Przypowieść o miłosiernym samarytaninie zna chyba każdy. Podziwiamy w niej chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi i czujemy w niej zachętę, aby w naszym życiu czynić podobnie. Tymczasem niesie ona znacznie głębsze przesłanie.
W czasach Jezusa Żydzi nie pałali sympatią do Samarytan i takie stwierdzenie jest oczywiście daleko posuniętym eufemizmem. Żydzi wszystkie swoje zasady i przykazania byli zobowiązani stosować wobec bliźnich. Problem tkwił jednak w tym, jak rozumiano owego bliźniego. Otóż okazuje się, że bliźni dla Żyda to pobratymca - członek tej samej wspólnoty narodowej i religijnej. Nie było więc mowy, aby bliźniego swego widzieć w obcym człowieku innej narodowości.
Jezus chciał pokazać, że bliźni to każdy inny człowiek, bez względu na jego rasę, narodowość, czy też wyznawaną religię. Dlatego w przypowieści o miłosiernym samarytaninie Jezus niejako pragnie zawstydzić swoich słuchaczy, pobożnych członków narodu wybranego. Ukazuje im historię napadniętego, pobitego człowieka, w domyśle Żyda, który leży na poboczu i potrzebuje pomocy. Mijają go kolejno kapłan żydowski i lewita, jego bracia, którzy winni pierwsi przyjść mu z pomocą. Jednak mijają go obojętnie, udając, że go nie widzą, że ich ten problem nie dotyczy.
Wobec widoku potrzebującego człowieka zatrzymuje się dopiero Samarytanin. Ten, którym przeciętny Żyd pogardzał i od którego, jako od ostatniego, mógł spodziewać się pomocy. Ten jednak udziela poszkodowanemu niezbędnej pomocy nie tylko w chwili jego odnalezienia, ale i zabezpiecza jego zdrowienie, umieszczając go w gospodzie do swego powrotu i opłacając opiekę nad nim. Wykazuje się nie tylko doraźną pomocą, ale z prawdziwą wyobraźnią miłosierdzia zabezpiecza wszystkie jego potrzeby.
My także jesteśmy, poprzez dzisiejszy fragment Ewangelii wezwani do czynienia podobnie, to znaczy do przekraczania wszelkich barier i blokad, które tkwią w naszej głowie, a wynikają z pewnej mentalności, które dzieli ludzi na swoich i obcych, tych którym należy się nasza pomoc i uwaga i tych, którzy naszym zdaniem na nią nie zasługują. Tymczasem Jezus zdaje się mówić prosto i dosadnie - bliźni to drugi człowiek, bez warunków, zastrzeżeń i żadnych „ale”. Bliźni to drugi człowiek! Koniec i kropka.
/mdk