Pandora Gate wstrząsa Internetem od ponad tygodnia. Zaczęło się od jednego filmu, potem drugiego i kolejnych, a w między czasie zawiadomienie do prokuratury. O co w ogóle chodzi i jakie są tego konsekwencje?
W 2010 roku Polski Youtube zaczął przeżywać czas rozwoju i napływu tak zwanych Youtuberów. W tamtym czasie nie szły za tym pieniądze, a satysfakcję osiągało się mając jak najwięcej wyświetleń. Były to zwykle kanały z grami wideo. Do tego grona dołączył także niejaki Stuu. Ścieżka rozwoju jego kariery jest niezwykle ciekawa. Jego kanał rozwijał się zgodnie z panującymi trendami, od gier przeszedł do robienia wyzwań, a także vlogów. Następnie z jego inicjatywy powstało miejsce zrzeszające grupę Youtuberów zwane Team X. Wszystko zdawało się iść w jak najlepszym kierunku, kiedy około 2 lata temu Stuart zamknął kanał i przestał udzielać się w Internecie. W podobnym czasie jego była współlokatorka/przyjaciółka wrzuciła na media społecznościowe filmik, w którym zapłakana mówiła, że Stuu kogoś skrzywdził, że to przerażające, czego się dopuścił. Nigdy jednak nie podała szczegółów, ani nie posiadała dowodów, a wspomniana osoba została wybroniona przez swoich znajomych – innych Youtuberów.
Tym sposobem w 2023 roku Sylwester Wardęga powiedział na jednym ze swoich livestreamów (programów nadawanych na żywo), że czas "połączyć kropki". Poszło szybko, a pierwszy film z oskarżeniami ujrzał światło dzienne 24 września. Chodziło tam o Stuarta, ale też innych ludzi z tego świata. Dziewczyna o nicku internetowym „Olciak93” postanowiła opowiedzieć swoją historię o tym, jak środowisko youtuberów wymieniało wiadomości i spotykało się z niepełnoletnimi dziewczynami, które nie przekroczyły wieku zgody. Mieli przesyłać sobie też nagie zdjęcia tych dziewczyn.
Kolejny film Sylwestra Wardęgi, który miał zawierać dowody („Mroczna tajemnica Stuu i youtuberów”), bardzo szybko osiągnął milionowe wyświetlenia. Po nim sprawą zaczął interesować się także rząd, a sam twórca zapowiedział kontynuację dochodzenia publikowaną w serwisie YouTube razem z Mikołajem Tylko (nick Konopskyy). Na ten film czekali wszyscy, którzy wiedzieli albo chociaż słyszeli o sprawie. Miał być „jeszcze mocniejszy” i nieść więcej dowodów. W końcu, 8 października ujrzał światło dzienne film „Mroczna przeszłość Polskiego Youtuba”. Jeśli ktoś ma czas i chęci, to podaje tytuły, by przekonać się o dowodach tam pokazanych. Wszystkie zostały przekazane prokuraturze.
Czas omówić konsekwencje
Artykuł rozpoczął się historią Stuarta B., na którym ciążą największe oskarżenia. Nie wiemy jednak, jak przebiega postępowanie i na jakim jest etapie. Ostatnio pojawił się film nagrany przez widzów Sylwestra Wardęgi w Anglii, gdzie doszło do obywatelskiego zatrzymania Stuu i przekazania go w ręce policji. Pojawiły się również plotki, że został pobity. Nie wiadomo jednak, czy w ogóle był poszukiwany, co skutkowałoby zwolnieniem go tego samego dnia przez angielską policję. Oskarżeni również zostali Marcin Dubiel, Boxdel, Vertez, Voytaz, Gargamel i wielu innych, bardziej lub mniej znanych twórców.
Niektórych oskarżono o to, że wiedzieli o wykorzystywaniu małoletnich i nie powiedzieli, inni za to, że sami w tym uczestniczyli. Obecnie część z nich ściga się w wydawaniu oświadczeń z dowodami. Swoją drogą od strony PR-owej bardzo dobrze skomponowanymi (w tej materii polecam oświadczenie Marcina Dubiela czy Boxdela). Jaka jest prawda i kto ma rację? Kto ma „bardziej znaczące dowody”? Nie nam to oceniać, a prokuraturze.
Niestety sam temat, który został poruszony przy tej okazji, jest niezwykle ważny. Idealizowanie osób występujących w Internecie, zdobywanie do nich kontaktów, a następnie ich utrzymywanie, marzenia o poznaniu danej osoby na żywo. Niektóre dzieci przechodzą przez ten etap bardziej intentywnie, niektóre mniej. Nie zmienia to faktu, że obecnie youtuberzy stali się tym, czym kiedyś gwiazdy kina dla poprzedniego pokolenia - autorytetami. Publika zaspokaja swoje potrzeby dramatami i plotkami, czy też osiągnięciami danych osób. Dzieci błagają rodziców o możliwość wyjazdu na obóz letni czy zimowy z ulubionym influencerem, czy nieco za drogi bilet na tzw. MeetUp lub innego rodzaju spotkanie. Szczególnie młodsze dzieci, bez większej świadomości dążą do zapoznania, niekoniecznie znając konsekwencje. Może któremuś z nich uda się trafić na dorosłego twórcę, który potraktuje je z dystansem, wiedząc, że to nie jest dobra relacja. A może trafić znacznie gorzej i w budowanym zaufaniu, a także chęci zaimponowania, zacząć wysyłać rzeczy, których kilka lat później będzie żałował, bo zaczną być dowodami w sprawie.
Konieczność edukacji medialnej
Trzeba zacząć od edukacji. Na ten temat słyszy się już głosy z różnych stron, ale ten głos jest jeszcze za cichy. Nie chodzi o zabranianie. Chodzi o wiedzę na temat tego, co dziecko ogląda. To, że coś nam się wydaje niezbyt inteligentne w odbiorze, nie znaczy, że jest niebezpieczne. W końcu młodzież jest zwykle targetem wielu Youtuberów, więc te treści po prostu nie mogą być zbyt ambitne, a jednocześnie powinny być wciągające. Oczywiście chcemy, by dziecko dorastało w inteligentniejszych treściach, jednak znanym faktem jest, że to, czego się zabroni, kusi bardziej. Tak samo jak to, co oglądają rówieśnicy.
Warto zacząć od tego, by zobaczyć sposób wypowiadania się danego obiektu zainteresowania, obejrzeć jeden, dwa lub kilka filmików razem z podopiecznym, a w razie wątpliwości omówić, dlaczego coś może być niebezpieczne. Warto też uczulić na inne media społecznościowe. Poznanie idola i nawiązanie z nim kontaktu jest marzeniem. Wystąpienie w filmiku to już ich spełnienie. I tak po 10 latach na portalu Youtube niejaki DeeJayPallaside musi się tłumaczyć z cyklu, w którym pokazywał Snapchaty od widzów (zdjęcia wysyłane głównie przez dzieci), a których nie weryfikował. Młodzież, żeby zaistnieć wysyłała coraz odważniejsze zdjęcia, którym sam twórca nie szczędził komentarza, nie koniecznie wpisującego się w normy moralne.
Udostępnianie swojego wizerunku, szczególnie obcym osobom, zawsze będzie pociągało za sobą konsekwencje, niezależnie od wieku. Niektórzy „oskarżeni” tłumaczą się, że sami byli już pełnoletnimi, ale jednak nastolatkami, i po prostu mieli głupie żarty w głowie. Pisanie sprośnych wiadomości do osób, których się nie zna, również nie jest najlepszym pomysłem. W żadnym wieku. I to też warto wiedzieć od najwcześniejszych lat swojego życia.
Jeśli jeszcze nie wiesz, że wszystko, co piszesz czy wrzucasz do Internetu, może być wykorzystane przeciwko Tobie, to się właśnie dowiedziałeś. Jeśli masz w swoim otoczeniu osobę, która o tym jeszcze nie wie, to ją uświadom. Jeśli masz dzieci, to z nimi porozmawiaj. I sam bądź mądry w tym, co oglądasz. A jeśli chodzi o oskarżonych, dowody, publiczne i niepubliczne dochodzenia… Śledźmy media, ale nie dajmy się im porwać, a przede wszystkim - nie dokonujmy samosądów.
/ab