Szwecja i Finlandia w NATO? Nowe fakty geopolityczne na Bałtyku.
Po pierwsze, nikt nigdy nie panował nad całym Bałtykiem. Niemal udało się to Szwecji w wieku XVII. Po drugie, Rosja od czasu kiedy pojawiły się u niej aspiracje imperialne chciała najpierw do tego akwenu jakoś się dopiąć, a kiedy to już się stało, panować nad nim w sposób jak najbardziej suwerenny. Od końca wieku XVII, właściwie po XIX zwiększała ona swój stan posiadania nad akwenem, wszakże nigdy nie posunęła się dalej jak do Zalewu Kurońskiego.
Radykalne zmiany na tym terenie przyniosła II wojna światowa, w wyniku której ZSRR objął oprócz tego, co miała Rosja w czasach carskich, również port, miasto i całą enklawę wokół Królewca, który na potrzeby rosyjskiej suwerenności nad tym terenem stał się Kaliningradem. Jeżeli dołożymy do tego fakt, że poprzez swoje narzędzie militarne nazywające się Układem Warszawskim kraj ten dysponował bazami morskimi w PRL i NRD, to widzimy, że dosłownie u granic bloku sowieckiego były cieśniny duńskie i wyjście na Morze Północne. Oczywiście wielkim marzeniem każdej Rosji jest panowanie nad Bosforem i Dardanelami, o czym pisałem kiedyś już na niniejszym portalu.
Niemniej, wyjście z Bałtyku też jest godne uwagi. Po rozpadzie bloku komunistycznego i samego ZSRR sytuacja zmieniła się diametralnie. Niemcy wschodnie zostały wchłonięte przez RFN, a reszta państw Bałtyckich na czele z Polską znalazła się w NATO. Na obszarze przy bałtyckim Rosja wróciła do czasów sprzed drugiej wojny światowej, a patrząc głębiej do okresu Piotra Wielkiego, z jednym może wyjątkiem: enklawą królewiecką.
Co do północnych wybrzeży Bałtyku, to mamy tu do czynienia z tradycyjnie neutralnymi krajami jakimi są Szwecja i Finlandia. W tym drugim neutralność wymuszona została przez wynik II wojny światowej i co prawda, rzecz była przez Finów honorowana, ale coraz częściej w przestrzeni dyplomatycznej słychać było głosy niezadowolenia z tego faktu. Zresztą, Szwedzi od czasu do czasu też coś tam mówili, odpowiedź Rosyjska na te nieśmiałe głosy, czy raczej głosiki, była zazwyczaj bardzo stanowcza. Co zrozumiałe. Dla Rosjan, przy całym skromnym stanie posiadania nad Morzem stało się ono arterią komunikacyjną, służącą do eksportu surowców, co jest wiedzą powszechną. W rzeczywistości Morze było jednym z okien tego kraju na świat. Poza tym enklawa w Królewcu, w sytuacji skrajnej, w wypadku wejścia choćby samej Szwecji do NATO upodobni się zupełnie do Berlina Zachodniego w czasie komunizmu. W ewentualnych realiach blokady, lotniczej i samochodowej z jaką mamy obecnie, tymczasowo do czynienia, zamknięcie od morza będzie mieć olbrzymie konsekwencje. Nie będę tu snuł wizji co do przyszłości Rosyjskiego panowania na tej ziemi, ale przedstawia się ono całkowicie niepewnie w dłuższym trwaniu.
Dosłownie w ostatnich tygodniach coraz wyraźniej słychać szwedzkie i fińskie głosy związane z NATO-wskimi aspiracjami obu krajów. Co prawda Rosja dalej tradycyjnie protestuje, ale jej głos w związku z jej sytuacją międzynarodową, jest znacznie mniej realnie brany pod uwagę. Jeżeli do kluczowych rozstrzygnięć w tej kwestii miałoby dojść jeszcze w tym roku, jak słychać tu i ówdzie, to nad Bałtykiem będziemy mieli do czynienia z zupełnie nowym faktem geopolitycznym. Co to przyniesie dla Polski? Zakończę jak często - czas pokaże.
/em