Młodość i obietnice polityczne

2013/01/18

Zdumiewające jest, że rząd Donalda Tuska, tak surowo oceniony za pierwsze sto dni swoich poczynań nawet przez sprzyjających mu dotychczas ekspertów i komentatorów, utrzymuje nadal ponad 50-procentowe poparcie społeczne.

Fot. Artur Stelmasiak

Choć w tej chwili stało się jasne, że Platforma Obywatelska nie spodziewała się zwycięstwa w wyborach i jest kompletnie nieprzygotowana do rządzenia, większość Polaków właśnie z tą formacją wiąże swoje nadzieje na lepszą przyszłość, dając wiarę coraz szczodrzej rozdawanym obietnicom.

Nie sądzę, aby ten paradoks dał się wytłumaczyć jedynie skutecznym wizerunkiem stworzonym na użytek politycznego marketingu czy też nad wyraz przychylną postawa większości mediów. Podobnie rzecz się ma z mediami. To prawda, że większość z nich zajmuje się bardziej krytyką opozycji, aniżeli rządu – co jest ewenementem na skalę światową – i prawie nie dostrzega bezdyskusyjnych wpadek obecnej ekipy, ale prawdą jest również, że same media nie gwarantują sukcesu. Posiadające do niedawna niemal na własność publiczną telewizję SLD nie uchroniło się przed klęską wyborczą w 2005 r.

Paradoksu tego nie da się też wyjaśnić, wskazując jedynie na słabość aktualnej opozycji. Zagubione nieco po wyborach Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście nie stanowi dziś najbardziej atrakcyjnej alternatywy dla rządzącej koalicji, ale to jeszcze nie tłumaczy faktu, że w trzy miesiące po kilkuprocentowej raptem porażce z PO ma obecnie dwukrotnie od niej mniejsze poparcie.

Wydaje się, że przyczyn tak wielkiego zaufania do Platformy należy szukać gdzie indziej. Otóż na arenę obywatelskich zmagań o przyszły kształt Polski jeszcze przed październikowymi wyborami wkroczyło gremialnie pokolenie, które dotychczas, czy to z racji wieku, czy braku zainteresowania polityką, nie brało udziału w wyborach.

To pokolenie obecnych dwudziesto– i trzydziestolatków jest całkowicie pozbawione garbu historii, który zaciążył nad pokoleniami ich rodziców i dziadków. Dlatego też nieufnie spogląda na oferty polityczne, które akcentują potrzebę rozliczenia przeszłości. Stąd niechęć lub – w najlepszym wypadku – brak zrozumienia dla takich idei, jak lustracja, deubekizacja czy lustracja majątkowa.

Dowodem tego mogą być nikłe protesty, jakie w środowisku studenckim przed rokiem wywołała skandaliczna odmowa władz najważniejszych polskich uczelni podporządkowania się wymogom ustawy lustracyjnej. Nietrudno się domyślić, że dla tego pokolenia najwłaściwszą postawą wobec rozliczeń z PRL-em było stanowisko PO, którą można by określić wałęsowskim „za, a nawet przeciw”. Donald Tusk słusznie przewidział, że taki właśnie unik pozwoli mu zaskarbić względy najszerszego spektrum wyborców.

Niechęci do spoglądania wstecz u młodego pokolenia pomogła wola Platformy zerwania z polityką historyczną i sposobem definiowania polskich interesów narodowych przez poprzednią ekipę. Polityka zagraniczna PiS, akcentująca pełną podmiotowość Polski na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza w UE, w europejskich mediach nazywana była nacjonalizmem. A któż by chciał dzisiaj, w dobie globalizacji i pełnego otwarcia, uchodzić za nacjonalistę?

Można sobie tylko wyobrażać, z jaką ulgą młodzi Polacy pracujący w różnych zakątkach Europy przyjęli zmianę rządu i zerwanie z polityką, która się nie podoba za granicą. Uśmiechnięty premier polskiego rządu, przyjmujący zewsząd gratulacje i potwierdzający, że jedyną przyczyną dotychczasowych napięć w stosunkach z sąsiadami była postawa poprzedniej ekipy, z całą pewnością musiał być powodem ich dumy. Trudno się dziwić, że w takiej atmosferze prawie niezauważone zostaje stanowisko nowego ministra kultury, który oficjalnie kwestionuje potrzebę budowy muzeów Ziem Zachodnich i historii Polski.

Tym, co pozwala Platformie Obywatelskiej zaskarbić względy młodego pokolenia, z całą pewnością jest także polityka liberalizacji wszystkich dziedzin życia, a przynajmniej zapowiedź takiej liberalizacji. Okazuje się bowiem, że znacznie łatwiej jest ją wprowadzić w polityce karnej państwa, gdzie jest ona bezdyskusyjnie szkodliwa, aniżeli w polityce gospodarczej, gdzie bardzo by się przydała, ale jej wprowadzenie wymaga umiejętności, których obecna ekipa rządowa na razie jakoś nie wykazuje.

Dla ludzi w wieku dwudziestu kilku lat sztandarowe hasła PiS-u, takie jak walka z korupcją i pospolitą przestępczością, nie miały tej siły nośnej, co dla starszego pokolenia, które mocno odczuło deregulację w tej dziedzinie na początku transformacji ustrojowej. Do kogo bardziej, jak nie do nich, mogą trafiać słowa premiera o potrzebie miłości i zaufania, a niemnożenia zakazów, kar i ograniczeń?

Wszystkim tym, których moje dywagacje mogły wprowadzić w pesymistyczny nastrój, przypomnę, że młodość ma jedną cechę, która niekoniecznie musi się podobać rządzącym. Jest nią bezkompromisowość w rozliczaniu z obietnic.

Zbigniew Borowik

Artykuł ukazał się w numerze 03/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej