Kiedy mówimy o bogactwach Czarnego Lądu, mamy na myśli przede wszystkim liczne surowce naturalne. Dlaczego większość z nas wciąż nie zauważa wielkiego potencjału kulturowego i duchowego tego kontynentu?
Afryka, ze swoimi 950 milionami ludzi, jest drugim pod względem wielkości kontynentem na kuli ziemskiej i najbiedniejszym. Na Czarnym Lądzie nie znajdziemy krajów wysoko rozwiniętych gospodarczo. Państw o słabym rozwoju, gdzie główną gałąź gospodarki tworzy mało dochodowe rolnictwo, jest aż 44, a mieszka w nich większość ludności Afryki. Problemy tego wielkiego kontynentu to synteza najpoważniejszych dramatów dotykających świat XXI wieku: liczne choroby, powszechne ubóstwo, konflikty zbrojne, niedobór wody pitnej i oczywiście głód.
W imieniu najuboższych
Ale ubóstwo materialne nie oznacza ubóstwa duchowego, a to, że dziś jedne kraje pozostają w ekonomicznym tyle za innymi państwami, nie znaczy, że można zaniechać działań pomocowych i skoncentrować się wyłącznie na obecnych partnerach gospodarczych. Ta sytuacja może ulec zmianie, ale tylko z pomocą reszty świata. W imieniu najbiedniejszego, najbardziej zapomnianego kontynentu, przemówił pod koniec ubiegłego roku Kościół, zwołując trzytygodniowe obrady II Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Afryki, w których wzięło udział 239 ojców synodalnych. Wydarzenie śledziło tysiące wiernych, którym los słabszych i uboższych braci nie jest obojętny. Papież Benedykt XVI przypomniał, że Kościół jest „Rodziną Boga” i przestrzegł, że nie może w niej dochodzić do podziałów według kryteriów etnicznych, językowych czy kulturowych. Obrady synodu toczyły się pod hasłem „Kościół w Afryce w służbie pojednania, sprawiedliwości i pokoju”.
Ważnych tematów było znacznie więcej, jak chociażby te dotyczące stanu zdrowia ludności czy sytuacji wykluczonych. Kościół w Afryce jest jedną z głównych instytucji walczących z epidemią AIDS oraz niosących pomoc chorym.
Zaledwie co trzecia osoba zarażona wirusem HIV i chora na AIDS otrzymuje należną opiekę, ponieważ leczenie nadal nie jest dostępne dla wszystkich. Sytuację pogarsza ubóstwo i głód, co skłania wiele osób do traktowania usług seksualnych jako sposobu zdobywania pieniędzy na doraźne przetrwanie. Ponadto wciąż wzrasta liczba sierot, których rodzice zmarli na AIDS, oraz dzieci zarażonych wirusem HIV. Dramat pogarsza specyfika afrykańskich kultur, w których takie osoby są silnie napiętnowane społecznie. Podczas ubiegłorocznego synodu najsilniej chyba zabrzmiał apel w obronie najsłabszych – chorych, niepełnosprawnych, kobiet i dzieci.
Kościół pomaga leczyć rany, które pozostawił w afrykańskiej duszy europejski kolonializm
| Fot. Archiwum
„Kościół musi być głosem tych, którzy nie mają głosu, prawdziwym rzecznikiem ubogich. Ma też gromadzić słowem prawdy i miłości wszystkie rozproszone dzieci Boże” – powiedział arcybiskup Kigali na zebraniu regionalnym do księży i braci pallotynów w 1997 roku. To wezwanie, zarówno po bratobójczej wojnie w Rwandzie, jak i dzisiaj, jest tak samo aktualne.
