Seria poetycka „Z listkiem”… Aż nie do wiary, że to mi się przydarzyło – opracowałem dziewiętnaście(!) wyborów wierszy naszych poetów, opatrując każdy z nich obszernym esejem. Ponad dwie trzecie całej serii, od „chrześcijańskiego Horacego”, Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Franciszka Karpińskiego, autora najpotężniejszego w wyrazie artystycznym naszego wiersza, arcykolędy Bóg się rodzi, po dwu najwybitniejszych kapłanów naszych czasów – Karola Wojtyłę i Jana Twardowskiego. Seria – dodajmy od razu na wstępie – nie tylko spotkała się z wielką życzliwością czytelników, ale i została uhonorowana Nagrodą Główną IV Targów Wydawców Katolickich – Pucharem Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa.
Od wielu już lat pisałem o polskiej poezji, głównie o jej nurcie chrześcijańskim, przede wszystkim w „Kierunkach”, za co w roku 1984 otrzymałem Nagrodę Młodych im. Włodzimierza Pietrzaka. Dopiero jednak po roku 1989, gdy zlikwidowano wszechwładną w PRL-u cenzurę, mogłem pisać bez żadnych zakazów. Powróciłem więc do moich ulubionych autorów, jak choćby do Kazimierza Wierzyńskiego, którego dorobek był najbardziej okaleczony w krajowych wydaniach; takie tomy, jak Wolność tragiczna, Krzyże i miecze czy Czarny polonez nie mogły być nawet wymieniane z tytułów, czy Stanisława Balińskiego, najzupełniej – jak sam pisał – zapomnianego z żyjących poetów.
W połowie lat dziewięćdziesiątych otrzymałem serdeczny list od pani Amelii Szafrańskiej, redaktor naczelnej IW PAX, w którym gratulowała mi „pomnikowych” prac i zapraszała do Instytutu. W rozmowie zaproponowała wydanie portretów literackich polskich poetów. Propozycja była kusząca, ale pomyślałem, że w ówczesnej sytuacji trudno było liczyć na sukces wydawniczy podobnej książki. Zwróciłem się do pani Amelii z innym pomysłem: przygotujmy atrakcyjnie wydawaną serię klasyków naszej poezji z moimi esejami. W ten sposób w kolejnych tomach ukażą się owe portrety, a ja będę mógł zrealizować pomysł, jaki od lat w sobie nosiłem: ukazać polską poezję jako całość, bez podziału na lirykę świecką i religijną, tak jak to było w epoce Jana Kochanowskiego i jego następców. Dopiero oświecenie starało się zmarginalizować rangę twórczości religijnej. Przekonanie to utrwalił pozytywizm, co przyniosło daleko sięgające konsekwencje, ponieważ właśnie wtedy powstały pierwsze podręczniki szkolne. Obie te epoki chciały zbudować świat bez Boga, pomijały, a nawet odrzucały wszystko, co związane było z wiarą. I trwa to, niestety, do dzisiaj…
Pomysł spodobał się Redaktor Naczelnej Instytutu i – by zdecydowanie zaznaczyć nasze intencje – pierwsze dwa zbiory wydane w roku 1995 zawierały wiersze Karola Wojtyły – Poezje wybrane oraz ks. Jana Twardowskiego – Blisko Jezusa. Sukces przerósł najśmielsze oczekiwania! W ciągu dziesięciu lat ukazało się po siedem(!) wydań każdej edycji. Cieszyło zwłaszcza niezwykłe zainteresowanie poezją Ojca Świętego, powszechnie uznawaną za trudną, dostępną tylko dla pewnej grupy odbiorców. Z pełnym rozmysłem wybrałem jedynie część utworów, preferując nie te dla znawców, lecz dla jak najszerszego kręgu miłośników poezji. Pamiętam reakcję ks. Twardowskiego. Wysłałem mu zbiór, a kiedy przyjechałem do Warszawy i – jak zazwyczaj to robiłem – zaszedłem do zakrystii kościoła Sióstr Wizytek – Ksiądz niemal zerwał się od stolika i szybko wyszliśmy na zewnątrz. Już po drodze do mieszkania księdza-poety usłyszałem: – „Coś ty zrobił z tym Wojtyłą?!” – Przyznam, że przeraziłem się. Ksiądz kontynuował: – „Wiele razy sięgałem do tej krakowskiej [pełnej – W. S.] edycji. Trudno było przez nią przebrnąć. A to naprawdę świetny poeta…” – Odetchnąłem…
Nastał jeden z najpiękniejszych okresów w mojej twórczości. Wydawnictwo niczego mi nie narzucało, mogłem więc bez jakichkolwiek ograniczeń realizować swoje zamierzenia. W ciągu ośmiu lat przygotowałem ponad dwadzieścia tomów, z tym, że trzy z nich już się nie ukazały.
Po dwu zbiorach kapłańskich wierszy, przygotowałem tomy szeroko pojętego kręgu Skamandra, najwybitniejszych poetów Polski Odrodzonej: Jana Lechonia, Kazimierza Wierzyńskiego, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Jerzego Lieberta, które ukazały się w roku 1996 – cztery tomy w jednym roku! Już w następnym dołączyłem do nich zapomnianego w kraju, a zjawiskowego wręcz Stanisława Balińskiego. W 1998 roku ukazał się „opasły” tom (jedyny taki w całej serii – ponad 340 stronic!) „słowika litewskiego”, Kazimiery Iłłakowiczówny. Wreszcie w 2002 roku bodaj najbardziej niezwykły – zważywszy na charakter serii – zbiór Juliana Tuwima.
Osiem lat ze Skamandrytami, zwieńczone tomem poezji religijnej Tuwima! To dla tych poetów wybrałem w roku 1969 studia polonistyczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, bo był to jedyny wówczas ośrodek naukowy, w którym – dzięki prof. Arturowi Hutnikiewiczowi – były prowadzone prace nad ich dokonaniami. Pomysł, by także Tuwim znalazł się w tym tableau, zaczerpnąłem zaś ze słów Kazimiery Iłłakowiczówny, która w bardzo osobistym wspomnieniu o – jak go nazywała – „swoim bracie”, napisała: „Tomy jego poezji pełne są wierszy głęboko religijnych, i gdyby ktoś zechciał się trudzić, można by zebrać cały tomik dla PAX-u czy dla Pallotinum”. Więc zabrałem się do pracy z największą radością. Wciąż w pamięci miałem jego wiersz Chrystusie… śpiewany na mszach studenckich w kościele Ojców Jezuitów w Toruniu, a także zachwycałem się odnalezionym wśród rękopisów wierszem Pokaż się z daleka…, świadczącym, że młodzieńcza zapowiedź powrotu do Chrystusa nie była jedynie piękną frazą.
Przy okazji sięgnięcia do poezji po roku 1918, zająłem się też – na prośbę siostry poety, Jadwigi Domańskiej, założycielki teatru przy II Korpusie gen. Andersa – dorobkiem Jerzego Brauna, wyjątkowej postaci naszej nie tylko literatury – autora m.in. harcerskiej pieśni Płonie ognisko i szumią knieje…”, ale i polskiej historii – był ostatnim Delegatem Rządu na Kraj, za co w PRL-u skazano go na dożywocie, a prokurator domagał się kary śmierci. Dodajmy, że po wyjeździe do Rzymu w roku w czasie trwania Soboru Watykańskiego II współpracował z Prymasem Polski kardynałem Stefanem Wyszyńskim oraz wygłaszał prelekcje w radiu watykańskim.
Chciałbym też chociaż wspomnieć o zbiorze Słowa są bez poręczy Jerzego Pietrkiewicza, przyjaciela ks. Twardowskiego.
W tych samych latach przygotowałem zbiory najbliższych mi poetów czasu wojny i okupacji: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Noc wiary oraz Tadeusza Gajcego Ojczyzna z drżącego płomienia. Bardzo chciałem, by ich nazwiska znalazły się w serii. Gajcego – podobnie jak Jerzego Lieberta – można by nazwać wręcz autorem IW PAX, gdzie w jakże nieprzychylnych dla poetów „Sztuki i Narodu” czasach publikowano zarówno jego utwory, jak i szkice o nim. W przypadku Baczyńskiego bolały mnie wciąż ponawiane próby przypisywania go sobie przez środowiska lewicowe. Stąd ów tytuł: Noc wiary, zaczerpnięty z jednego z jego wierszy, a należący do tradycji mistycznej.
Trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek antologię naszej poezji bez wielkich romantyków. Sposobność, by sięgnąć do tej epoki była wręcz oczywista. W 1998 roku przypadło dwustulecie urodzin Adama Mickiewicza. W tym też roku Jan Paweł II ogłosił encyklikę Wiara i rozum. Wybrałem z dokonań autora Dziadów utwory religijne, dając całości tytuł jednego z nich – Rozum i wiara. Byłem przekonany, że tytuły te, choć tak odległe w czasie, w przededniu Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa po prostu się dopełniają.
W związku z tą wielką rocznicą podjąłem pracę na dziełem Franciszka Karpińskiego. Przygotowałem w Białymstoku ozdobną, stylizowaną na starodruk dwutomową edycję: wybór utworów poety i książkę o nim Obsypany Twymi dary… ze wstępem Metropolity Białostockiego abp. Stanisława Szymeckiego jako dar Ojcu Świętemu. Przy tej sposobności osobny tom autora Pieśni nabożnych przeznaczyłem do serii Z listkiem.
O ile zbiór Mickiewicza ułożył mi się niejako sam, to naprawdę wiele czasu zajęło mi przygotowanie tomu Juliusza Słowackiego Przed Pańską błyskawicą (2000). Trud wynagrodziła mi niezapomniana rozmowa z Krzysztofem Kolbergerem, który na krótko przed swoją jakże przedwczesną śmiercią zwrócił się do mnie o zgodę na przygotowanie spektaklu na podstawie tej książki, opartego zarówno na wierszach, jaki i moim eseju.
W Roku Wielkiego Jubileuszu przygotowałem też wybór wierszy i pieśni bodaj najbardziej zapomnianego poety, ks. Karola Antoniewicza. Ilu z nas śpiewając Chwalcie łąki umajone, W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie czy Biedny, kto Ciebie nie zna od powicia, wie, że napisał je niezwykły kapłan, który swoimi kazaniami – wyciszał krwawą rabację galicyjską…
Żałuję, że z powodu moich fascynacji historycznoliterackich niewielu autorów współczesnych zostało – ujmując rzecz metaforycznie – obdarzonych „Listkiem”. Poza wymienionymi kapłańskimi zbiorami, przygotowałem jedynie tom Ernesta Brylla, Kto chce znać wiatr… oraz napisałem esej do wyboru wierszy Zbigniewa Jankowskiego, Morze przybywa z daleka…
Waldemar Smaszcz
/md