Wartości bez wartości

2013/01/17

Państwo pewnie słyszeli o tzw. „wartościach”, prawda? O chrześcijańskich i humanistycznych lub inaczej ogólnoludzkich? Są też wartości narodowe, międzynarodowe i zapewne jakieś pośrodku.

W ich duchu powinno się wychowywać młode pokolenie, aby wiedziało, że to wolno, a tamtego nie, i by miało, przeciw czemu buntować się w wieku pokwitania (wiek dojrzewania skoczył nam dość znacznie wzwyż).

Tak nam się wrażliwość na wartości wyostrzyła, że całe partie powstają, aby swój program opierać właśnie na nich i w ten sposób uwodzić wyborców. Co zamiast sprawnego rządu chcą mieć pewność, że ich wybrańcy nie zaprowadzą ich do piekła.

Już widzę te zgorszone miny poważnych Czytelników „Naszego Głosu”: „Jak on śmie?! Skąd oni go wzięli?! Atak na wartości to przecież najgorsze przestępstwo, które winno być ścigane z mocy samego prawa. A propos: na jakich wartościach powinno się rzeczone prawo opierać?

Sami zgotowaliśmy ten galimatias pojęć. Zamiast człowieka postawiliśmy na cokole ideały. Sumienie zastąpiliśmy świadomością. Ideał – jak to ideał – jest nieosiągalny. Świadomość za to – subiektywna do bólu. Człowieka zdają się bronić już tylko Giertych i Jurek, bo są katolikami z atestem i wiedzą, że aborcja – to nie po bożemu.

W obronie sumienia chyba nikt już dzisiaj nie staje, bo ono jest jakieś „niewyraźne” to sumienie. Nie wypada z nim dyskutować, chociaż sumienie nie ma żadnych kwitów na dowód swej niewinności.

Ktoś ma pomysł na uprzątnięcie tego bałaganu?

Dążenie do przestrzegania pewnych wartości pojętych jako zasad bywa często najprostszą drogą do podporządkowania człowieka regułom, a zaraz potem do ubóstwienia tych ostatnich (patrz Koran). Wszystko to, co usiłujemy wpajać kolejnym pokoleniom jako „receptę na życie” okazuje się ideologią, którą świat dawno już nauczył się lekceważyć. Mnogość zasad i wymagań, jakie „porządni ludzie” stawiają współczesności, rozmienia na drobne to, co w człowieku najważniejsze.

Tymczasem, jeśli walczymy o prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, to nie dlatego, że jest to jedna ze słynnych „wartości chrześcijańskich”. Jeśli sprzeciwiamy się szalejącemu seksualizmowi, to nie dlatego, że Kościół tak naucza. Przeciwnie: to Kościół, a wcześniej Jezus, stanął w obronie człowieka i jego godności.

Sam Jezus nie zachęcał do postępowania według zasad i hołdowania wartościom. On nauczał o drogocennej perle, dla której warto wszystko sprzedać (Mt 13,46). Mówił o tym, że potrzeba niewiele, albo tylko jednego (Łk 10,41-42). Temu, kto się przed nim chwalił, jak wielu zasad przestrzegał, zaproponował, żeby się pozbył całego swego bogactwa i poszedł za nim (Łk 18,18-24).

I może właśnie tego pójścia za Nim boją się jak diabeł święconej wody ci, co wolą mówić o wartościach niż o sumieniu; o religii zamiast o człowieku. Z samego Pana Boga potrafimy zrobić ideologię zapewniającą nam osobiste poczucie bycia OK. Tam gdzie papież, biskupi i księża. I wtedy wartości lśnią pełnym blaskiem. Pełnym, choć odbitym, bo nie własnym przecież.

Tymczasem prawdziwe światło sam Bóg złożył w człowieku. To sumienie, które – choć nieuchwytne – pozostaje naczelną normą postępowania. Ono układa wszystko w harmonijną całość i nawet niewierzącego potrafi poprowadzić bezpiecznie. Jest też najpewniejszą drogą do spotkania z Bogiem.

Zawziąłem się na te wartości, albo raczej na ich pustą fasadę, bo postawy, które zdarza mi się obserwować (czasem także niestety u siebie), coraz częściej są tandetne i powierzchowne. Hołdujemy ideałom albo przestrzegamy norm, choć nie stajemy się przez to lepsi. Nawet nie zauważamy, kiedy patriotyzm staje się ksenofobią a religijność zamienia się w certyfikat bezpieczeństwa na wieczność. I są to tylko dwa spośród wielu przykładów wynaturzenia dobra w naszym życiu, do jakiego dochodzi się mając wartości za źródło naszych norm moralnych bez konieczności podjęcia jednej kluczowej decyzji na całe życie. Nam, chrześcijanom nie przychodzi do głowy, że świadome podjęcie tej decyzji jest konieczne, aby wszystko, czym żyjemy i czego przestrzegamy, prowadziło nas do zbawienia. A mówię o poddaniu i to świadomym poddaniu mojego życia Jezusowi: Wszystko zależy od Ciebie, Panie. Ty masz prawo, aby mi pokazać, co jest dobre w moim życiu, a co nie. Bez Ciebie wszystkie moje dobre czyny są jak skrwawiona szmata… (Iz 64,5).

Oto pomysł na porządek wśród naszych wartości i lekarstwo na ich dostrzegalny brak w codziennym życiu. Zgoda na to, żeby Jezus kształtował nasz świat wartości nadaje tym wartościom najgłębszy sens. Sumienie ukształtowane przez Ewangelię, staje na straży naszych decyzji; podejmując je w taki sposób już nie działamy w imię czegoś, ale bierzemy pełną odpowiedzialność za to, co robimy. Wartości wydają się zupełnie „nie na miejscu”, kiedy człowiek wybrał dobro, które w nim mieszka!

Tego najszczerzej życzę Państwu i sobie.

Robert Hetzyg

Artykuł ukazał się w numerze 10/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej