikwidować biedaszybów, to przynajmniej ograniczają ich rozprzestrzenienie się do minimum. Ta zapiekła urzędnicza nienawiść ma w sobie coś z tragedii Nędzników Wiktora Hugo, w polskim wydaniu. Wszak w biedaszybach już siedmiu górników straciło życie.

PRZEDSIĘBIORSTWO „BIEDASZYBY”
Ktoś może powiedzieć, że tego rodzaju porównania i statystyka są niedopuszczalne. Wszak ludzie ci robią to na własną odpowiedzialność, wbrew prawu i przepisom zabraniającym tego rodzaju działalności, która jest ścigana i karana. To wszystko prawda. Tylko druga część prawdy jest taka, że mimo tego węgiel stale i nadal jest wydobywany w wykopach, sztolniach i szybikach. Jest dostarczany konsumentom, którzy na dodatek bardzo chętnie go kupują. Handel ten kwitnie z tego powodu, że węgiel wydobyty z biedaszybów jest o połowę tańszy niż ten na składach opałowych. To jedna z przyczyn, dla których biedaszyby stale mają powodzenie. Kolejna to ta, że zamykając ostatnią kopalnię w tym regionie, pozbawiono pracy blisko 10 000 górników. Do dzisiaj stopa bezrobocia należy tu do najwyższych w kraju. W powiecie wałbrzyskim waha się ona w granicach ok. 35%! Ludzie chcą z czegoś żyć. Kiedy nie ma żadnej legalnej pracy, muszą jej szukać tam, gdzie ona jest. Tam, gdzie można zarobić i utrzymać rodzinę.
Na początku wieku było to zjawisko bardziej masowe. Teraz miejscowe media i statystyki oceniają, że wydobyciem węgla w biedaszybach zajmuje się ok. 100–200 osób. Stróże porządku publicznego, którzy wypowiadają się na ten temat w mediach, twierdzą, że wydobycie w biedaszybach jest coraz lepiej zorganizowane. Do rzadkości należy, że kogoś złapią na gorącym uczynku. Tacy górnicy stają przed sądem i są karani za złamanie prawa, które zabrania nielegalnego wydobywania kopalin. Grozi za to kara do 5000 zł. Sądy skazują ich zazwyczaj na ok. 500 zł. Gmina powołała specjalne grupy, które przy użyciu ciężkiego sprzętu zasypują doły, wykopy, szurfy i inne wyrobiska, gdzie wydobywa się węgiel. Cóż jednak z tego, kiedy kilka dni później w tych samych odkopanych miniaturowych kopalniach wre praca. Jest ona stosunkowo dobrze płatna. Zajmują się nią młodzi ludzie. Można powiedzieć, że są to już następcy tych zwolnionych z pracy górników. Lokalne władze zadają sobie pytanie: skąd oni wiedzą, gdzie kopać? Gdzie szukać węgla? Domyślają się, że stara górnicza strzecha już nie fedruje, ale ma szczegółowe mapy występowania węgla na tym terenie i dokładnie wskazuje młodym ludziom, gdzie mają tego węgla szukać. Jest to o tyle ułatwione, że wałbrzyska niecka węglowa pokrywa się z niecką morfologiczną. Wychodnie pokładów węglowych występują stosunkowo płytko na wzniesieniach otaczających miasto.

ZALEGALIZOWAĆ BIEDASZYBY?
Był pomysł, aby zalegalizować biedaszyby. Nie obecne, prowizoryczne i niebezpieczne, wyrobiska. Polegał on na budowie mikroodkrywki, w której na normalnych zasadach eksploatowano by węgiel zalegający na wychodniach. Realizacja pomysłu okazała się jednak całkowicie nierealna. Miasto i jego władze nie życzą sobie, aby w centrum istniała odkrywkowa kopalnia, nawet zminiaturyzowana. Będzie to szpecić widok i dezorganizować komunikację oraz niszczyć parki otaczające miasto. Na dodatek już po przybliżonych analizach okazało się, że przedsięwzięcie to będzie całkowicie deficytowe. Po sporządzeniu wszystkich dokumentów, powołaniu służb, opłaceniu podatków niewiele zostanie do podziału dla tych, którzy będą tam pracować. Wydaje się, że problem biedaszybów w regionie wałbrzyskim jest nierozwiązywalny. Czy aby na pewno? Przecież podczas niedawno uchwalanej nowej ustawy prawa geologicznego i górniczego zezwolono na wydobycie piasku na własnym terenie, w ilości 10 merów sześciennych rocznie. Praktycznie zezwolono na wydobycie stosownie do potrzeby. Czy operacji tej nie można powtórzyć w stosunku do biedaszybów, stwarzając dla nich jakieś możliwości cywilizacyjnego funkcjonowania? Zapewne można. Tylko ktoś konkretny musi z tym wystąpić. W Polsce nikogo takiego jednak nie ma. Przemawia za tym prosty argument, że najłatwiej jest prześladować, niemiłosiernie ścigać tych, którzy nie mają z czego żyć. To powinno problem załatwić. Co zrobić, jak nie załatwia? Ano wzmóc ściganie, doskonalić prześladowanie, poszukiwać coraz lepszych metod policyjnych.

PROBLEM NARASTA
W ten sposób zamiast rozwiązania problemu mamy jego eskalację. Przejawia się ona nie tylko w zrytych wyrobiskami parkach miasta. Zaczyna być też przedmiotem szerszego zainteresowania. Nie trzeba dodawać, że nie przynosi ono chluby miejscowym włodarzom i organom państwa odpowiedzialnym za górnictwo. Pojawiają się dziesiątki, a nawet setki tekstów, artykułów i analiz na ten temat w mediach krajowych i lokalnych. Jest on też przedmiotem zainteresowania międzynarodowego, jako niezwykły ewenement w Europie i na świecie. Organizowane są tam sympozja, wykłady i odczyty na temat funkcjonowania wałbrzyskich biedaszybów. Czy sprawa biedaszybów ma dalej pozostać w rękach tylko sił porządkowych? Jeżeli tak, to będzie się ona ciągnąć przez następne dziesiątki lat. Sama w sobie jest przykra i niesprawiedliwa. Co najważniejsze, ta „niesprawiedliwość” jest sankcjonowana prawem do przemocy w sprawie życia i śmierci ludzi, którzy przecież muszą z czegoś żyć. Ślepe egzekwowanie prawa, jak widać, jest zawodne i przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Trzeba sobie zdawać sprawę, że mimo wszystko jest to problem lokalny, jednak nieporadność władz chwytających się tylko przemocy okazuje się kompromitująca w coraz szerszej skali.

NOWE INICJATYWY
Podejmują je coraz bardziej skutecznie sami „kopacze” z biedaszybów. Kilka lat temu jeden z nich, Grzegorz Wałowski, zaproponował Politechnice Opolskiej prace naukowe nad zagospodarowaniem węgla kamiennego w rejonie wałbrzyskim. Oferta została przyjęta. Sam zainteresowany ukończył studia inżynierskie i rozpoczął pisanie pracy doktorskiej na ten temat. Opublikował on kilka propozycji rozwiązania tego problemu. Jednym z nich jest podziemne zgazowanie pokładów węgla w tym rejonie. Fundusze na ten cel uzyskano z środków UE. Prace nad tym prowadzi też Główny Instytut Górnictwa w Katowicach. Wałbrzyskim „kopaczom” i ich naukowemu zapleczu trzeba życzyć powodzenia. Dzięki aktywności społecznej zaistniała też szansa zagospodarowania złóż węgla kamiennego w rejonie Nowej Rudy, o czym napiszę w następnym odcinku.

Adam Maksymowicz

pgw

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#adam maksymowicz #biedaszyby #śląsk
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej