Jego życie to gotowy scenariusz na film sensacyjny – uciekał z niesamowitych opresji, stworzył siatkę kurierską łączącą okupowaną Polskę z rządem na uchodźctwie, dodał ducha Węgrom i przyczynił się do powstania partii Fidesz, przewidział nadejście wolności, gdy nikt jeszcze nie dostrzegał jej zwiastunów. Prof. Wacław Felczak – żołnierz, historyk, więzień ubeckich katowni, autorytet naukowy, człowiek niezłomny – to postać tragiczna i zarazem zwycięska. 1 sierpnia w Warszawie otwarto wystawę mu poświęconą.
Wystawa jest wynikiem współpracy pomiędzy Instytutem Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka a Instytutem Pamięci Narodowej. Przedstawia pełen życiorys prof. Felczaka (1916-1993), poprzez który można zrozumieć jakim był człowiekiem i jaką rolę odegrał w dziejach. Wacław Felczak był reprezentantem tego samego pokolenia co powstańcy warszawscy. Urodzony pod koniec zaborów, ukształtowany w patriotycznym domu w czasach wolnej Polski, postawił dobro ojczyzny na pierwszym miejscu i za swój wybór zapłacił wysoką cenę. Dziś patronuje polsko-węgierskiej współpracy, a Instytut jego imienia 1 sierpnia obchodził czterolecie swojego istnienia.
Otwierający wystawę dyrektor Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej, prof. u. doc. dr hab. Maciej Szymanowski oraz jej autor – dr Wojciech Frazik, historyk, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie – znali i doskonale pamiętają prof. Felczaka. Dyrektor Szymanowski z profesorem zetknął się podczas studiów. Jako licealista nauczył się języka węgierskiego, co otwarło mu drogę do stypendium i wyjazdu na Węgry:
Profesor przyjął mnie w swoim mocno przyciemnionym gabinecie i spytał po węgiersku czym się chcę zajmować w swoim życiu. Porozmawialiśmy na tyle, na ile potrafiłem wówczas mówić po węgiersku. A potem powiedział – zwracając uwagę na to, że byłem wysportowany i miałem silne nogi – "Nadchodzi czas kurierów". To był 1986 rok, czas bardzo nieprzyjemny, po rozbiciu Solidarności, taka beznadzieja, system kartkowy. A pan profesor był absolutnie przekonany, że Polska zaraz będzie niepodległa i trzeba szukać ludzi młodych i kształcić kadry dla nowego państwa polskiego. Skąd to widział – nie wiem.”
Kolejne spotkanie miało miejsce już w Budapeszcie:
Spotkaliśmy się w 1987 roku, potem również w 1988, kiedy prowadził słynne seminaria, między innymi dla obecnego premiera Węgier Victora Orbana, i przekonywał Węgrów, że niepodległość puka do drzwi i trzeba się dobrze przygotować. Większościowa opinia była taka, że pan profesor może powinien już pójść na emeryturę, bo ma średni kontakt z rzeczywistością. Namawiał młodych węgierskich studentów, żeby założyli partię polityczną i faktycznie założyli Fidesz. Przepowiednie pana profesora się sprawdziły. Bardzo wiele osób, które wychował, potem aktywnie uczestniczyło w latach 90-tych w trudnych latach budowania nowej Rzeczypospolitej.
Dr Frazik był studentem prof. Felczaka i jest autorem jego biografii:
Był z jednej strony człowiekiem bardzo ciepłym i przyjaznym dla studenta i w ogóle dla ludzi, których spotykał, ale z drugiej strony bardzo pryncypialnym. Nie tolerował bylejakości. Miał znajomych wśród partyjnych, ale jego krąg bliskich znajomych, to byli ludzie z dala od partii komunistycznej. Słynne jest zdanie, które powiedział do Węgrów: "Jeśli któryś z was wstąpi do partii, to żeby mi to powiedział, żebym mógł zerwać stosunki.”
Jego życie było niewątpliwie życiem tragicznym, ale zarazem potrafił się nim niezwykle cieszyć:
Witalny, towarzyski, wesoły i to w nim trochę pozostało do końca. Potrafił cieszyć różnymi drobnymi rzeczami, a najbardziej lubił robić przyjemności innym. To, że nie mógł być historykiem, który opisuje dzieje, tylko człowiekiem, który w jakiś sposób sam dzieje tworzy, przesądziło o tym, jak wyglądało jego życie. Życie prywatne zostało zupełnie zniszczone, spadały na niego kolejne ciosy. To wszystko sprawiło, że miewał chwile zgorzknienia, ale zawsze uważał, że to co zrobił, to powinien był zrobić, że to było oczywiste. U schyłku życia otrzymał nominację profesorską, która była uznaniem dla jego dokonań naukowych. To było zbyt duże dla niego obciążenie emocjonalne, serce nie wytrzymało, trafił do szpitala i zmarł. Nawet to pokazuje jak na każdym etapie zdarzały mu się takie dramatyczne sytuacje.
Zarówno Maciej Szymanowski, jak i Wojciech Frazik podkreślali wielką skromność prof. Felczaka: „Starał się chować w cieniu, nie podkreślać zasług, które miał i raczej chętnie mówił o innych osobach.” – opowiadał dr Frazik. „Był naprawdę bardzo skromnym człowiekiem. Mam nadzieję, że się nie będzie gniewał za to dzisiejsze wydarzenie.” – powiedział Maciej Szymanowski.
Otwarciu wystawy towarzyszył występ zespołu Góbé Zenekar.
Ekspozycję można oglądać do 31 sierpnia w Muzeum Łazienki Królewskie, przy ul. Agrykola, brama przy Alei Chińskiej.