Wspólne dziedzictwo
Europejczyku, ile razy w ciągu roku pomyślałeś o Afryce? Założę się, że najwyżej kilka i to prawdopodobnie dlatego, że obejrzałeś w telewizji wstrząsający reportaż, albo twoja parafia robiła zbiórkę darów dla krajów Trzeciego Świata. Problem w tym, że tematy, jakie zazwyczaj interesują widzów rozpartych w wygodnych fotelach przed szklanym ekranem, to klęski żywiołowe i wojny. Równie dramatyczna, choć znacznie mniej spektakularna codzienność mieszkańców odległego kontynentu mało kogo obchodzi. I właśnie tylko jakiś większy konflikt zbrojny może paradoksalne być dla Afryki szansą zwrócenia na siebie uwagi.
Według naszych standardów ubogi jest właściciel kawalerki na rencie, ale w Afryce o takich luksusach nikt nawet nie śmie myśleć. W Europie niezadowoleni rolnicy w akcie protestu wylewają mleko na pola – w większości krajów Czarnego Lądu koza traktowana jest jak „żywicielka” rodziny i nikomu nie przyszłoby do głowy zmarnować choćby kropli białego, życiodajnego płynu. Nie mamy świadomości, że w tych krajach Afryki, których rolnictwo jest uzależnione od sezonowych opadów, do 2020 roku plony mogą zmaleć o 50%. Na pozór tyle nas dzieli…
A jednak, choć to właśnie w Europie mieszka prawie jedna czwarta wszystkich katolików – ich liczba wzrosła zaledwie o 1 procent. Natomiast w Afryce liczba ochrzczonych zwiększyła się o 22 procent. Ponadto na statystycznego księdza z Czarnego Lądu przypada dwa razy więcej wiernych niż w Europie. Również w Afryce najdynamiczniej rozwija się Kościół katolicki. Zatem czy istotnie nie mamy ze sobą nic wspólnego?
Papież Benedykt XVI przypomniał, że kontynent afrykański to „ziemia, która przyjęła Zbawiciela świata, kiedy jako dziecko musiał uchodzić wraz z Józefem i Maryją do Egiptu, by ocalić życie przed prześladowaniami króla Heroda”.
Wołanie o pokój
Europejski kolonializm pozostawił w afrykańskiej duszy głębokie rany. Oprócz wciąż żywego kompleksu cywilizacyjnej i kulturowej niższości wobec białej rasy czy rabunkowej eksploatacji zasobów naturalnych w wielu państwach Czarnego Lądu najbardziej brzemiennym w skutki okazało się łączenie plemion, niemających tego samego dziedzictwa patriarchalnego i niepowołujących się na tę samą symbolikę władzy. Tak powstały kolonie o dużych odrębnościach kulturowych, które nie scaliły się w jednorodny twór, mimo że znalazły się w granicach tych samych jednostek terytorialnych. W całej Afryce nie ma prawdopodobnie jednego kraju, o którym można by powiedzieć, że jest narodem. Wrogość między walczącymi niegdyś ludami nadal zbiera swoje żniwo podczas wybuchających co chwila potyczek plemiennych, przeradzających się niejednokrotnie w większe konflikty zbrojne. Ten najbardziej nagłośniony przez media to krwawa wojna domowa w Rwandzie w połowie lat 90. ubiegłego wieku, która w krótkim czasie pozbawiła życia około miliona ludzi.
Oczywiście rywalizacje plemienne, walka o władzę, ziemię czy wodę to stały element historii Afryki. W ciągu tysięcy lat zmieniły się tylko narzędzia – tradycyjne dzidy zostały zastąpione łatwo dostępną bronią maszynową. Dziś w wojnach bierze udział coraz więcej osób, w tym także dzieci.
Dyskusje o konfliktach zbrojnych stanowiły dużą część ubiegłorocznych rozważań ojców synodalnych. Potępili oni nielegalny handel bronią, zaapelowali o ograniczenie jej produkcji i wyeliminowanie broni nuklearnej, biologicznej, min przeciwpiechotnych oraz wszelkiego typu broni masowego rażenia.
