Kiedykolwiek staje się wobec kwestii dokonania postępu za pomocą aplikacji nowych biotechnologii, nie można dokonać oceny tego typu działań jedynie na podstawie samych oczekiwań zysków ekonomicznych. Działania te muszą być uprzednio poddane rygorystycznemu sprawdzianowi naukowemu i etycznemu, aby nie przyniosły katastrofalnych skutków dla ludzkiego zdrowia i dla przyszłości ziemi (Jan Paweł II).
Największym dobrodziejstwem dla ludzkości jest przyroda, która od początku istnienia człowieka daje mu wszystko, co niezbędne do życia: pożywienie, lekarstwa, odzienie, schronienie itd. Nasze życie na ziemi nie byłoby możliwe bez różnych gatunków roślin i zwierząt. Ta podstawa naszej egzystencji jest dzisiaj zagrożona przez genetyczne zanieczyszczenie środowiska, które jest znacznie groźniejsze niż skażenia chemiczne, albowiem dotyczy organizmów żywych, aktywnie rozmnażających się, zdolnych do migracji i mutowania, a które raz uwolnione nie mogą być zatrzymane ani kontrolowane. Jest to zagrożenie nieodwracalne, co wielokrotnie powtarzał prof. Jan Narkiewicz – Jodko.
Choć minęło ponad 20 lat od wprowadzenia na szeroką skalę upraw roślin genetycznie modyfikowanych, to temat GMO nadal wywołuje wiele emocji i uzasadnionych obaw. Różne państwa reprezentują odmienne stanowiska w tej kwestii. Polska, choć od dawna wyraża swój sprzeciw względem GMO, to właśnie odroczyła zakaz stosowania pasz genetycznie modyfikowanych o kolejne 5 lat (czas na wprowadzenie na rynek m.in. polskich nasion soi non GMO), a na podpis prezydenta RP czeka ustawa o GMO, której kształt wywołał wiele niepokoju ze strony społecznej reprezentującej, w głównej mierze, rolnictwo ekologiczne i konsumentów.
Wymogiem UE jest wprowadzenie przez kraje członkowskie publicznego rejestru upraw GMO, ale rejestr ten w Polsce nie będzie jawny, co może spowodować wiele problemów dla rolnika, którego pole zostanie zanieczyszczone pyłkiem roślin GMO, nawet w sposób przypadkowy (kara do 5 lat pozbawienia wolności, zniszczenie uprawy). Posiadacz skażonego pola tylko na drodze cywilnej będzie mógł wystąpić z roszczeniami, ale… nie będzie w stanie zlokalizować sprawcy.
Sir Julian Rose (ekolog, właściciel gospodarstwa ekologicznego na terenie Polski, ekspert Brytyjskiej Agencji Rozwoju Wsi, doradca księcia Karola i rządu brytyjskiego, Prezes ICPPC Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi): dając zielone światło nauce, jednocześnie odwróciliśmy się od natury i bezkrytycznie zawierzamy rozwiązaniom, które tak naprawdę działają przeciw niej. W efekcie odwróciliśmy się od rolnictwa traktowanego jako sposób życia, które ma za podstawę wyżywienie rodziny i sąsiadów. Zrobiliśmy z rolnictwa ogromny przemysł oparty na globalnym imporcie i eksporcie, produkujący wielkie ilości żywności o niskiej jakości, a w tym również żywności genetycznie modyfikowanej.
Genetycznie Modyfikowane Organizmy to organizmy, których genom został zmieniony metodami inżynierii genetycznej w celu uzyskania nowych cech fizjologicznych lub zmiany istniejących. Nigdy w przyrodzie takie organizmy nie powstają w sposób naturalny. Są to rośliny z genami zwierząt, bakterii czy wirusów, np. ziemniaki z genami meduzy, pomidor z genami ryby, sałata z genami szczura, kukurydza z genami bakterii.
Przy modyfikacji transgranicznej cała roślina zawiera obce białko, np. białko owadobójczej bakterii Bacilus thuringiensis (Bt), które jest również trujące dla pszczołowatych i innych owadów pożytecznych, jak np. biedronki. Rośliny z Bt niszczą też wątroby i jelita ssaków, w tym człowieka.
Hodowla roślin od niepamiętnych czasów związana była z ingerencją w ich genotyp, ale GMO jest czymś zupełnie innym niż zwykłe krzyżowanie roślin.
George Wald, laureat medycznej Nagrody Nobla: Nie można mylić interwencji genetycznej z wcześniejszymi próbami zmian naturalnego porządku, którymi są np. krzyżowanie zwierząt czy roślin lub wywoływanie mutacji przy pomocy promieniowania radioaktywnego. Owe wcześniejsze metody działały wyłącznie w przypadku gatunków pojedynczych lub blisko spokrewnionych. Natomiast inżynieria genetyczna dzisiaj polega na przemieszczaniu genów nie tylko pomiędzy spokrewnionymi gatunkami, ale nawet między królestwem zwierząt i roślin, przekraczając wszelkie dotychczasowe granice dzielące żywe organizmy.
Biolodzy informują o zatruciach owadów wodnych będących bioindykatorami czystości wód oraz płazach i gadach żywiących się nimi. Obce białko z roślin GM podejrzewa się o wywoływanie licznych alergii u ludzi i zwierząt.
Szczury laboratoryjne, które spożywały pożywienie GM zapadały na raka dużo częściej. Aż 55,6% potomstwa matek karmionych soją GM zginęło w ciągu trzech tygodni, podczas gdy w grupie kontrolnej tylko 9%. Na dodatek w drugim i trzecim pokoleniu większość z nich była bezpłodna (!).
Naukowcy z Cornell University w USA ogłosili, że motyle monarchy giną od pyłku kukurydzy modyfikowanej genetycznie, wytwarzającej własny środek owadobójczy. Ponadto pyłki roślin GM są przenoszone na znaczne odległości, przez co są dużym zagrożeniem dla upraw naturalnych i dziko rosnących roślin pokrewnych.
Mimo braku długofalowych badań środowiskowych i zdrowotnych wprowadzono zmodyfikowane rośliny (głównie: soję, kukurydzę, bawełnę, rzepak) na szeroką skalę.
Wielkie koncerny próbują zdyskredytować uczciwych naukowców np. prof. Seralini’ego z Francji (udowodnił, że GMO powoduje raka), urządzając na niego nagonkę za rzekome fałszowanie doświadczeń. Na szczęście sąd przyznał rację profesorowi.
Soja GMO jest na liście najczęstszych alergenów. Powoduje również różne przewlekłe schorzenia, w tym nadwrażliwość jelit, zaburzenia trawienia, choroby skórne tj. trądzik, egzemę, zaburzenia układu nerwowego, w tym syndrom chronicznego zmęczenia, bóle głowy i letarg.
Do Polski rokrocznie sprowadzamy ponad 2 mln ton śruty sojowej GM jako paszę dla zwierząt, a przecież Polska do 1991 r. była liczącym się eksporterem nasion roślin strączkowych. W latach 90. XX w. eksport tych nasion zmniejszył się prawie o 95%. Z roku na rok malały powierzchnie zasiewu roślin wysokobiałkowych. Polska tak długo była wolna od pasz GM, dopóki przemysł produkcji i przetwórstwa pasz pozostawał w polskich rękach. W wyniku transformacji wszystko się zmieniło i w swoim łańcuchu żywieniowym mamy soję transgraniczną, nasączoną szkodliwymi herbicydami.
GMO objęte jest ochroną patentową, a koncern jest monopolistą. Nasiona są własnością korporacji, a rolnik, który chce uprawiać GMO, musi co roku uiścić opłatę licencyjną oraz podpisać umowę. Może dojść do groźnej sytuacji ubezwłasnowolnienia rodzimego rolnictwa. Patentowanie żywych organizmów, które są częścią natury, aż do 1980 r. nie było możliwe. Zmienił to amerykański Sąd Najwyższy wydając bezprecedensowy wyrok – zgodę na opatentowanie bakterii zdolnej trawić olej. Wówczas doszło do zatarcia różnicy między wynalazkiem a odkryciem.
Koncerny w pogoni za zyskiem zapominają, że świat przyrody jest wspólną własnością całej ludzkości, stąd fakt patentowania roślin rodzi poważny problem natury moralnej. Jednak bez skrupułów, jak mantrę powtarzają, jakim dobrodziejstwem dla ludzkości są ich nowe biotechnologie.
Koncerny w swoim planie mają zmodyfikowanie wielu innych roślin, w tym również pszenicy, ale do tej pory budziło to zdecydowany sprzeciw społeczeństw. Jednak rok temu rząd brytyjski dał zielone światło na przeprowadzenie eksperymentów z pszenicą GM. Doświadczenie to ma potrwać do 2019 r., a według założeń nowa pszenica ma dawać większe plony, dzięki efektywniejszemu wykorzystaniu światła słonecznego.
Około 30 organizacji protestowało przeciwko brytyjskiemu eksperymentowi. Ale i tym razem naukowcy z ambicjami Frankensteina nie zawahali się użyć tarcz „humanitaryzmu” w postaci walki z głodem, gdy tymczasem ludzie głodują nie dlatego, że brakuje żywności, bo na świecie jest teraz dosyć jedzenia nawet dla 12 mld ludzi. Problemem jest wyrzucanie ogromnych ilości żywności, brak odpowiedniej gospodarki zasobami i przedziwne prawo każące tych przedsiębiorców, którzy nieodpłatnie chcą się żywnością podzielić. Pamiętacie Państwo przypadek polskiego piekarza?
Prof. Stanisław Wiąckowski (autor książki Genetycznie modyfikowane organizmy – Obietnice i Fakty, b. poseł na Sejm RP): Nasiona GM są 3-4 razy droższe, plony nie są wyższe, nie są lepsze, uprawy nie są bardziej wydajne, nie chronią środowiska, trzeba stosować nie mniej, ale znacznie więcej środków ochrony roślin. Udowodnił to kilkunastoletni eksperyment prowadzony na terenie wielu krajów na świecie. Jedynym pozytywem są zyski koncernów, a same negatywy dla rolnika. Największym kłamstwem jest reklamowanie, że chronią świat przed głodem, a zwłaszcza w świecie, który marnotrawi 30-40% żywności zamiast ją dać głodującym.
Większość Europejczyków nie chce spożywać żywności genetycznie modyfikowanej. Kiedy wzrósł światowy sprzeciw wobec żywności GMO, w USA spadł eksport modyfikowanej kukurydzy i soi. Wówczas USA oskarżyły kraje UE o pogwałcenie umów międzynarodowych i wręcz o antyamerykanizm. Jak ujawnił portal Wikileaks, amerykański ambasador w Paryżu depeszował do Waszyngtonu, że kwestia zwiększania areału upraw GMO jest amerykańskim celem strategicznym i komercyjnym, tak więc USA są gotowe iść na wojnę handlową z UE w stylu militarnym. Portal ten donosił również o lobbowaniu ambasady USA w Polsce w 2008 r., ale wówczas te działania utrudniał, jak to nazwano: „narodowy charakter Polaków”, czyli opór społeczny przed uwolnieniem GMO do środowiska i utratą naszego atutu „czystej” produkcji rolnej. Za ten opór dziękował Polakom Jeffrey M. Smith w swojej książce Nasiona kłamstwa.
W 2014 r. miliony Amerykanów, którzy przekonali się na własnej skórze, jak wygląda biotechnologiczne „dobro”, skierowało apel do Europejczyków, by nie pozwolili na ekspansję GMO.
Przemysł biotechnologiczny cały czas dąży do przejęcia światowego rynku żywności, zalewając go produktami transgranicznymi, jednocześnie prezentując niebezpieczny brak szacunku dla przyrody. Natomiast zasady chrześcijańskiej etyki środowiskowej mówią, że Bóg nadał przyrodzie godność, która wyraża się w tym, że ma ona swoje prawa – sama z siebie wydaje rośliny i zapoczątkowuje procesy wzrostu. Poszanowanie tych praw jest wyrazem wierności wobec Stwórcy (…) Ludzkość ma korzystać z porządku natury, troszcząc się o zachowanie jego integralności (Ks. prof. PWT dr hab. Tadeusz Reroń).
Zwierzęta lepiej wyczuwają niebezpieczeństwo niż ludzie, którzy tracą swój instynkt samozachowawczy, wykazując coraz częściej rażącą obojętność wobec wielu zagrożeń. Liczni farmerzy w USA zaobserwowali i, że zwierzęta (m.in. gęsi i krowy) omijają pola z roślinami GM. Krowy potrafiły sforsować ogrodzenie, by dostać się do pola naturalnej kukurydzy mimo, iż miały łatwy dostęp do kukurydzy transgranicznej. Zwierzęta instynktownie wyczuwały, czy jedzenie jest dla nich dobre, czy też nie.
Miejmy nadzieję, że świadomość ludzi będzie rosła i w efekcie końcowym nie okaże się, że ulegliśmy ślepemu postępowi, a zwierzęta są od nas bardziej roztropne.
Aleksandra Kołodziej
mak