Truizmem jest stwierdzenie dotyczące ogromnego tempa zmian społecznych, które jest obserwowalne szczególnie na przestrzeni ostatnich 300 lat. Truizmem jest też stwierdzenie, że ta akceleracja ulega stałemu przyspieszeniu.
„Przestaliśmy odczuwać życie, tak jak odczuwał je człowiek w przeszłości. [...] Przyspieszenie wywołuje poczucie nietrwałości, przelotności zdarzeń. Znajduje to od-bicie w naszej świadomości i w sposób zasadniczy zmienia nasz stosunek do innych ludzi, do rzeczy, do całego otaczającego nas świata idei, sztuki i wszelkich wartości”2. Bardzo spektakularnym potwierdzeniem tego spostrzeżenie są choćby wydarzenia towarzyszące spisywaniu tych refleksji, wydarzenia, które dotknęły Polskę od ogłoszenia orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego 22 października 2020 roku na temat niezgodności przesłanki eugenicznej dopuszczającej ustawowo aborcję z zapisem Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, gwarantującym ochronę prawa do życia każdemu człowiekowi od poczęcia.
Te wydarzenia sprawiły, że praktycznie każdy obywatel państwa i każdy członek społeczności mógł być przekonany, że uczestniczy w ważnej i dramatycznej zmianie społeczno-kulturowej. „To, co dzieje się obecnie, to zmiany mające charakter systemowy, podobne do przewrotu kulturowego, jaki miał miejsce w toku klasycznej rewolucji przemysłowej”. To zdanie nabrało szczególnej mocy i znaczenia w tych właśnie tygodniach. Trudno zrazem w opisie tych przemian dostrzec istnienie tak bardzo charakterystycznego dla rodziny tradycyjnej czynnika religijnego. Przeciwnie, rodzina zdaje się stanowić bardzo konkretną ilustrację procesów laicyzacji. W niniejszym artykule zaprezentowana zostanie próba cząstkowego spojrzenia na zjawisko kryzysu małżeństwa i rodziny w świecie współczesnym, ze zwróceniem uwagi na jej główne przyczyny. Należy przy tym zauważyć, że spojrzenie to będzie poczynione z punktu widzenia nie ściśle socjologicznego, ale z punktu widzenia teologicznego.
Pośród wielu analiz socjologicznych czy politycznych szczególne znaczenie, z oczywistych względów, wydaje się mieć istotne spojrzenie przez pryzmat katolickiej nauki społecznej i podejmowanej w niej diagnozy teologicznej, a dokładniej mówiąc kairologicznej (analizującej kairoi, czyli znaki czasu). Wykorzystuje ona dane nauk szczegółowych, w tym wypadku psychospołecznych, by w oparciu o nie formułować spostrzeżenia sięgające niejako poza wymiar empiryczny. Ten wszakże wymiar jest konieczny i niezbędny dla sformułowania owych uwag, stąd też św. Jan Paweł II w swoich enuncjacjach wielokrotnie przypominał o korzystaniu z danych nauk szczegółowych dla formułowania tego, co nazywa rozeznaniem ewangelicznym: „[...] skoro wymagania i wezwania Ducha zawarte są także w samych wydarzeniach historycznych, przeto Kościół może głębiej poznawać niewyczerpaną tajemnicę małżeństwa i rodziny również poprzez sytuacje, nurtujące pytania, niepokoje i na-dzieje młodzieży, małżonków i rodziców żyjących dzisiaj”.
Jakkolwiek adhortacja papieża Franciszka jest z woli samego autora odczytywana przede wszystkim jako dokument pastoralny, to trzeba zauważyć, że wbrew pozorom nie wnosi on nowej jakości diagnostycznej w ogląd kondycji małżeństwa i rodziny. We wstępie adhortacji papieża Franciszka można znaleźć symptomatyczne stwierdzenie, że chociaż proces synodalny doprowadził do przedstawienia potrzeby wypracowania nowych dróg duszpasterskich, to papież stwierdza: „Przypominając, że «czas jest ważniejszy niż przestrzeń», pragnę podkreślić, iż nie wszystkie dyskusje doktrynalne, moralne czy duszpasterskie powinny być rozstrzygnięte interwencjami Magisterium”. Konkretne duszpasterstwo rodzin papież powierza poszczególnym wspólnotom, które „[...] będą musiały wypracować propozycje bardziej praktyczne i efektywne, uwzględniające zarówno naukę Kościoła, jak i lokalne potrzeby i wy-zwania”. Jakkolwiek, istotnie doświadczenie i praktyka konkretnej wspólnoty najlepiej pokazują jej szczegółowe problemy i zadania duszpasterskie, to jednak stwarza to też niebezpieczeństwo wręcz subiektywnego sposobu rozumienia i tłumaczenia zagadnienia małżeństwa i rodziny. Wydaje się zatem sensowne sięgnięcie do klucza hermneutycznego w diagnozie kondycji małżeństwa i rodziny, zostawionego przez „papieża rodziny”, św. Jana Pawła II.
Czynił on takie rozeznanie wielokrotnie, a najbardziej reprezentatywny wykład tych spostrzeżeń przynosi pa-pieska adhortacja Familiaris consortio. Jan Paweł II wyraźnie wskazał najpierw na pozytywne aspekty współczesnej rzeczywistości małżeństwa i rodziny, jako czytelne „znaki zbawienia Chrystusowego działającego w świecie”. Wymienił zatem:
● żywsze poczucie wolności osobistej,
● zwrócenie większej uwagi na jakość stosunków międzyosobowych w małżeństwie,
● promocję godności kobiety,
● zwrócenie uwagi na odpowiedzialne rodzicielstwo,
● zwrócenie uwagi na wychowanie dzieci,
● rosnącą świadomość potrzeby zacieśnienia więzów między rodzinami celem niesienia wzajemnej pomocy duchowej i materialnej,
● pełniejsze odkrycie posłannictwa kościelnego w du-chu odpowiedzialności za budowanie społeczeństwa bardziej sprawiedliwego.
Jednocześnie św. Jan Paweł II zwracał uwagę na negatywy owej kondycji życia małżeńskiego i rodzinnego, ujmując je w kategoriach przejawów degradacji niektórych podstawowych wartości. Są one efektem odrzucenia przez człowieka miłości Boga, która może być odczytana jako sedno procesu laicyzacji. Do takich zjawisk zalicza:
● błędne pojmowanie w teorii i praktyce niezależności małżonków we wzajemnych odniesieniach,
● degradację autorytetu rodziców i dzieci,
● praktyczne trudności w przekazie wartości przez rodzinę,
● stale wzrastającą liczbę rozwodów,
● plagę przerywania ciąży,
● uciekanie się do sterylizacji,
● faktyczne utrwalanie się mentalności przeciwnej poczęciu nowego życia.
Jan Paweł II w charakterystyczny dla siebie sposób wskazywał na znamienną genezę tych zjawisk: „U korzeni tych negatywnych objawów często leży skażone pojęcie i przeżywanie wolności, rozumianej nie jako zdolność do realizowania prawdziwego zamysłu Bożego wobec małżeństwa i rodziny, ale jako autonomiczna siła, utwierdzająca w dążeniu do osiągnięcia własnego egoistycznego dobra, nierzadko przeciwko innym”. Oczywiście, idąc za myślą papieską, należy zauważyć, że oprócz przyczyn wewnętrznych istnieją także zjawiska. Kolejną, niezwykle rozległą i bolesną zarazem plagą współczesnej rodziny jest nietrwałość wspólnot małżeńskich. Wyraża się ona w separacjach i rozwodach, które istotnie tworzą „plagę” współczesności. Tak właśnie ujmował to św. Jan Paweł II w Familiaris consortio: „[...] nie brakuje niepokojących objawów degradacji niektórych podstawowych wartości: błędne pojmowanie w teorii i praktyce niezależności małżonków we wzajemnych odniesieniach; duży zamęt w pojmowaniu autorytetu rodziców i dzieci; praktyczne trudności, na które często napotyka rodzina w przekazywaniu wartości; stale wzrastająca liczba rozwodów, plaga przerywania ciąży, coraz częstsze uciekanie się do sterylizacji; faktyczne utrwalanie się mentalności przeciwnej poczęciu nowego życia.
