W wyborach prezydenckich roku 2015 gwoździem do trumny dla ówczesnego rządu było nagranie katolickiego podróżnika, Wojtka Cejrowskiego, na którym drze kartkę z aferami koalicji PO-PSL.
Wybory prezydenckie 2020, choć przegrane przez kandydata PO, zasłyną z utworu znanego rapera Taco Hemingwaya zatytułowanego Polskie Tango. Utwór traktuje o Polsce z pozycji, nie kryje tego sam autor, człowieka z rodowodem bananowego dzieciaka z Warszawy.
Utwór wpisuje się w polityczną wojnę polsko-polską i nie odbiega zupełnie od wielu innych wielkomiejskich głosów, krytycznych wobec nie tyle samej władzy, co polskości jako takiej. Zainteresował mnie fragment, który był częścią tegoż utworu, który brzmi:
Mówi się “szare bloki”? Gdzie ku*wa szare bloki? Tutaj wszystko pstrokate (…)
Odsłuchując ten fragment zdałem sobie sprawę, że choć wciąż istnieją, to rzeczywiście już mało jest tych “szarych bloków”. Nie chodzi tutaj o fizyczne budynki, ale o mentalne szare, biedne proletariackie bloki i wywodzących się z nich młodych, którzy ledwo ciągnęli “do pierwszego”. Pięć lat temu lejtmotywem kampanii wyborczej, który dobrze utkwił mi w pamięci było odbudowanie klasy średniej. Wydawać by się mogło, że obecna władza rzeczywiście odbudowała w sporej części tę klasę przez pobudzenie gospodarki, napędzenie konsumpcji prywatnej programami prospołecznymi. Dzisiaj to nie tyle Polak pracuje w fabryce dla Niemca, ale Ukrainiec pracuje w Polsce dla Polaka zajmującego stanowisko menadżerskie, pracującego przynajmniej w dziale administracyjnym. Tak właśnie, w ciągu ostatnich pięciu lat utworzyła się realna klasa średnia, zbudowała ją polityka obecnej władzy. Wydawać by się mogło, że awansująca część społeczeństwa będzie wyrażać rządzącym wdzięczność. Okazało się to być najprawdopodobniej dla niej jednak mieczem obosiecznym, bo ów nowobogacka klasa średnia w konflikcie elita-lud stanęła po stronie elity od zarania wrogiej Prawu i Sprawiedliwości.
Ludzie, którzy awansowali w hierarchii społecznej z klasy niższej do średniej wyparli się swoich korzeni klasowych wtórując retoryce “PiS-owskiego rozdawnictwa”, pomimo że pozwoliło im ono awansować. Stało się tak dlatego, że samozwańcza elita zawsze pogardzała uboższymi, a wtórowanie elicie stawia nowo-elitę w pozycji wyższej niż “głupia, ludowa biedota”.
Można czuć głęboką niechęć do PiS-owskiej propagandy, do skrajnego proamerykanizmu, w którym ambasador rozkazuje polskiemu decydentowi jak ma rządzić w swoim kraju. Nie jest prawdą, że wiele zarzutów, które kieruje tzw. “totalna opozycja” wobec PiS-u jest nietrafiona. To ludzie często śliscy moralnie, karierowicze, którzy doczłapali się do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa i czerpią z nich głębokimi garściami. Z zażenowaniem patrzy się na to jak funkcjonuje telewizja Kurskiego i nic w tym dziwnego, bo ten przekaz jest dla inteligentnego człowieka nieprzyswajalny. Jednak trzeba przyznać, że PiS po prostu ma aspiracje dobrego gospodarza, który chce relatywnie sprawiedliwie rozdzielić tort jaki ma do dyspozycji państwo.
W tym względzie, wspomniane słowa rapera doskonale ukazują transformację jaka dokonała się przez ostatnich pięć lat. Wyszliśmy już z “szarych bloków”, więc i dominująca na portalach społecznościowych linia sporu nie dotyczy problemów społecznych – pojawiające się problemy są momentami abstrakcyjne lub co najwyżej światopoglądowe. Ludzie zapowiadają, że wyjadą po przegranych przez ich opcję polityczną wyborach z kraju. Warto zaznaczyć, że wyjadą nie dlatego, że nie mają za co nakarmić siebie i rodziny, jak to było jeszcze kilka lat temu, a dlatego, że wygrał reprezentant znienawidzonej partii. Wiem jednak, że na Zachód nie wyjadą. Nie tylko dlatego, że liberałom się po prostu nie wierzy w nic i też nie dlatego, że obiecują to już od pięciu lat i deklaracji nie wcielają w życie. W Polsce bowiem czują się kimś i mają kim gardzić – na Zachodzie byliby nikim i gardzono by nimi. Utrata przywileju elity byłaby zbyt kosztowna dla ich ego.
/łb