5 maja w ramach Młodzieżowego Klubu Dyskusyjnego “Kwadrat” odbyło się we wrocławskim oddziale “Civitas Christiana” spotkanie z prof. dr. hab. Krystianem Complakiem. Przedmiotem dyskusji był artykuł profesora “Magiczna rzeczywistość w Konstytucji RP”.
Pod tym wielce intrygującym tytułem kryły się zastrzeżenia odnośnie twórców aktualnie obowiązującej ustawy zasadniczej naszego państwa. Pan profesor przedstawił spór, jaki toczy się w USA. Uchwalona ponad 200 lat temu Konstytucja dzieli amerykańskich prawników na dwa obozy: jedni chcą ją odczytywać literalnie, drudzy uważają, że trzeba ją modyfikować, bądź wciąż odczytywać na nowo, adaptując do dzisiejszych czasów. Problemowi dezaktualizacji podlegają tak naprawdę wszystkie tego rodzaju dokumenty, w tym również Konstytucja RP.
Jednak w naszym przypadku dochodzą elementy trudne do zdefiniowania, tworzące ową „magiczną rzeczywistość” w polskim prawodawstwie. Dla przykładu wg profesora Complaka odwołanie do Boga nie znajduje zastosowania w akcie prawnym. Prawdziwym absurdem natomiast jest fakt, że ustawodawcy podali konkretną definicję istoty wyższej. Podobnie jest w przypadku wpisania godności ludzkiej. Choćby poprzedzona była najpiękniejszymi przymiotnikami, to jako niedefiniowalna, nie ma w prawie zastosowania.
W oderwaniu do rzeczywistości wpisano do Konstytucji słowa o „rodzinie ludzkiej”, która to rodzina wciąż toczy wojny. Według prelegenta stwierdzenie o Konstytucji RP jako najwyższym prawie w Polsce jest myśleniem życzeniowym. Szczególnie boleśnie uświadamia nas w tym prawo narzucane przez Unię Europejską. Dlatego też Sąd Najwyższy powinien zmienić nazwę – na „Sąd Ogólnopolski” – żartobliwie proponował prof. Complak.
Absurdem dla profesora jest także instytucja Trybunału Stanu, czyli organu, który się nie zbiera nawet na posiedzeniu inauguracyjnym. Nie zbierze się zaś nigdy, gdyż sami rządzący, którzy mieliby podlegać jego wyrokom, dobierają członków Trybunału wg klucza partyjnego. Co ciekawe, w swej istocie instytucja ta jest niedemokratyczna. Wszak wobec prawa wszyscy obywatele są równi, dlaczego zatem np. prezydent miałby być sądzony na innych zasadach?
Dziś jednak demokracja nie może być po prostu demokracją. Musi łączyć się z dyktatem praw człowieka i praw mniejszości, który pozwala łamać prawo międzynarodowe i dowolnie faworyzować tylko część społeczeństwa. W sytuacji, gdy pojedyncze osoby są w stanie narzucić prawem swoje poglądy ogółowi, mamy do czynienia z wypaczeniami podobnymi do tych, jakie towarzyszyły instytucji liberum veto w I RP.
Mateusz Zbróg
mm