ZROBIĄ WSZYSTKO ŻEBY ZNISZCZYĆ NASZE RODZINY

2013/07/5
Adam Wątróbski

Jeśli dla nas, chrześcijan, rodzina jest nie tylko ważna, ale i święta, to powstaje pytanie, jak myślą ci, którzy chcą, abyśmy odłożyli troskę o nią do lamusa

 


Ci, co pociągają za sznurki, zdają sobie sprawę, że podejmowane przez nich działania, prowadzą w dłuższej perspektywie do zagłady demograficznej Polski
Fot. Paweł Serafin

Czym się kierują, skąd czerpią inspirację i w jaki sposób dążą dziś do urzeczywistnienia swoich zbrodniczych planów? Jedno jest pewne: strategia depopulacji Polski sformułowana została już dawno umysłowo przetrawiona, a działania mające pozbawić nasz naród następnych pokoleń są pochodną ustaleń i rozstrzygnięć liczących sobie kilkadziesiąt lat.

Nowy ład demograficzny

Nie trzeba aż tak daleko sięgać pamięcią, żeby zobaczyć, skąd wywodzi się plan dzisiejszych reżyserów depopulacyjnej „cywilizacji śmierci”. Niemieccy planiści nowego demograficznego ładu (Erhard Wetzel i Günther Hecht), autorzy wydanego 25 listopada 1939 r. dokumentu „Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia” stawiali sprawę jasno. W podpisanym przez nich dokumencie czytamy: „Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przeniesieniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy. (…) Wszystkie środki, które służą ograniczeniu rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia”.

Walenty Majdański, niestety zapomniany, wielki polski patriota, demograf i pedagog, zwracał uwagę na znaczenie tego dokumentu. Zawarte w nim treści pozwalają zrozumieć, dlaczego nie jest on szeroko znany. Dzieje się tak dlatego, że wyrażona w nim strategia depopulacji Polski jest w znacznym stopniu zbieżna z realizowanym dziś planem demograficznego niszczenia naszego narodu.

Podejmowane działania mają po pierwsze charakter polityczny, a jak wiadomo polityka zawsze zasadza się na jakiejś, w tym wypadku zbrodniczo- fałszywej, wizji człowieka. W imię źle rozumianej wolności wprowadza się w życie regulacje prawne, których celem jest niszczenie ludzkiego życia.

Dziś niektórzy posłowie zajmują swoje stanowiska wyłącznie dlatego, że ich preferencje seksualne dalece odbiegają od normy. Ponadto obowiązuje ustawa aborcyjna zezwalająca na zabicie dziecka nienarodzonego w wypadku zagrożenia życia matki, ciężkiego upośledzenia i wypadku, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Nie jest ona równie radykalna, jak projekt nazistowski dla okupowanej Polski, lecz jednocześnie jest nie do zaakceptowania przez tych, którzy szanują Boskie przykazanie „Nie zabijaj”. Jednak nie zależy zapominać, że w czasie rządów Sejmu II kadencji, w którym większość miała koalicja SLD-PSL podjęto próbę (udaremnioną wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego) zliberalizowania ustawy aborcyjnej, która w zamierzeniu twórców zwiedzionych fałszywą wizją człowieka miała pozwolić na „pełną wolność” matki. Dopóki nie uda się ustawowo w pełni obronić życia poczętego (taka próba nie powiodła się w 2007 r.), nie będzie można mówić o całkowitym wyzwoleniu od nazistowskich wytycznych.

Subtelny wpływ mediów

Kolejna płaszczyzna walki o przyrost naturalny znajduje się w sferze mediów. Także i tutaj dają o sobie znać projekty niemieckie z czasów II wojny światowej. Znana jest sprawa SSBrigadeführera Carla Clauberga udokumentowana w „Dziennikach Oświęcimskich”. Przywołane tam dokumenty dotyczą m.in. Generalnego Planu Wschodniego. Wytyczne pochodzące z 1942 r. zawierają takie instrukcje: „Poprzez środki propagandowe, a w szczególności przez prasę, radio, kino, krótkie broszury, odczyty uświadamiające itp., należy stale wpajać w ludność myśl, jak szkodliwą rzeczą jest posiadanie wielu dzieci. Powinno się wskazywać koszty, jakie dzieci powodują, na to, co można by zdobyć dla siebie za te wydatki (…) Należy również propagować dobrowolną sterylizację”.

W tej chwili w Polsce mamy istną wojnę informacyjną na froncie demograficznym. Najbardziej spektakularne wydają się potyczki o aborcję. Niedawno Fundacja Pro – Prawo do Życia zorganizowała wystawę antyaborcyjną podczas „Przystanku Woodstock”. Członkowie fundacji zostali zatrzymani przez policję, nakazano im zwinięcie antyaborcyjnych transparentów. Wydarzenie to skomentowała senator PO, Helena Hatka, zarzucając organizatorom propagowanie faszyzmu. Widać tutaj klasyczne, wręcz książkowe narzędzia stosowane do walki ideologicznej. Niewygodnych przeciwników się oczernia, przypisuje się im fałszywie złe intencje. Cel takich działań jest jeden – chodzi o wypchnięcie z przestrzeni publicznej treści niezgodnych z promującą depopulację polityczną poprawnością. W te działania włączone są również organa ścigania, co jest tym bardziej niepokojące.

