
Mówi się, że empatia jest domeną kobiecą, że mamy ją „w naturze” i łatwiej nam przychodzi. Nie będę dyskutować, czy to prawda, czy nie, ale doświadczyłam niedawno sytuacji, przez którą dużo zastanawiam się, dlaczego mamy tej empatii w sobie tak mało.
Powód moich rozważań na ten temat jest bardzo egoistyczny – od miesiąca chodzę dwa razy w tygodniu na zajęcia rysunku, które wymagają ode mnie podróżowania metrem i autobusem z wielką teczką (50x70cm). Kto był kiedyś w godzinach szczytu w warszawskim metrze wyobraża sobie, jakiego poziomu empatii potrzebuję od innych podróżnych w takiej sytuacji.
Bardzo często zastanawiam się, dlaczego ktoś zachowuje się w dany sposób widząc, że mam ewidentny problem. Dlaczego nie „ulży mi trochę w cierpieniu”? Czy nie widzi, że i tak się męczę starając się nikomu nie zawadzać? Pomijam zachowanie osób, które chyba myślą, że specjalnie stoję im z tą wielką teczką na drodze – na arogancję nic nie poradzę.
Zastanawiam się tym samym, czy sama byłam przedtem taka empatyczna, jak oczekuję tego teraz od innych? Czy bym się przesiadła, żeby taka osoba mogła usiąść na skrajnym siedzeniu w metrze? Czy odsunęłabym się z wygodnego miejsca stojącego? Czy byłabym – albo byłam – po skrajnie drugiej stronie, która się irytuje, że nie może przejść szybko do wyjścia itp.?
Ostatnio wychodząc z zajęć przechodziłam wąskim chodnikiem, na którym stoją ogródki restauracyjne, a więc i takie wysokie śmietniki na papierosy. Mijając grupkę osób potrąciłam taki śmietnik, który wywrócił się z niesamowitym hałasem na ziemię, rozpadając się przy tym na trzy części. Kilka osób minęło mnie z miną zażenowania, na którą starałam się nie patrzeć, ale jedna osoba się zatrzymała i jeszcze podała mi część śmietnika z ziemi. Gdy spojrzałam, kto to, okazało się, że była to mama idąca z kilkuletnim synkiem. Od razu pomyślałam sobie, że ona wie, jak to jest. Ma za sobą na pewno niejedną podróż autobusem i spacer wąską ulicą z wózkiem.
To by potwierdzało teorię o kobiecej empatii. Zatrzymał się jednak jeszcze starszy pan, który rzucił jakiś zabawny komentarz a propos sytuacji, ewidentnie, żeby mnie pocieszyć i żebym nie czuła się źle z tym, co zaszło. I podziałało J.
Wychodzi na to, że empatia nie zna płci, a jest czymś, co trzeba – i warto! – w sobie kształcić.
/ab