Szczęśliwe trzynastki

2025/11/4
Projekt bez nazwy55
Mariam Baouardy, Teresa Martin, Elżbieta Catez i Juana Solar / Wikipedia, domena publiczna

Mariam odmówiła poślubienia przeznaczonego sobie narzeczonego, nie tylko pogardziła wolą przybranych rodziców, ale w dodatku nie zamierzała posłuchać w tej sprawie władzy duchownej. Teresa porzuciła chorego ojca. W domu została jeszcze siostra Celina, ale kto mógł wiedzieć, czy sama poradzi sobie z tym obłąkanym wdowcem, który potrafił znikać z domu na kilka dni. Elżbieta, piękna, utalentowana pianistka o długich nogach, nadzieja owdowiałej matki na udane małżeństwo, ośmieliła się mieć własne plany na życie i nie były one bynajmniej zbieżne z wolą rodziny. A Juana za nic nie chciała skończyć porządnego kolegium, uciekając z niego przy pierwszej okazji. Wszystkie te dziewczyny, żyjące w różnym czasie i różnych częściach świata, od Palestyny przez Francję po Chile, nagle stawały okoniem wobec całego świata. Nie bylibyście dumni z takich córek.

Buntownicze

Najbardziej niezwykły życiorys przypadł w udziale Mariam Baouardy. Była trzynastym dzieckiem w rodzinie, lecz dopiero pierwszym, które przeżyło okres niemowlęcy. Urodziła się w ojczyźnie Jezusa, w Galilei, jej rodzice byli melchickimi chrześcijanami. Jako trzyletnia dziewczynka została sierotą, rozdzielono ją z bratem i była odtąd wychowywana przez rodzinę wuja, z którą zamieszkała w Aleksandrii. Czy zaznała tam wiele miłości? Czy w takich okolicznościach mogła nauczyć się kochać innych? Psychologowie rozłożyliby bezradnie ręce, a ona od zawsze pozostawała w bliskości z Niebem, przyzwyczajona do obcowania z nadprzyrodzonymi zjawiskami, nigdy nie zamierzała wychodzić za mąż. Zbuntowała się, mając trzynaście lat. Karana za upór poniżającymi zajęciami przestała się prawidłowo rozwijać fizycznie. Napadnięta przeżyła kliniczną śmierć, uciekła od rodziców, rozpoczynając tułacze życie. Skończy je w betlejemskim Karmelu jako Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. O sobie będzie mówić „Malutkie nic”.

Teresa Martin, w domu najmłodsza, jako małe dziecko była nadzwyczaj uparta, w nerwach potrafiła tarzać się po ziemi, wymuszając na bliskich zaspokojenie jej kaprysów. Czasami w nocy trzeba było przywiązywać ją do łóżka, żeby nie zrobiła sobie krzywdy i pozwoliła innym spać. Na szczęście rodzice kochali ją do szaleństwa. Mama Zelia odnajdywała się w dużej rodzinie, urodzenie siedmiorga i wychowanie pięciorga dzieci, które przeżyły, było dla niej spełnieniem marzeń. Miała zatem do Tereski wiele cierpliwości. Po jej śmierci córeczka stała się prawdziwym oczkiem w głowie ojca, rozpieszczana do bólu, psuta brakiem dyscypliny, zazwyczaj dostawała to, czego żądała. Wszyscy widzieli u niej oznaki nerwicy objawiającej się między innymi silnymi bólami głowy. Nawet jej dziecięce wizje nadprzyrodzone i marzenia o oddaniu się Jezusowi nosiły ślady nerwowej nadwrażliwości. Uzdrowienie duchowe, którego doznała jako trzynastolatka, a które otworzyło jej dziecięco egoistyczny świat na prawdziwą głębię przeżyć, było prawdziwym przełomem. Jej pragnienie wstąpienia do klasztoru karmelitanek w Lisieux nie miało już nic wspólnego z dogadzaniem sobie i szukaniem opieki starszych sióstr. W ciągu swego krótkiego, zaledwie 24-letniego życia, naznaczonego surowymi zwyczajami zakonu i ciężką chorobą, stała się dla innych zakonnic nauczycielką i przewodniczką duchową. Życie siostry Teresy od Dzieciątka Jezus, „Małego kwiatka”, stało się potem inspiracją dla wielu innych dziewczyn, otwierając prawdziwy pochód przez historię karmelitańskich mistyczek.

Elżbieta Catez, nazywana przez rodzinę „małym diablątkiem”, miała podobnie żywe usposobienie. Rodzice dobrze rozumieją znaczenie tego eufemistycznego wyrażenia: zazwyczaj oznacza ono nieposkromiony upór, a w przypadku Elżuni były to także uciążliwe dla otoczenia wybuchy dziecięcego gniewu. Im starsza, tym bardziej kokieteryjna i lekkomyślna panna lubiła delektować się zachwytami towarzystwa, które czarowała wirtuozerią gry na fortepianie. Gwałtowna zmiana przyszła wraz z pierwszą spowiedzią i pogłębiła się kilka lat później po pierwszej komunii świętej. Zupełnie jak gdyby Jezus okiełznał jej trudne usposobienie. Od tej pory każda nowa atrakcyjna męska znajomość, rozbudzająca nadzieje matki na ułożenie córce życia, u niej będzie wywoływać usilną walkę wewnętrzną, zakończoną złożeniem ślubu czystości w wieku czternastu lat. Po złożeniu profesji w Karmelu w Dijon przyjmie imię Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej. Jako „Sława chwały” Boga umrze wyniszczona szybko postępującą chorobą w wieku 26 lat.

A wreszcie i Juana Solar jako dziecko nie świeciła przykładem. Rozpieszczana przez dziadka pędziła beztroskie dzieciństwo na chilijskiej farmie. Nauczyła się miłości do przyrody, ale przy okazji brawura i niepohamowany apetyt na skrajne doznania utrwaliły w niej samolubne zachowania. Przewrażliwiona zalewała się bez powodu łzami, zastraszając rodzinę swoją histerią. Oddana przez zaniepokojoną mamę na wychowanie siostrom terezjankom ani myślała tam zostać. Aż przyszła chwila uzdrowienia, gdy po raz pierwszy przyjęła do serca Jezusa. Tak rozpoczął się jej cichy, stały dialog z Oblubieńcem, któremu mając czternaście lat, ślubowała dozgonną wierność. To On pomagał jej pokonać ją samą. Pobyt w kolegium stał się odtąd nie przeciwnością losu, ale sposobnością przygotowania do Karmelu. W Los Andes zdążyła tylko odbyć nowicjat i jako Teresa od Jezusa zmarła, mając jedynie 20 lat.

…ale i zwyczajne

Mariam, Teresa, Elżunia i Juanita były zwyczajnymi dziewczynami, choć może czasami nie przystawały do nich niektóre teorie wychowawcze. Ani wtedy, ani teraz nie istnieje niezawodny przepis na udane życie dziecka. Ich rodzice i opiekunowie z trudem godzili się na los, które one same sobie wybierały, mając trzynaście, najwyżej czternaście lat. Nie zamierzały czynić cudów, nawet Mariam nie przywiązywała żadnej wagi do nadzwyczajnych zjawisk, które towarzyszyły jej najpierw w ciężkiej pracy służącej, a potem zakonnej konwerski. Żyła na kredyt z przebitym sercem, doznając fizycznych ataków szatana. Elżbieta umierała bez możliwości przyjmowania pokarmów. Dręczyły ją przy tym silne myśli samobójcze. Podobnie Mała Tereska zwierzała się czuwającej przy jej łóżku w infirmerii siostrze Agnieszce, jak bardzo rozumie tych, którzy w cierpieniu gotowi są odebrać sobie życie, kazała przy tym usunąć z zasięgu swoich rąk toksyczne lekarstwa. Choć Teresa z Los Andes zapowiedziała własną śmierć, w niczym nie umniejszało to jej cierpień spowodowanych tyfusową gorączką. Na ludzki sposób wybory życiowe tych dziewczyn były całkowicie niezrozumiałe. Decyzja o spędzeniu reszty czasu na samotnej modlitwie w przypadku każdej z nich była świadomym wyborem trudu, którego żaden rodzic bez wiary nie rozumie. Można by powiedzieć, że podobne postanowienie prowadziło za każdym razem do jakiejś klęski życiowej. Po ludzku patrząc, nie było się czym chwalić: żadnych większych osiągnięć, życie całkowicie ukryte i bez fajerwerków. Wybierające samodzielnie tę drogę, nastolatki nie skazywały się jednak wprost na cierpienie. Pozostawione przez nie listy, dzienniczki i poezja świadczą, że dziewczyny te żyły dojrzałą miłością, do której uzdolnił je sam Oblubieniec. Ten proces dorastania przybierał szalone tempo, a ich życie owocowało szybko, intensywnie. Młode serca spalały się w jakimś płomieniu, chcąc wypalić się całkowicie. Fascynująca jest ta przemiana, która dokonywała się w ich duszach zazwyczaj po przystąpieniu do sakramentów Kościoła. Sam Jezus przejmował wówczas wychowanie swoich narzeczonych. Z rozkapryszonych i samolubnych dzieci wyrastały mądre nastolatki, zdolne przekuć bunt w coś dobrego. Wiedziały, czego chcą, i umiały to skutecznie zakomunikować otoczeniu. Takie pragnienia towarzyszą tylko zakochanym, i to zakochanym bez reszty i szaleńczo. Tak kochają zazwyczaj tylko młodzi.

Nie warto się zastanawiać, dlaczego akurat te dziewczyny zostały wybrane przez Jezusa. Nie ma odpowiedzi na to pytanie, bo nie ma wzorca prawdziwej miłości. Może ona spotkać każdego także dziś, także nasze pozbawiane kar i nagród dzieci, nasze niezaspokojone niczym nastolatki.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4/2025 

 

/mdk

CCH 0574 kadr

Anna Sutowicz

Historyk Kościoła, publicystka. Członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Mariam Baouardy #Mała Arabka #Teresa Martin #Teresa z Lisieux #Mała Tereska #Elżbieta Catez #Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej #Teresa od Dzieciątka Jezus #Juana Solar #Maria od Jezusa Ukrzyżowanego #Teresa od Jezusa #święte karmelitanki #święci karmelitańscy #Karmel #świętość młodych #Świętość bywa młoda
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej