Z poseł Krystyną Pawłowicz, prawnikiem i nauczycielem akademickim rozmawia Łukasz Kudlicki
Prof. Krystyna Pawłowicz (fot. Jakub Szymczuk/krystynapawlowicz.pl/)
Lewicowa rewolucja tym razem pod postacią projektów ustaw o tzw. związkach partnerskich została na razie powstrzymana również dzięki pani argumentacji prawnej podczas debaty sejmowej.
Nie uważam tego za swój osobisty sukces czy zwycięstwo. Jako prawnik przytaczałam żelazne argumenty, broniłam konstytucji i polskiego prawa. Druga strona próbowała dokonać manipulacji, przeciwstawiając argumenty o uczuciach, o miłości. To bardzo smutne. Uważam, że to są ludzie nieszczęśliwi, którym brak oparcia w autentycznych relacjach.
Uzasadniała Pani, że próba zrównania w prawach związków osób jednej płci z małżeństwem kobiety i mężczyzny to zamach na konstytucję RP.
Mniejszość upolitycznia swoje interesy, próbuje narzucić własną wolę przy wsparciu skrajnej lewicy. Ponieważ brak im argumentów prawnych, próbują oddziaływać na emocje. Skrajną lewicę w Sejmie reprezentował w tej sprawie poseł Robert Biedroń, osobiście zainteresowany wprowadzeniem takich przepisów. Należy podkreślić, że ta sprawa wystawia demokrację na szwank.
Podczas debaty sejmowej można było odnieść wrażenie, że Platforma poświęci projekty radykalnej lewicy, ale obroni swój, przygotowany przez liberalnych posłów PO.
Obawiałam się tego. Szczególnie, że poseł-sprawozdawca z PO podkreślał, iż jego projekt jest konserwatywny, w odróżnieniu od propozycji skrajnej lewicy. Jednak projekt PO również był skrajny: podważał instytucje małżeństwa i rodziny. Premier próbował przymusić Sejm do poparcia tego projektu. Wynik głosowania pokazuje, co daj Panie Boże, że jego przywództwo polityczne w Platformie nie jest takie silne, jak by się wydawało. Już samo wyjście premiera na mównicę przed głosowaniem świadczyło, że Donald Tusk czuł, iż musi przycisnąć swoich posłów. To nie przyniosło oczekiwanego przez niego skutku. Traktowanie ludzi jak maszynki do głosowania w sprawach światopoglądowych już w klubie PO nie działa. Nasze wnioski o odrzucenie projektów dotyczących związków partnerskich przeszły zdecydowaną większością głosów.
Lewą stronę oburza Pani twierdzenie, że państwo nie może uprzywilejowywać tzw. związków partnerskich, w tym również homoseksualnych.
Ocena moralna jest w tej sprawie jednoznaczna. Ale jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to przypomnę, że w Polsce obowiązuje konstytucja. Artykuł 18 mówi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzicielstwo i macierzyństwo jest pod ochroną Rzeczypospolitej. I koniec. Nie można przystać na żadną inną instytucję, która podważać będzie lub umniejszać atrakcyjność małżeństwa. Gdybyśmy się na to zgodzili, to by znaczyło, ze zgadzamy się także na obalenie konstytucji. Mówiłam wnioskodawcom, że uwzględnienie ich propozycji, w tym również nowelizacje 150 innych ustaw, które wywracają do góry nogami system prawny RP, byłoby zgodą na pucz konstytucyjny. Zwolennicy tych propozycji dobrze o tym wiedzą.
Lewica planuje marsz przez związki partnerskie do małżeństwa, nawet osób jednej płci.
Tylko związek kobiety i mężczyzny potwierdzony przed księdzem lub urzędnikiem stanu cywilnego może być nazywany małżeństwem. Wszystkie inne to konkubinat. Neutralne określenie „związek partnerski” ma obłaskawiać i usypiać ludzi, którzy się tym nie interesują, nie wiedzą o co chodzi. Gdy chodzi o dwóch mężczyzn, mamy dwóch homoseksualistów, jest to związek homoseksualny. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
Czy zmiany obyczajowe i prawne w Polsce, na wzór zachodni, są tylko kwestią czasu?
To co się ostatnio stało we Francji, jest wręcz tragiczne. Ludzie najpierw wybrali bardzo lewicowego prezydenta, który teraz realizuje swoje obietnice, sprzyja lobby homoseksualnemu. Niejako w reakcji na to ponad 700 tysięcy osób wyszło na ulice Paryża demonstrować w obronie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny oraz normalnej rodziny. Szkoda, że ta mobilizacja za rodziną nie nastąpiła w dniu wyborów. To jest też wskazówka dla nas, Polaków: ludzie nie chodzą do wyborów, potem dziwią się, że premier Tusk likwiduje stocznie, czy wyprzedaje majątek narodowy. Nie można tylko myśleć o tym, co zjeść, w co się ubrać i dokąd pojechać na wakacje. Trzeba żyć odpowiedzialnie.
Krystyna Pawłowicz (ur. 1952) jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Prawa i Administracji UW. W latach 2007-2011 zasiadała w Trybunale Stanu. Od roku 2011 r. jest posłem PiS.