Synod opowiedział się za poszerzeniem dialogu z muzułmanami oraz wyznawcami tradycyjnych religii afrykańskich. Zdecydowanie przeciwstawił się fanatyzmowi religijnemu, wymieszanemu z interesami politycznymi i gospodarczymi, co papież Benedykt XVI określił mianem „jednego z wirusów zagrażających Afryce”. Według ojców synodalnych dobrze ukierunkowana gorliwość religijna prowadzi do dobra, pokoju i pojednania, a dialog między religiami stanowi integralną część głoszenia Ewangelii.
I chyba tak właśnie należy myśleć o wprowadzeniu pojednania i pokoju na Czarnym Lądzie, jako o wspólnym wysiłku każdego chrześcijanina i każdego muzułmanina.
Kierunek: Pojednanie i działanie
Minęło 15 lat od pamiętnego ludobójstwa w Rwandzie. Liczbę Hutu, którzy wzięli udział w masakrach, ocenia się na blisko milion, ale w Rwandzie nie ma dość prawników mogących osądzić tak wielu morderców, dlatego uwaga Międzynarodowego Trybunału Karnego koncentruje się przede wszystkim na tych, którzy podejmowali decyzje. Niedawno uwolniono pierwsze grupy zabójców z kilku więzień w kraju. Ci, którzy stracili swoich bliskich, i mordercy znów zamieszkają obok siebie.
Siostra Genevieve Uwamariya, należąca do grupy Bożego Miłosierdzia, w trakcie spotkania katechizacyjnego, powiedziała: „Jeśli jesteś ofiarą przebacz, jeśli dokonałeś zbrodni – proś o przebaczenie”. Wtedy z grupy więźniów wyłonił się dawny sąsiad zakonnicy i wyznał, że zamordował jej ojca; opisał też, w jaki sposób zginęła jej rodzina. W odpowiedzi siostra Genevieve podeszła do niego i, obejmując go, powiedziała: „Byłeś i na zawsze pozostaniesz moim bratem”. „Kiedy wypowiedziałam te słowa, poczułam, jak ogromny ciężar spadł mi z ramion” – wyznała zakonnica w trakcie spotkania synodalnego. Od tamtego dnia siostra Genevieve działa w Rwandzie na rzecz pojednania zbrodniarzy z rodzinami ofiar. Projekt ten nie opiera się jednak tylko na słownych deklaracjach. Więźniowie zbudowali osiedle dla wdów i sierot, które z ich winy straciły najbliższych.
Podobnie wymownych świadectw pokazujących, jak ogromną misję do spełnienia ma Kościół w Afryce, było wiele. Potwierdziły one synodalne hasło, że bez pojednania pokój nie jest możliwy.
Równie cenny i ponadczasowy dokument stanowi świadectwo Immaculee Ilibagizy, zawarte w książce Ocalona, aby mówić. Chciałoby się dodać, ocalona również po to, by pokazać, że nawet z najgorszego cierpienia można wyjść nie tylko bez duchowego uszczerbku, ale też z mocą kruszącą poczucie największej straty i chęć zemsty na oprawcach.
Od takich ludzi, jak siostra Genvieve Uwamariya i Immaculee Ilibagiza, każdy z nas może uczyć się doświadczania autentyzmu wiary w codziennych dramatach ludzkiego życia i budowania w swoich sercach prawdziwego dobra. Bo Afryka jest kontynentem szans, także dla Kościoła, który coraz częściej wskazuje na konieczność poszanowania różnorodności etnicznej i dążenia do jedności w różnorodności. Afryka jawi się w kryzysie wiary i bezmyślnej konsumpcji jako pulsujące źródło nadziei, ale bez pomocy świata, inwestycji w edukację młodzieży i nowe technologie może sobie nie poradzić. Pomoc nie tylko materialna, ale także ta polegająca na zmianie myślenia i działania wobec słabszych jest zadaniem dla każdego chrześcijanina.
Katarzyna Kasjanowicz
Artykuł ukazał się w numerze 02/2010.