Jedną z najbardziej charakterystycznych i najbardziej postrzeganych cech współczesnego kryzysu małżeństwa i rodziny jest osłabienie więzi w ramach tej wspólnoty. Zdaniem teologów jest to związane z zagubieniem kategorii bezinteresownego daru z siebie samego. Ten proces jest konsekwencją zaniku doświadczenia najbardziej podstawowego communio, jakim jest komunia z Bogiem. To właśnie owo naruszenie komunii sakramentalnej, rezygnacja z doświadczenia żywego Boga, który jest Darem i Ofiarą, ucząc w ten sposób miłości, sprawia, że osłabione zostają więzi w communio personarum, w małżeństwie. Małżonkowie i rodzice pod wpływem laicyzacji rugują ze swojego życia i wzajemnych odniesień kategorię bezinteresownego daru (związanego nieuchronnie z potrzebą, a nawet koniecznością ofiary) na rzecz kategorii podporządkowania swojej wolności drugiej osobie. W skali szerszej oznacza to lansowanie modelu indywidualistycznego (liberalnego) rodziny.
Warto w tym miejscu przywołać szerszą wypowiedź Jana Pawła II z jego Listu do Rodzin. W poniższym tekście ukazana zostaje ścisła zależność występująca między indywidualistyczną wolnością posuniętą do granic absolutnych (nikt i nic nie może jej ograniczać) a tzw. wolną miłością (człowiek nieograniczony w swojej wolności nie chce podporządkowywać niczego w sobie, w tym także miłości, czemukolwiek ani komukolwiek, nie stać go zatem na trwałe i „ograniczające” go związanie się z kimś drugim) i wresz-cie utylitaryzmem (prymat wolności absolutnej pozwala traktować drugiego człowieka jedynie jako przedmiot do zaspokojenia własnych potrzeb, przedmiot oceniany w kategoriach użyteczności bądź nieużyteczności).
Innym przejawem współczesnego kryzysu jest zafałszowanie pierwotnej treści ludzkiej płciowości. Chodzi tutaj o rozdzielenie dwóch znaczeń płciowości i ich zdeformowanie: w ten sposób jedność zostaje faktycznie rozerwana, a płodność poddana samowoli. Bardzo precyzyjny i wnikliwy opis tego stanu rzeczy podał św. Jan Paweł II w swojej encyklice o wartości życia: „W tym samym kontekście kulturowym ciało nie jest postrzegane jako typowa rzeczywistość osobo-wa, znak i miejsce relacji z innymi, z Bogiem i ze światem. Zostaje sprowadzone do wymiaru czysto materialnego: jest tylko zespołem organów, funkcji i energii, których można używać, stosując wyłącznie kryteria przyjemności i skuteczności. W konsekwencji także płciowość zostaje pozbawiona wymiaru osobowego i jest traktowana instrumentalnie: zamiast być znakiem, miejscem i językiem miłości, to znaczy daru z siebie i przyjęcia drugiego człowieka wraz z całym bogactwem jego osoby, staje się w coraz większym stopniu okazją i narzędziem afirmacji własnego «ja» oraz samolubnego zaspokajania własnych pragnień i popędów. Zniekształca się w ten sposób i fałszuje pierwotną treść ludzkiej płciowości, zaś dwa znaczenia – jednoczące i prokreacyjne – wpisane głęboko w naturę aktu małżeńskiego.
