Rozważając genezę potrzeby wypracowania porozumienia międzynarodowego pomiędzy Stolicą Apostolską a Chińską Republiką Ludową, należy sięgnąć do kwestii zabezpieczenia statusu Kościoła Katolickiego wraz z jego wiernymi.
Problem dotyczy rozłamu wewnętrznego w Kościele, dokonanego przez politykę władz komunistycznych, które doprowadziły do utworzenia prorządowego Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich oddanego pod dyktat partii rządzącej. Dzięki temu tworowi władza przyznała sobie prawo totalnej kontroli nad życiem katolików chińskich. Natomiast ci wierzący, którzy pozostali wierni Papieżowi jako zwierzchnikowi Kościoła Rzymskokatolickiego, zostali uznani jako element wrogi państwu komunistycznemu. Efektem tego było uznanie ich części za Kościół nielegalny, muszący kryć się w podziemiu przed radykalnymi prześladowaniami.
Istotnym punktem tego obrazu jest kwestia nominacji biskupów katolickich, gdzie zgodnie z prawem Kodeksu Prawa Kanonicznego, decyduje Ojciec Święty. Jednak dla strony chińskiej, kontrolującej wszystko, taka opcja jest nie do przyjęcia, czego najlepszym przykładem jest obecna sytuacja, gdzie pomimo zawartego w 2018 r. tymczasowego porozumienia z Chinami w sprawie nominacji biskupich oraz kolejnego przedłużenia go na 2 lata przez Stolice Apostolską, które ogłoszono sukcesem dzięki przywróceniu komunii całego episkopatu Chin z Papieżem, strona chińska zatwierdziła nowe zasady zatwierdzania i wyświęcania biskupów. Przepisy wejdą w życie od 1 maja br. W wytycznych Papież został pominięty jako strona istniejąca.
Nowe przepisy doprowadzą do powtórnego uzależnienia i ścisłej kontroli nad Kościołem Katolickim oraz wiernymi. Władza komunistyczna będzie decydować o nominacjach biskupich wraz ze wszelkimi możliwymi formami nadzoru życia chrześcijańskiego. To wizja nowego skrajnego zniewolenia Kościoła Rzymskokatolickiego w Chinach, gdzie wolność religijna stanowi piękne marzenie. Skąd taki wynik? Z braku docenienia mentalności cywilizacji chińskiej oraz sztuki dyplomatycznej wypracowanej od tysiącleci, opierającej się na traktatach generała Sun Tzu pt.: „Sztuka wojny”; Sun Bin „Sztuka wojny” oraz anonimowego traktatu: „36 Chytrych sztuczek”. To kanon triady do próby zrozumienia myśli dyplomatycznej Chin.
Z tej perspektywy zwycięzcą może być tylko jedna strona. Ustępowanie stronie komunistycznej i liczenie na wzajemność to utopia dziejowa. Wystarczy przypomnieć sobie zryw wolnościowy w Pekinie rozniesiony w pył na placu Tienanmen przez czołgi i armię ludową. Co dalej z tego wyniknie, zobaczymy w przyszłości, ale nie rokuję dobrego scenariuszu dla chrześcijan w Chinach.
/mwż