Ostatnio byłem świadkiem sytuacji, kiedy to dwóch chłopców w wieku siedmiu lat oddało się potyczce słownej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie nagłe spoliczkowanie jednego przez drugiego i to z powodu braku argumentów w rozmowie! Stałem, jak posąg z Księgi Daniela, po czym przystąpiłem do załagodzenia konfliktu. W tej chwili czułem się jakbym próbował godzić ze sobą dwóch nabuzowanych pięściarzy, którzy mają za chwile wyjść i stoczyć walkę o mistrzostwo.
Po kilku godzinach zacząłem zadawać sobie pytanie - skąd wzięła się chęć spoliczkowania? Przypomniałem sobie, jak w różnych klasach dzieci zaczęły dzielić się wrażeniami z obejrzenia, słynnej już na całym świecie, „Gry w kalmary” (org. Squid Game).
Cukierkowa sceneria i sielankowa kolorystyka stają się miejscem brutalnych aktów przemocy, morderstw i samobójstw. Dziecięcy plac zabaw staje się, w pewnym momencie, polem krwi, niczym zalane tereny Korei Południowej po niszczycielskich powodziach w ubiegłym roku.
Źródło: Adobe Stock
Miłym akcentem, wydawać by się mogła gra w „Zielone, Czerwone”, bardziej znana jako „Raz, dwa, trzy Baba Jaga patrzy!”. Pamiętam, jaką frajdę sprawiała mi ta zabawa, kiedy byłem dzieckiem! A tu, urocza laleczka, której towarzyszy delikatny śpiew wykonuje egzekucję, której pozazdrościłby niejeden reżyser horroru. Wyścig o życie podczas tych kilku gier wygrywa tylko jedna osoba. Jak to się dzieje, że serial ociekający krwią i brutalnością ma największą ilość fanów wśród widowni poniżej 16. roku życia?
Odpowiedzi szukałem wśród tiktokowych influencerów, którzy są w stanie zrobić wiele, aby pozyskać followersów. Wielu z nich korzysta z flow, które niesie serial. Sam niejednokrotnie łapałem się na tym, że oglądałem zabawne shorty, okraszone głupotą i bezmyślnością, niczym pierogi babci obsypane podsmażaną cebulką. Wszystko po to, by było krótko i zabawnie. Ewentualnie, by zapomnieć o natrętnym szefie, nudnym nauczycielu lub szkole czy kłótniach w domu. Przecież nikt mnie nie rozumie tak, jak shortmaker. On jest „fajny” i ma zawsze dla mnie czas.
Wątek śmierci i morderstw towarzyszył widzowi przez wszystkie odcinki, a każda kolejna śmierć zbliżała do wygranej. W ten sposób wytworzyła się aura obojętności wobec ludzkiego cierpienia. Zasugerowała zero – jedynkowe podejście do życia: albo wygrasz i będziesz zwycięzcą, albo przegrasz i nie istniejesz. Cóż za kontrast z Jezusowym: „Weź swój krzyż i naśladuj mnie”.
Hmm… zabawne stało się to, że jeszcze w 2008 roku scenariusz serialu uznany został za zbyt brutalny do emisji. Na przestrzeni tych kilkunastu lat sami utorowaliśmy drogę do jego produkcji.
Próżno szukać odpowiedzi na pytanie u kilkuletniego chłopca ”dlaczego uderzył kolegę?” Czemu on ma być winien, skoro z rodzicami oglądał „Grę w Kalmary”?
/em