Kolejną, niezwykle rozległą i bolesną zarazem plagą współczesnej rodziny jest nietrwałość wspólnot małżeńskich. Wyraża się ona w separacjach i rozwodach, które istotnie tworzą „plagę” współczesności. Tak właśnie ujmował to św. Jan Paweł II w Familiaris consortio: „[...] nie brakuje niepokojących objawów degradacji niektórych podstawowych wartości: błędne pojmowanie w teorii i praktyce niezależności małżonków we wzajemnych odniesieniach; duży zamęt w pojmowaniu autorytetu rodziców i dzieci; praktyczne trudności, na które często napotyka rodzina w przekazywaniu wartości; stale wzrastająca liczba rozwodów, plaga przerywania ciąży, coraz częstsze uciekanie się do sterylizacji; faktyczne utrwala-nie się mentalności przeciwnej poczęciu nowego życia.
Można wskazać dwie zasadnicze grupy czynników będących u genezy wskazanych powyżej problemów.
Z punktu widzenia teologicznego pierwszą przyczyną owego kryzysu, który znajduje swój wyraz w laicyzacji rodziny posuniętej do demontażu tradycyjnego modelu małżeństwa i jego wartości, jest grzech człowieka. To zarazem skutek grzechu pierworodnego, który osłabia umysł i wolę i deformuje właściwe korzystanie z wolności. Jak bowiem zauważa Kongregacja Nauki Wiary, „[...] cała historia zachowuje tajemnicze powiązanie z po-stępowaniem człowieka, który od początku nadużył swojej wolności występując przeciw Bogu i usiłując bez Niego osiągnąć swoje cele. Księga Rodzaju wskazuje na skutki grzechu pierworodne-go, mówiąc o uciążliwym charakterze pracy i macierzyństwa, o panowaniu mężczyzny nad kobietą i o śmierci. Ludzie pozbawieni łaski Bożej odziedziczyli w ten sposób śmiertelną naturę, niezdolną do wierności względem dobra i wydaną na łup pożądliwości.
Istotą grzechu jest zafałszowanie prawdy o Bogu Stwór-cy, Jego miłości i partnerstwie, które proponuje człowiekowi. Grzech, zgodnie z wielką tradycją teologiczną, jest odwróceniem się od Boga, a zwróceniem ku człowiekowi (stworzeniu).
Ta pokusa odwrócenia się od Boga, wciąż ponawiana i podejmowana przez człowieka, powoduje osłabienie wrażliwości na Boga i na ludzi. Niezwykle dobitnie podkreśla to św. Jan Paweł II: „Poszukując najgłębszych korzeni walki między «kulturą życia» a «kulturą śmierci», nie możemy uznać za jej jedyną przyczynę wspomnianej wyżej, wynaturzonej idei wolności. Trzeba dojść do sedna dramatu, jaki przeżywa współczesny człowiek: jest nim osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka, zjawisko typowe w kontekście społecznym i kulturowym zdominowanym przez sekularyzm, którego wpływy przenikają nawet do wnętrza wspólnot chrześcijańskich i wystawiają je na próbę. Kto poddaje się oddziaływaniu tej atmosfery, łatwo może się znaleźć w zamkniętym kole, które wciąga go niczym straszliwy wir: tracąc wrażliwość na Boga, traci się także wrażliwość na człowieka, jego godność i życie; z drugiej strony, systematyczne łamanie prawa moralnego, zwłaszcza w poważnej materii poszanowania życia ludzkiego i jego godności, prowadzi stopniowo do swoistego osłabienia zdolności odczuwania ożywczej i zbawczej obecności Boga”.
Laicyzacja, która niesie ze sobą osłabienie wrażliwości na Boga, kwestionując Jego istnienie i oddziaływanie, odrywa człowieka zarazem od Tego, który jest źródłem praw-dy. W tym miejscu trzeba mocno podkreślić doniosłość papieskiej myśli, która w sposób jednoznaczny prowadzi od momentu zakwestionowania istnienia Boga żywego do konsekwencji tego aktu. Można go określić jako kryzys prawdy i związany z nim kryzys pojęć. W Liście do Rodzin Jan Paweł II pisał: „Nikt nie może zaprzeczyć, że epoka ta jest czasem wielkiego kryzysu, a jest to na pierwszym miejscu «kryzys prawdy». Kryzys prawdy – to znaczy na-przód kryzys pojęć. Czy bowiem pojęcia takie, jak: «miłość», «wolność», «dar bezinteresowny», a nawet samo pojęcie «osoby» i w związku z tym także «prawa osoby» – czy pojęcia takie istotnie znaczą to, co wyrażają? [...] Jeżeli prawda o wolności, o komunii osób w małżeństwie i rodzinie odzyska swój blask, wówczas cywilizacja miłości może się urzeczywistniać i można będzie skutecznie mówić – wraz z Soborem – o «popieraniu godności małżeństwa i rodziny».
Przyczyny zewnętrzne
Przyczyny zewnętrzne niewątpliwie są o tyle trudniejsze do opisania i analizy, że ulegają dynamicznym przeobrażeniom. Niemniej, odwołując się wciąż do nauczania św. Jana Pawła II, można dostrzec w nim kilka czynników, które wpływają na małżeństwo i na rodzinę, jak i na ich funkcjonowanie w społeczeństwie. Do takich czynników należy zaliczyć politykę państwa, sytuację ekonomiczną rodzin i danego społeczeństwa, jak również wpływ mediów na opinię publiczną w zakresie rodziny.
Jest sprawą oczywistą, że to zagadnienie wymaga osobnej i obszernej analizy. W tym miejscu jednak, trzymając się konsekwentnie metodologii podążania tropem papieskiej diagnozy, warto postawić pytanie fundamentalne o wzajemne relacje państwa i rodziny. Jan Paweł II sformułował je bardzo precyzyjnie: „Czego rodzina-instytucja oczekuje od społeczeństwa? Oczekuje przede wszystkim uznania swej tożsamości i zaakceptowania jako społeczna podmiotowość. Podmiotowość jest związana z tożsamością każdego małżeństwa i rodziny. Małżeństwo, leżące u podstaw instytucji rodzinnej, ustanowione jest dzięki przymierzu, przez które «mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia, skierowaną ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa». Tylko taki związek może być uznany i potwierdzony społecznie jako «małżeństwo». Nie mogą być uznane społecznie jako małżeństwo inne związki międzyludzkie, które tym warunkom nie odpowiadają, choć dzisiaj istnieją takie tendencje, bardzo groźne dla przyszłości ludzkiej rodziny i społeczeństw”.
Problemem podstawowym w papieskim przesłaniu jest uznanie podmiotowości, a co za tym idzie tożsamości małżeństwa i rodziny. Papież wyraźnie przypomina religijne podstawy fundamentu tej tożsamości, jakimi jest przymierze z Bogiem.
W tym miejscu trzeba skonfrontować papieskie uwagi ze stanem faktycznym w polskich realiach. Promotorzy utopii gender jednoznacznie wskazują na radykalnie odmienny program oddziaływania instytucji na rodzinę w sferze wychowania seksualnego. Jak postulują: „społeczność przyszłości jest społecznością otwartą, a nie konglomeratem różnych narodów, spluralizowaną a nie homogeniczną, multikulturową a nie monokulturową, zindywidualizowaną a nie rodzinocentryczną, laicką a nie fundamentalistyczną i w końcu egalitarną a nie hierarchiczną. Zadaniem szkoły jest przygotowanie nowych pokoleń do bycia członkiem takiej społeczności”.
To zagadnienie, podobnie jak poprzednie, stanowi osobny i bardzo rozległy temat monograficznych analiz. W tym miejscu jednak trzeba zwrócić uwagę na problem relacji między stylem życia naznaczonym konsumizmem a poziomem wiary. Tę relację wyraził niezwykle sugestywnie św. Jan Paweł II w swojej adhortacji o Europie: „Europejska kultura sprawia wrażenie «milczącej apostazji» człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał”.
Oczywiście, ta diagnoza nie jest krytyką życia gospodarczego i przedsiębiorczości, ale krytyką naruszenia relacji miedzy troską o dobra doczesne a otwarciem się na życie z Bogiem. W tym miejscu trzeba tylko zasygnalizować, że w takiej perspektywie w przestrzeń laicyzacji życia wpisują się problemy takie jak realizacja prawa do pracy i walka z bezrobociem, ale może w sposób szczególny do-wartościowanie służby życiu ze strony kobiet, które win-no znosić konieczność pracy zarobkowej kobiet. Dlatego papież wyraźnie apelował: „Mówiąc o pracy w odniesieniu do rodziny, trzeba podkreślić ważność i ciężar pracy kobiet wewnątrz rodziny. Praca ta powinna być gruntownie dowartościowana. Trud każdej kobiety związany z wyda-niem na świat dziecka, z jego pielęgnowaniem, karmie-niem, wychowaniem, zwłaszcza w pierwszych latach, jest tak wielki, że nie może mu dorównać żadna praca zawodowa. Trzeba, ażeby fakt ten odzyskał należne zrozumienie w obrębie obowiązującego prawa pracy. Trzeba, ażeby macierzyństwo kobiet zostało zrozumiane jako wy-starczający tytuł do odpowiedniego wynagrodzenia, nie-zbędnego do utrzymania rodziny w tej bardzo ważnej fazie jej egzystencji”.
Proces laicyzacji jest w dużej mierze potęgowany przez zupełnie spłaszczony, sprowadzony wyłącznie do wymiaru immanencji przeżywanej w perspektywie hedonistycznej, obraz medialny. Media przyzwyczajają i niejednokrotnie oswajają z tym, co faktycznie jest zaburzeniem czy wręcz patologią życia rodzinnego, a co zostaje potraktowane jako obraz życia normalnego, wręcz godnego naśladowania. Wiele lat temu zwracał na to uwagę św. Jan Paweł II. Dziś jego słowa wybrzmiewają o wiele bardziej donośnie i przejmująco: „Nierzadko się zdarza, że mężczyźnie i kobiecie w ich szczerym i dogłębnym poszukiwaniu odpowiedzi na codzienne i trudne problemy życia małżeńskie-go i rodzinnego przedkłada się wizje i kuszące propozycje, które w różny sposób zdradzają prawdę i godność osoby ludzkiej. Propozycje te często znajdują poparcie ze strony potężnej i rozgałęzionej sieci środków społecznego przekazu, które niepostrzeżenie narażają na niebezpieczeństwo wolność i zdolność obiektywnej oceny”.
To właśnie poprzez media dokonuje się „ocieplanie” wizerunku osób homoseksualnych i zjawiska homoseksualizmu, zgodnie z wytycznymi strategii oswajania tego zjawiska zaproponowanymi przez M. Kirka i H. Madesna. Poprzez media promuje się niejednokrotnie porno-grafię i panseksualizm, jak również inne elementy kultury śmierci. Oczywiście, należy zauważyć również pozytywną rolę mediów, ale zarazem trzeba podkreślić, że siła negatywnego oddziaływania nie może zostać w żadnym przypadku zbanalizowana. Pozwala ona w dużej mierze na utrwalenie owych postaw „«milczącej apostazji» człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał”.
***
Zarysowany obraz laicyzacji rodziny – pojmowanej jako życie, jakby Bóg nie istniał – jest z konieczności bardzo pobieżny i ogólnikowy. Zawiera jednak, jak się wydaje, bardzo cenne spostrzeżenia św. Jana Pawła II, które mogą, a nawet powinny być wykorzystane jako narzędzia poznawcze i naprawcze w odniesieniu do współczesnej rodziny.
/mwż