Podwójny dochód – zero dzieci

Niestety obok nazistowskich realizowane są na świecie (co dotyczy również Polski) zorganizowane programy walki z rodziną. Przyjaciel satanisty i okultysty Alistera Crowleya – Aldous Huxley w wywiadzie z 1958 r. (a więc 26 lat po opublikowaniu powieści „Nowy wspaniały świat”) stwierdził, że społeczeństwo zmierza w kierunku opisanym przez niego w słynnej antyutopii. Patrząc na obecne dziś w mediach realia, nie sposób się z nim nie zgodzić. Propagatorom nowego porządku, a co za tym idzie nowego ładu demograficznego, nie chodzi tylko o to, aby zniszczyć rodzinę, lecz o to, aby ci, którzy dali się uformować zgodnie z przeciwdziałającymi przeludnieniu wytycznymi, z własnej woli wprowadzali je w życie i zarażali nimi innych.

W społeczeństwie zaprojektowanym przez Huxleya nie ma miejsca na tradycyjnie rozumianą rodzinę, pogłębione relacje międzyludzkie czy pielęgnowanie trwającej przez całe życie więzi małżeńskiej. Dla mieszkańców nowego wspaniałego świata ważne są doraźne, krótkotrwałe doznania, konsumpcja i szybkie, nastawione na przyjemność relacje damsko-męskie.

W realnym świecie widać wzorce zasadniczo zbieżne z projektem Huxleya. Od lat popularnością wśród yuppies cieszy się styl życia określany jako „dinky”. Ten akronim został utworzony od angielskich „double income no kids” (podwójny dochód – zero dzieci) i dla niektórych młodych, wykształconych, z wielkich miast Polaków ta moda wydaje się atrakcyjna. Na szczęście, jak pokazują statystyki, nie dotyczy to naszego społeczeństwa w takim stopniu, jak społeczeństw zachodnich (w 1995 r. odsetek bezdzietnych małżeństw w Polsce wynosił 23,6 proc., podczas gdy na przykład w Kanadzie w 1991 r. było to 35 proc.). Jednak należy mieć na uwadze, że jeśli zakreślona na szeroką skalę antyprokreacyjna propaganda odniesie sukces, to odsetek ten będzie się zwiększać.

Istnieją przecież liczne przykłady na to, że dzieci nie każdemu przypadły do gustu, o czym dobitnie świadczy felieton prof. Zbigniewa Mikołejki „Wojna z wózkowymi”, opublikowany w wydawanym od niedawna przez Agorę miesięczniku „Wysokie obcasy extra”. Już sam tytuł może zdradzić chociażby część zamiarów autora. Tytułowa „wojna z wózkowymi”, czyli napisana z dużą dozą uszczypliwości i ironii krytyka matek spacerujących z wózkami, świetnie się wpisuje w logikę walki z rozrodczością. Niewątpliwie jest to element wojny informacyjnej mającej w tym wypadku ośmieszyć i zdezawuować rolę kobiety-matki. Refleksja nad tym wpisującym się w nurt antyrozrodczej propagandy tekstem skłania do powrotu do postawionego na wstępie pytania, czym kierują się postulatorzy depopulacji. Czyżby rzeczywiście dążyli do ukulturalnienia matek Polek? Czyżby aż tak strasznie przeszkadzały im rozmowy o dzieciach, że Mikołejko może w felietonie napisać: „Ale dzieci to zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się (czy widzieliście kiedyś wózkową czytającą książkę?). Nawet ich rozmowy są o niczym. Magma słów bez znaczenia. Słowotoki i tyle”. Oczywiście, że nie! Wiadomo, że praca kobiety wychowującej dziecko, chociaż nie jest uregulowana umową z pracodawcą, pod względem wymagań niczym nie ustępuje pracy zawodowej. Całe szczęście, że w mediach pojawiły się liczne głosy oburzenia, niezadowolenia z tej i tym podobnych wypowiedzi Mikołejki, jednak słychać było także głosy pełne aprobaty, chociażby te wydobywające się z okolic Kongresu Kobiet. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby te żenujące, antyludzkie i antypolskie apele spotkały się z życzliwym przyjęciem szerszej publiczności.

Nie ulega wątpliwości, że ONI chcą nas wykorzenić, pozbawić tożsamości, pozbawić dzieci, odebrać przyszłość. Mają to starannie wykalkulowane. Ci, którzy pociągają za sznurki, jasno zdają sobie sprawę, że podejmowane przez nich działania prowadzą w dłuższej perspektywie do zagłady demograficznej Polski, a inni, już nie tak lotni i spostrzegawczy, bezrefleksyjnie powtarzają zasłyszane w mediach hasła na wzór (mówiąc językiem Lenina) „pożytecznych idiotów”.

Co więc możemy zrobić? Wiele możemy, między innymi nie ufać mediom i czerpać informacje z rzetelnych źródeł; myśleć samodzielnie i informować się nawzajem, pisząc blogi, prowadząc rozmowy w rodzinach i wśród znajomych; organizując spotkania z ekspertami i dbając o to, aby sprawozdania z nich były dostępne w internecie. To ostatnie jest bardzo ważne, bo kto wie, czy na horyzoncie nie widać już dnia, w którym przyjdzie nam zejść do medialnego podziemia.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej