Ciekawszym od tytułowego pytania jest inne: dlaczego grzech przeciwko Duchowi Świętemu nie zostanie odpuszczony?
Czasami pada pytanie: czym jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu? Pozostaje to w związku z interpretacyjnie trudnym tekstem z Ewangelii św. Mateusza, powtórzonym zresztą i przez innych Ewangelistów. U św. Mateusza czytamy słowa Jezusa: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym (Mt 12,30-32).
W Ewangelii św. Marka tekst ten ma zupełnie podobne brzmienie: …wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego (Mk 3,28 n.). A u św. Łukasza przybiera następującą postać: Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone (Łk 12,10).
Stąd zupełnie zasadne staje się pytanie, dlaczego ten grzech jest nie do odpuszczenia, a więc musi być zaliczany do najcięższych grzechów. Święty Tomasz z Akwinu twierdzi, że chodzi tu o grzech nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenie grzechów. Według takiej egzegezy bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża. Jeśli człowiek nie przyjmuje owego „przekonywania o grzechu”, które pochodzi od Ducha Świętego i które ma charakter zbawczy, to zarazem odrzuca „przyjście” Pocieszyciela – to „przyjście”, jakie dokonało się w tajemnicy paschalnej, a które jest zespolone z odkupieńczą mocą Krwi Chrystusa: Krwi, która „oczyszcza sumienia z martwych uczynków”.
Wiemy, że owocem takiego właśnie oczyszczenia jest odpuszczenie grzechów. Kto zatem odrzuca Ducha i Krew, pozostaje w „martwych uczynkach”, w grzechu. Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia dokonanego przezeń w sumieniu.
Wydaje się, że trzeba zauważyć wyraźną ewolucję nauczania w Kościele w tym zakresie. Dawne katechizmy wyliczają sześć grzechów przeciwko Duchowi Świętemu, świadczących o wyjątkowej zatwardziałości grzeszników:
1) grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego,
2) rozpaczać albo wątpić w łaskę Bożą,
3) sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej,
4) nie życzyć lub zazdrościć bliźniemu łaski Bożej,
5) mieć serce zatwardziałe na zbawienne natchnienia,
6) umyślnie zaniedbywać pokutę aż do śmierci.
Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie, a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa jakby za nieistotne i nieważne w swoim życiu. Duch napotyka w człowieku wewnętrzny opór. Pismo Święte nazywa to „zatwardziałością serca”. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to mocne zamknięcie wewnętrzne w człowieku na to, z czym przychodzi do niego Chrystus – na łaskę przebaczenia. To nie Bóg nie odpuszcza mu grzechów, ale człowiek tak mocno zamyka się w sobie, że Bóg nie ma do jego serca dostępu. Mówiąc krótko: to nie Bóg nie chce mi wybaczyć. To ja nie chcę Jego przebaczenia.
W katechizmie autorstwa kard. Roberta Bellarmina czytamy, że „to przebaczenie jest bardzo rzadkim i trudnym, bo trudno i rzadko się zdarza, iżby ci, którzy wpadają w te grzechy, przyszli do prawdziwej pokuty. Nie masz przebaczenia na te grzechy: jest tu więc powiedziane w sposobie względnym; tak jak się mówi np. nie masz lekarstwa na tę chorobę: co nie znaczy, że żadnym sposobem wyleczenie nastąpić nie może, lecz znaczy tylko, iż w zwyczajnym biegu rzeczy nie ma wyleczenia”.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego podpisanym przez Jana Pawła II kwestia grzechu przeciwko Duchowi Świętemu została ujęta nieco inaczej. Katechizm ten wyjaśnia, że choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, to ten, „kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego”. Katechizm konkluduje, że „taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i do wiecznej zguby”. Współczesny Katechizm uważa zatem, że istotą grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, przed którym szczególnie ostrzegał Pan Jezus, jest odrzucenie Bożego miłosierdzia.
Katechizm Jana Pawła II nawiązuje do jego encykliki Dominum et vivificantem. W encyklice tej Ojciec Święty pisze: „Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo «nieodpuszczenie» związane jest przyczynowo z «nie-pokutą» – to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się (…). «Bluźnierstwo» przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego prawa do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach i który w ten sposób odrzuca Odkupienie” (nr 46). Ojciec Święty wskazuje na proces narastania lub zmniejszania się tego grzechu w ludzkich sercach. Nade wszystko jednak Kościół nie przestaje z największą żarliwością błagać, ażeby w świecie nie narastał ten grzech, który Ewangelia nazywa bluźnierstwem przeciw Duchowi Świętemu; ażeby przeciwnie, cofał się w duszach ludzkich – a pośrednio w całych środowiskach i w różnych społeczeństwach – ustępując miejsca otwartości sumień nieodzownej dla działania Ducha Świętego (nr 47).
Możliwości wiecznego potępienia nie można więc rozumieć jako zwykłej groźby, która nigdy nie będzie zrealizowana i która pozostanie tylko w sferze teoretycznej. Nie jest to nic innego, jak rzeczywistość antyprawdy, antymiłości i antyosoby, tworząca się w człowieku przez wolne wybory zła. Jeżeli w momencie śmierci w człowieku będzie całkowicie zniszczona zdolność do przyjęcia miłości Chrystusa i odpowiedzi na nią, to wtedy tak ukształtowany byt, jako antymiłość i antyosoba, w spotkaniu z Chrystusem definitywnie odrzuci dar Jego zbawienia.
