Z Jadwigą Goral odznaczoną Medalem XX-lecia Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” rozmawia Anna Staniaszek
Przygodny przechodzień pytany w centrum Działoszyna o lokal Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” podał adres bez wahania. Tę historię opowiedział mi zaproszony na wykład państwa gość. Jak udało się Pani uczynić Stowarzyszenie tak bardzo rozpoznawalnym?
Działoszyn jest małym miasteczkiem. A my jesteśmy rozpoznawalni dzięki naszym inicjatywom. Taką największą, organizowaną w tym roku po raz 24. są Dni Kultury Chrześcijańskiej. Podjęliśmy się ich organizacji chyba jako pierwsi w Polsce. To był pomysł Sławomira Józefiaka, wówczas przewodniczącego oddziału wojewódzkiego w Sieradzu, który zaproponował podjęcie takiej inicjatywy. Zadziałał efekt świeżości. I jeszcze nikt wtedy nie zaprosił do malutkiego miasta tak wielkiego zespołu jak Arka Noego, który przyjechał do nas w 2001 r. na kolejne Dni Kultury Chrześcijańskiej. Znaleźliśmy też współorganizatorów, na których zawsze można liczyć: parafie, Akcję Katolicką, Wojewódzki Ośrodek Doradztwa Rolniczego. Ksiądz proboszcz Jan Skibiński z parafii św. Marii Magdaleny pomagał nam nawet wtedy, gdy był wikariuszem w kolegiacie w Wieluniu, gdzie również organizowaliśmy Dni.
Stworzyła Pani taką lokalną społeczność chrześcijańską, Civitas Christiana, która, nie zawaham się użyć wielkich słów, prowadzi pracę ewangelizacyjną. Jeżdżą Państwo na Jasną Górę na nocne czuwania.
Nasza wspólnota modlitewna musiała wynajmować na 11. dzień każdego miesiąca autokar, by wszyscy się zmieścili. Jeździliśmy na organizowane przez nasze Stowarzyszenie pielgrzymki: do Gniezna, do św. Józefa do Kalisza, na Jasna Górę. Oprócz tego organizowaliśmy własne, oddziałowe. Nie policzę, ile razy byliśmy w Licheniu, bo co roku pielgrzymowaliśmy tam na wiosnę i jesienią. Pielgrzymowaliśmy też wiele razy do Niepokalanowa i do wielu sanktuariów w kraju i za granicą.
Zawsze byli chętni?
Oczywiście. Nasze inicjatywy były odpowiedzią na zapotrzebowanie lokalnej społeczności. Ludzie wciąż pytają, kiedy zorganizujemy kolejną pielgrzymkę. I myślę, że również dlatego nie potrzeba tłumaczyć, czym jest Stowarzyszenie.
Władze miasta też są przychylne?
Tak, dowodem są dotacje do Dni Kultury Chrześcijańskiej. Koncerty znanych zespołów sporo kosztują. Przed pierwszymi Dniami Kultury Chrześcijańskiej poszliśmy całą grupą na sesję rady miejskiej i otrzymaliśmy potrzebne pieniądze. Naszą największą inicjatywę wspierają też miejscowi sponsorzy. Jesteśmy znani i sukces pierwszych Dni pociągnął za sobą następny. Co roku trwają one od niedzieli do niedzieli, przez osiem dni; w tym roku od 14 do 21 maja. Na koncert do Działoszyna przyjechał zespół Wawele. Byli też artyści Filharmonii Łódzkiej.
Skoro ludzie chętnie biorą udział w pielgrzymkach, grupach modlitewnych, to jest zapotrzebowanie na wiarę. Współczesny człowiek wierzy w Boga. Mieszkańcowi Działoszyna wiara jest potrzebna.
Na pewno tak. Dlatego w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej są także spotkania modlitewne, prelekcje dotykające spraw wiary. Dlatego włączamy się w inicjatywy naszych parafii. Tam jesteśmy ważną częścią wspólnoty. Nasi członkowie to przecież praktykujący katolicy, ludzie modlitwy. Zawsze też bierzemy udział w rekolekcjach stowarzyszeniowych. Inaczej się je przeżywa poza domem. Więcej jest tam modlitewnego skupienia. Dlatego z Działoszyna jest często więcej chętnych niż miejsc.
Jest Pani lokalną liderką „Civitas Christiana”.
Nie wyobrażam sobie życia poza Stowarzyszeniem. Tego się nie da ująć w godziny. Są dni, gdy w siedzibie oddziału jestem rano, w południe i wieczorem. Sprawia mi to wielką satysfakcję. Mam wielu przyjaciół nie tylko w Działoszynie, ale i w Wieluniu oraz w Złoczewie. Działalność w Stowarzyszeniu to nie tylko spotkania i przygotowywanie przeróżnych inicjatyw. Do oddziału przychodzi często po kilka osób. Powierzają mi problemy swoje i sąsiadów. Organizujemy więc akcje charytatywne. W kilkunastu sklepach wraz z Ruchem Pomocników Maryi, Akcją Katolicką organizujemy przy finansowym wsparciu wojewody łódzkiego przedświąteczną zbiórkę żywności. Robimy paczki, które przed świętami Bożego Narodzenia są wydawane w siedzibie naszego oddziału potrzebującym. Wiele razy organizowaliśmy zbiórki na leczenie chorych dzieci. Jesteśmy otwarci na potrzeby innych. Szczególnie, że zdrowie jakie jest, takie jest, ale na to pozwala. Ludzie nie są źli, tylko nikt nie ma czasu, by ich zrozumieć. Ja zawsze mam czas dla drugiego człowieka. Ludzie odpłacają tym samym. Dobro powraca.
Ma Pani czas na bycie babcią?
Mam nadzieję, że czwórce moich wnuków poświęcam wystarczająco dużo czasu.
pgw