Nieważne kto głosuje. Ważne kto liczy głosy. - Józef Stalin
Gdy 3 listopada 2020 zamykano w USA lokale wyborcze, sztab Republikanów świętował zwycięstwo. Donald Trump zdecydowanie prowadził, także w tzw. stanach niezdecydowanych (swing states) kluczowych dla wyniku, np. w Pennsylvanii przewagą ponad 700 tys. głosów, w Michigan 300 tys. Wygrał nawet w Virginii, czego się nie spodziewał. Łącznie uzyskał 74 mln głosów, o 11 mln więcej niż w 2016 roku, więcej niż Ronald Reagan zwycięski we wszystkich stanach.
Według reguł statystyki, pozostałe do zliczenia głosy na Joe Bidena nie stanowiły zagrożenia. I wtedy zdarzył się cud nad urną. W ciągu kilku nocnych godzin Trump przegrał w swing states jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Było to tak nieprawdopodobne zjawisko, że do jego wyjaśnienia powołano zespół prawny pod przewodnictwem Rudy’ego Giulianiego, byłego prokuratora, pogromcę mafii i burmistrza Nowego Jorku. Jego śledztwo ujawniło szokujące informacje.
Głosy z zaplecza
Dzięki danym komputerowym i zeznaniom setek świadków zespół Giulianiego ustalił, że cud nad urną wydarzył się w dużych miastach rządzonych od lat przez Demokratów, np. w Detroit, Philadelphii, Milwaukee, Pittsburghu, Minneapolis, Las Vegas, Phoenix, Atlancie. To właśnie tam, kiedy Trump miał zwycięstwo w kieszeni, lokale wyborcze po zamknięciu zalały setki tysięcy głosów korespondencyjnych na Bidena dając mu niewielką przewagę w gęsto zaludnionych metropoliach, czyli ostatecznie w całym stanie. Np. w kluczowej Pensylwanii 700-tysięczna przewaga Trumpa w ciągu kilku godzin zamieniła się w 60-tysięczną porażkę, przy czym większość głosów zapewniających tę zmianę pochodziła z Philadelphii, w której miesiąc wcześniej skradziono pendrive z kodami dostępu do systemu liczenia, a po wyborach nie można się było doliczyć 47 kolejnych.
Świadkowie zespołu Giulianiego wszędzie wskazywali na identyczny scenariusz: do lokali nocą przywożono pliki głosów w pojemnikach, pudłach czy workach bez plomb i kodów zabezpieczających. Często wnoszono je tylnymi drzwiami, wiele głosów znajdowało się w czystych kopertach o nie wiadomo co się z nimi potem działo, bo do liczenia nie dopuszczano mężów zaufania Donalda Trumpa.
Głosy z zaświatów
Dziwnych zjawisk było jeszcze wiecej. W Pensylwanii, Wisconsin, Michigan i Georgii liczba głosów nieważnych była kilka razy wyższa niż zwykle, a liczba głosów warunkowych (provisional), tj. bez jednoznacznej identyfikacji wyborcy, wyższa kilkanaście razy. Przykładowo, w Pittsburghu było ich ok. 17 tysięcy, choć zwykle jest około tysiąca. W Wisconsin oddano ok. 120 tysięcy tzw. głosów wyjazdowych, czyli poza własnym okręgiem (absentee), pocztą lub przez pełnomocnika, choć zwykle ok. 20 tys. Te tajemnicze 100 tysięcy oddano na Bidena.
W niektórych miastach liczba głosów była większa niż liczba mieszkańców. W Detroit taka sytuacja miała miejsce w 2/3 okręgów. W rekordowym zagłosowało nawet 350% wyborców. Natomiast w półmilionowym Milwaukee (Stan Wisconsin) zagłosowało ich “tylko” 105%, zapewniając Bidenowi zwycięstwo o ok. 20.000 głosów.
Świadkowie zeznawali też o podmienianiu podpisów i nazwisk, przypisywaniu głosów innym osobom, głosowaniu po kilka razy, głosowaniu zmarłych, a nawet o ich wnioskach o udział w wyborach. Takich przypadków były tysiące. Choć prawo zakazuje poprawiania głosów (np. adresu, pisowni), w Philadelphii i Pittsburghu wyborcy Demokratów mogli je poprawiać. Z kolei w Georgii system liczący zarejestrował 100 tys. głosów korespondencyjnych, których nie okazano komisji. Rudy Giuliani podsumował, że w tych wyborach zastosowano wszystkie znane techniki fałszowania.
Za dużo gazu
Istotne ustalenia śledczych dotyczą też tego, kto, gdzie i jak liczył głosy. 27 stanów, także swing states, używa urządzeń kanadyjskiej firmy Dominion Voting Systems Corporation. Jej podwykonawcą jest Smartmatic Corporation założona w 2000 roku w Wenezueli w otoczeniu dyktatora Hugo Chaveza, który czterokrotnie wygrał wybory prezydenckie. Giuliani twierdzi, że właśnie po to tę firmę założono. Jej oprogramowanie stosowano także w innych krajach Ameryki Łacińskiej. W USA działało wadliwie w 2000 roku w wyborach prezydenckich, a w 2007 roku na burmistrza Chicago, kiedy okazało się, że głosy były liczone za granicą. Dominion i Smartmatic także obecnie zapewniły zwycięstwo Joe Bidena licząc głosy amerykańskich wyborców m.in. w Niemczech. Warto dodać, że prezesem Smartmatic jest były brytyjski dyplomata Malloch Brown, współpracownik miliardera George’a Sorosa.
Informatyczne oszustwa wyborcze są trudne do wykrycia, bo zwykle wprowadzają małe anomalie nie rzucające się w oczy, np. algorytm generujący w różnych miejscach dodatkowe poparcie rzędu 2-3%. Zastosowano go np. Wenezueli i Argentynie. Zdaniem Giulianiego, miało do tego dojść także w USA, ale nie spodziewano się tak ogromnego zwycięstwa Trumpa, które wymagało wygenerowania wręcz astronomicznej liczby głosów na Bidena. Doszło do wpadek, których nie dało się zamieść pod dywan. Np. w republikańskim Hrabstwie Antrim (Stan Michigan) już przy zamknięciu lokali Trump zdecydowanie przegrał, choć 4 lata wcześniej zdecydowanie wygrał. Wyglądało to na anomalię i wszczęto dochodzenie. Okazało się, że Smartmatic po prostu elektronicznie przerzucił kilka tysięcy głosów z Trumpa na Bidena. Władze tłumaczyły, że to tylko błąd sprawozdawczy.
W dużych miastach nie było już takich „błędów”, ale miał miejsce nocny zalew setek tysięcy głosów na Bidena liczonych poza kontrolą, które na informatycznych wykresach wykazują nagły gigantyczny skos sprzeczny z zasadami statystyki, a w dodatku przewyższający techniczną wydajność maszyn liczących. Oszustwo widać jak na dłoni. Donald Trump podsumował: “Dodali za dużo gazu i zostali przyłapani”. Nic dziwnego, że już Jimmy Carter przestrzegał przed głosowaniem korespondencyjnym jako najmniej bezpiecznym.
Państwo w państwie
Adwokaci Republikanów nie złożyli broni. Zarządzili przesłuchania świadków przez władze stanowe mogące wstrzymać tzw. certyfikację wyników i wszczęli powództwa sądowe. W Pensylwanii przesłuchanie wykazało, że ponad 670 tys. głosów zarejestrowano bez żadnej kontroli, czyli niezgodnie z prawem, i sąd stanowy wstrzymał certyfikację. Stan ten powołuje aż 20 elektorów, bez których Biden praktycznie tracił większość. Podczas przesłuchań w Michigan i Arizonie mężowie zaufania Trumpa zeznali, że nie byli dopuszczeni do liczenia głosów, a powołany na świadka płk Phil Waldron wykazał manipulację Dominion z udziałem Wenezueli i Iranu.
Pozwy wniesiono w Michigan, Newadzie i Georgii, gdzie adwokat Sidney Powell, była prokurator federalna, postawiła komisjom wyborczym 30 zarzutów fałszowania. Jej eksperci IT wykazali, że w maszynach liczących Dominion można łatwo wprowadzać złośliwe kody, unieważniać prawidłowe głosy manipulując skanerem i wysyłać dane poza system wyborczy przez Internet. Sidney Powell powołała też na biegłych agentów wywiadu wojskowego, którzy wykazali ingerencję Iranu i Chin w oprogramowanie wyborcze. Sąd w Georgii nakazał zajęcie urządzeń Dominion, a sąd w Newadzie kontrolę sprzętu i głosów. Jednocześnie Siły Specjalne USA przejęły serwery przetwarzające amerykańskie dane wyborcze we Frankfurcie.
Niestety, wymiar sprawiedliwości jest skomplikowany, postępowania przewlekłe, a kluczowe sądy upolitycznione. Deep state, czyli państwo w państwie, ostatecznie wybrało Joe Bidena. Warto dodać, że wyborom towarzyszyła stronnicza kampania telewizyjna, a batalię o uczciwość wyborów relacjonowały tylko stacje spoza mainstreamu, np. One American News, Newsmax, America Latest, NTD News. Podobna sytuacja miała miejsce w mediach społecznościowych. Projekt badawczy dr Roberta Epsteina z Cambridge Center for Behavioral Studies wykazał, że wyszukiwarka Google faworyzowała Joe Bidena, np. nakłaniając do głosowania tylko jego zwolenników, co mogło mu przysporzyć miliony głosów. Twitter zablokował stronę Sidney Powell i wiele innych, w tym Donalda Trumpa.
Polityczna cenzura Twittera znikła dopiero po jego wykupieniu przez konsorcjum Elona Muska w 2022 roku, masowym zwolnieniom personelu i zmianie nazwy na X. Także właściciel Facebooka Mark Zuckerberg w sierpniu 2024 przyznał się do cenzurowania treści korzystnych dla Trumpa na zlecenie administracji Bidena. O amerykańskich cudach wyborczych w 2020 roku nakręcono dwa filmy dokumentalne: 2000 Mules (2000 mułów) i Deep Rig (Wielka ustawka). Czy Amerykanie odrobili lekcję Józefa Stalina?
/mdk