O takiej przerażającej w swojej wymowie możliwości mówi Chrystus w tych tekstach Pisma Świętego, które wskazują na realną możliwość wiecznego potępienia. Każdy grzech, czyli odrzucenie zbawczej miłości Chrystusa, dezintegruje moje człowieczeństwo, doprowadzając do powolnej śmierci ducha, a w ostateczności może całkowicie zniszczyć we mnie zdolność miłości Chrystusa, czyli stworzyć we mnie rzeczywistość piekła. Jest to prawda, którą objawia nam Jezus Chrystus nie po to, aby nas straszyć, ale żeby pokazać nam całą prawdę o człowieku.
Bardzo ciekawie uzasadnia to o. Jacek Salij OP. Pisze on : „Prawda o możliwości potępienia wiecznego przypomina mi o pewnych budzących trwogę właściwościach naszej ludzkiej natury. Chodzi tu mianowicie o tajemniczą nieodwracalność naszych czynów już tu na ziemi. Czyny ludzkie nie są w stosunku do samego człowieka czymś zewnętrznym. To nie jest tak, że mogę sobie czynić dobro lub zło zależnie od aktualnego upodobania. Czynione dobro tworzy człowieka, zło nas niszczy. To są procesy o wysokim stopniu nieodwracalności. Człowiek zakłamany nie może z dnia na dzień stać się synem prawdy, a rozpustnikowi niełatwo porzucić grzechy, a nawet jeśli to mu się udało, musi się jeszcze długo napracować, zanim się stanie człowiekiem czystym. Co więcej, możemy wejść w sytuacje – sprawiedliwości lub grzechu – które w ludzkiej perspektywie wydają się zupełnie nieodwracalne. Przez długie trwanie w dobrym lub złym nastawieniu, a niekiedy nawet przez jakiś jeden, ale szczególnie intensywny, czyn bohaterski lub zbrodniczy. Otóż pytanie, czy to jest zgodne z Bożym miłosierdziem, że zło niszczy człowieka, niekiedy nieodwracalnie, wydaje mi się bezsensowne. Po prostu taka jest natura zła. Nie zarzucamy na ogół okrucieństwa Panu Bogu, jeśli ktoś skoczył z piątego piętra i złamał sobie kręgosłup. Mimo, że jest to kalectwo wyjątkowo ciężkie i w zasadzie już nie do uleczenia. Po wtóre. Prawda o tej złowieszczej naturze grzechu, który nieodwracalnie niszczy człowieka i może mnie nawet zniszczyć zupełnie, pomaga mi zobaczyć we właściwym świetle, kim jest dla nas Jezus Chrystus i dokonane przez Niego odkupienie” (J. Salij, Szukającym drogi, Poznań 1993, s. 72).
Warto tutaj także zwrócić uwagę na wyjaśnienie grzechu przeciwko Duchowi Świętemu często wykorzystywane przez katechetów. W znacznym stopniu uwzględnia ono kontekst, w jakim zostały wypowiedziane słowa Chrystusa przytoczone we wspomnianej Ewangelii św. Mateusza. Powyższe słowa wypowiedział Jezus po cudownym uzdrowieniu człowieka opętanego. Zdumieni świadkowie cudu obwołali Jezusa Synem Dawida, czyli Mesjaszem. Jednak zaślepieni faryzeusze oświadczali: On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy (Mt 12,24). To posądzenie o zmowę z szatanem Jezus uznał za bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu, przez Chrystusa bowiem działał sam Duch Boży. Chrystus, broniąc się przed tym bluźnierczym zarzutem, oznajmia, że ten grzech nigdy nie zostanie odpuszczony, ani w tym życiu, ani w przyszłym. Bluźnierca bowiem zatwardziale trwa w złym i dobrowolnie odłącza się od miłosierdzia Bożego.
A zatem grzech przeciwko Duchowi Świętemu polegałby na nazwaniu tego, co dobre, złym, a tego, co złe, dobrym. Jest on swoistym buntem polegającym na odrzuceniu tego, co pochodzi od Boga, i przypisaniu tego szatanowi. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega na nazwaniu tego, co od Boga, demonicznym. W związku z tym, że to Duch Święty przekonuje nas o grzechu i prawdzie, oznacza to zaparcie się Jego mocy. Osoby, które popełniły ten grzech, nie mają już wyrzutów sumienia. Są poza punktem, gdzie Duch Święty może działać na ich sumienie i przekonywać ich. Ten grzech oznacza stały opór wobec prawdy, co kulminuje, jak w przypadku faryzeuszy, odrzuceniem jej i wybraniem w jej miejsce własnej drogi. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo tego grzechu.
Wobec takiej rzeczywistości wypada zatem zaproponować przypomnienie sobie obrazu Dobrego Pasterza, który niesie odnalezioną owcę na ramionach. W oczach Pasterza nie da się odnaleźć nic innego, jak tylko radość z odzyskanej owieczki. Życzę takiej szczerej ufności w miłosierdzie Boże każdemu, kto doświadczył jakiegokolwiek grzechu.
Ks. Stanisław Skobel
pgw