Wokół nas stale słychać zaniepokojone głosy: ,,jak ciężko być wierzącą osobą w tych trudnych czasach…” Wiele osób z przerażeniem obserwuje, ale i komentuje, newsy, które stawiają Kościół i jego nauczanie w bardzo złym świetle. Ostatnie ataki na dobre imię Jana Pawła II szokują i jednocześnie wprowadzają w stan bezsilności. Pojawia się pytanie: jak ja mogę stanąć w jego obronie? Co mogłabym/mógłbym zrobić i jak się temu sprzeciwić?
Przede wszystkim nie można dopuścić myśli, że to zadanie - obrona naszego wielkiego autorytetu, którym dla Polaków jest Jan Paweł II - należy tylko i wyłącznie do osób wysoko znaczących w przestrzeni publicznej, czy też do mediów katolickich.
Gdy się rozejrzymy, w swoim środowisku na pewno znajdziemy ludzi, na których postać Jana Pawła II oraz świadectwo jego życia, miały ogromny wpływ. Nie tylko na ich wiarę, ale także na ważne decyzje, jakie przyszło podjąć im w życiu. Taką osobą, do której udało mi się dotrzeć, jest bez wątpienia pani Halina Szumiło z Pruszcza Gdańskiego. To członkini Oddziału Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w Gdańsku, działaczka NSZZ „Solidarność” i laureatka nagrody im. ks. dr Bolesława Domańskiego. Świadectwem tej zacnej osoby chcę się z Wami podzielić.
Relacja pani Haliny Szumiło:
„Słowa Papieża Jana Pawła II, które z wielką mocą wypowiedział podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1979 roku w Warszawie, wstrząsnęły mną bardzo: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”
Po tej historycznej homilii, usłyszanej w telewizji, poczułam naturalną i nieodpartą potrzebę podążania jego śladami. Chciałam na żywo usłyszeć co Papież Polak ma nam - rodakom walczącym o wolność - do powiedzenia. Nazajutrz pojechałam nocnym pociągiem do Gniezna, gdzie na lotnisku przywitaliśmy Jana Pawła II. Podążając za tłumem, pieszo dotarłam do centrum na Mszę Świętą. W pamięci szczególnie utkwiło mi spotkanie Papieża z młodzieżą pod balkonem rezydencji arcybiskupów gnieźnieńskich. Pięknie mówił o kulturze, relacjach i moralności. Wszyscy czuliśmy, że to nie są słowa rzucone na wiatr, było czuć Ducha Świętego w każdej wypowiedzianej myśli.
Pojechałam także ,,za Papieżem” do Krakowa, gdzie mimo ogromnego tłumu, każdy w radosnym oczekiwaniu był dla siebie nawzajem życzliwy i uśmiechnięty. Czując ogromną wdzięczność, nawiedziłam także cmentarz i grób rodziców Karola Wojtyły.
Ta pielgrzymka nie była łatwa, ale bardzo ważna dla naszego narodu. Wszyscy trwaliśmy w wielkim oczekiwaniu na słowa Papieża Polaka. Nie zawiedliśmy się. Jego homilie były dla nas niczym objawienie. Wyrwały nas z marazmu i obudziły nadzieję, że razem możemy pokonać reżim komunistyczny. Osobiście odczułam wielką nadzieję, że i ja mogę coś zrobić.
Gdy rozpoczęły się strajki w Stoczni Gdańskiej, zgłosiłam się do przygotowywania codziennie kanapek na sali BHP, gdzie pracował komitet organizacyjny „Solidarności”. Tam poznałam Alinę Pieńkowską, mającą za zadanie przygotować punkty porozumień sierpniowych, dotyczące służby zdrowia, w której pracowałam zawodowo. Przyłączyłam się do tych prac i wielu innych, które miały na celu odzyskanie wolności. Brałam udział w strajku służby zdrowia w Sali Herbowej w Urzędzie Wojewódzkim, wraz z przedstawicielami z całej Polski, by poprawić warunki pracowników, a zwłaszcza pacjentów szpitali.
Jednak pamiętam, że był taki czas, w którym wydawało się, iż komuniści zniszczą wszystkie nasze starania. Będąc pracownikiem kolejowej służby zdrowia, udało mi się wtedy pojechać do Włoch do naszego Papieża. Znajdując się w grupie osób o różnych poglądach politycznych, m. im z panią Sekretarz Partii, odważyłam się zwrócić na głos bezpośrednio do Jana Pawła II, z prośbą o żarliwą modlitwę za nasz Naród i członków „Solidarności”, którzy byli poddawani okrutnym represjom. Papież spojrzał na mnie (moment uwieczniony na zdjęciu), odpowiedział i wiedziałam, że dotarło do niego co powiedziałam. Wiedziałam, że możemy na niego liczyć. Powoli sytuacja w Gdańsku zaczynała się zmieniać… Nieustępliwość komunistów i władz zaczęła słabnąć. Pamiętam pewną sytuację, gdy późnym wieczorem była potrzebna pomoc medyczna w stoczni, okrążonej przez kordon milicji, nie pozwalającej nikomu wejść ani wyjść. Zdecydowałam, że spróbuje dostarczyć potrzebne leki. Po kilku próbach i minięciu kilku niesforsowanych bram wejściowych, trafiłam na milicjanta który też upierał się, że mi nie wolno wejść. Wtedy w jednej chwili odparłam sfrustrowana: „hitlerowcy też tak mieli w zwyczaju mówić i jak skończyli? Osądzeni..” Milicjant zamilkł i mnie wpuścił. To było zadziwiające jak na tamten moment.
Cały czas miałam poczucie opieki w moich działaniach. Przy kontrolach, w sytuacjach niebezpiecznych, podczas nocnych wypraw do Warszawy po zakazane książki z „drugiego obiegu”, czy podczas strajków w stoczni… A siłę do działania dawał mi Jan Paweł II i jego wiara w nasz Naród. Nikt po wydarzeniach sierpniowych nie miał wątpliwości, że nie byłoby wolnej Polski gdyby nie Papież. Ojciec Święty to prawdziwy Papież Narodu Polskiego. Był wtedy naszą nadzieją, ale i teraz ciągle na Niego liczymy”.
Szukajmy takich świadków życia naszego Rodaka, bo żywa historia najlepiej się obroni przed każdą próbą kłamstwa i manipulacji.
/mdk