Ostatnie wszechstronne badania naukowe potwierdziły ponad wszelką wątpliwość, iż oba płótna, Całun z Turynu – duże, owijające całe ciało dorosłego mężczyzny – i to z Oviedo – małe, w które owinięta była tylko głowa, dotyczą tej samej Osoby. Gdy nałoży się twarz Człowieka z Manopello na twarz Człowieka z Całunu Turyńskiego obie twarze pokrywają się idealnie w najdrobniejszym szczególe.
Mowa tu o trzech tkaninach dotyczących pogrzebu Jezusa, które zachowały się do naszych czasów i są przechowywane jako najcenniejsze pamiątki po Zbawicielu w trzech różnych miejscach: w Turynie, w Oviedo i w Manopello. Posłuchajmy wpierw relacji naocznego świadka śmierci i pogrzebu Jezusa, Jana Ewangelisty, który zaalarmowany przez niewiasty o pustym grobie udał się tam w towarzystwie Piotra Apostoła w pierwszy dzień po szabacie. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń (czyli Jan) wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył (J 20,4-8).
Co takiego sprawiło, że Jan uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa? Pusty grób? Nie! Jan, jako jedyny z Apostołów, który był przy śmierci i pogrzebie Jezusa, uwierzył, bo ujrzał leżące płótna, w które owinięte było ciało Jezusa, płótna nienaruszone, a nie było już w nich ciała zabitego Mistrza. Musiał Jezus przez te pogrzebowe płótna przeniknąć bez ich naruszenia, nie rozwiązał się, nie wydostał się z nich na zewnątrz tak, jak wychodzi się ze śpiwora. Pozostały dwa wymiary tych płócien, długość i szerokość, brakowało trzeciego wymiaru – wysokości. I widok w takim stanie zachowanych płócien, leżących płasko jakby uszło powietrze z piłki, był dla Jana koronnym i jedynym argumentem na zmartwychwstanie, a nie pusty grób.
A co z ową chustą, która była na głowie Jezusa, a którą być może sam Jan zwinął po zdjęciu ciała z krzyża i z największym szacunkiem odłożył w grobie na bok na jednym miejscu? Spróbujmy zrekonstruować zdarzenia zaistniałe po śmierci Jezusa. Ta nastąpiła około godziny trzeciej. Do rozpoczęcia paschalnego szabatu pozostawało jeszcze około czterech godzin. W tym czasie należało dobić żyjących jeszcze skazańców, zdjąć ich ciała z krzyży i je usunąć. Gdyby nie Pascha, ciała ukrzyżowanych miałyby pozostawać na krzyżach dłużej, być może nawet aż do rozdziobania ich przez ptaki. Ze względu na święta, na wyraźne żądanie Żydów, Piłat pozwolił na przyspieszenie zgonu współskazańców. Po dobiciu dwóch – przetrąceniem ich goleni żelazną pałą lub drągiem – Jezusa przebito włócznią, bo w tym czasie już nie żył. Teraz do Piłata udał się z kolei Józef z Arymatei, prosząc o wydanie mu ciała Jezusa. Piłat wyraził zgodę. Tymczasem z Kalwarii powrócili do swych kwater żołnierze, pozostawiając troskę o ciała skazańców ich bliskim, ewentualnie sympatykom. To najprawdopodobniej Jan Ewangelista, który wraz z Matką Jezusa stał do końca pod krzyżem, wspiął się po drabinie i owinął twarz Jezusa chustą, zapewne dla powstrzymania krwotoku z nosa i ust. Mógł też przykryć Jego nagość przepaską na biodrach.
W tym czasie nadszedł Józef z Arymatei z wydanym przez Piłata pozwoleniem na pogrzebanie zwłok. Przy zdejmowaniu ciała z krzyża uczestniczyło najmniej trzech mężczyzn, Józef z Arymatei, Nikodem, czyli ten, który zakupił wonności, oraz Jan. Podczas tych czynności chustę z głowy Jezusa zdjęto, by później, już na ziemi, powtórnie owinąć nią głowę na czas przenoszenia ciała do grobu. Świadczą o tym odciśnięte na płótnie przesunięcia śladów krwi i odbicia lewej połowy twarzy. Z tego też wynika, że po śmierci Jezusa Jego głowa opadła bezwładnie na krzyżu na prawe ramię.
Przeanalizujmy teraz owe dwa grobowe płótna, to, które ktoś z bliskich Jezusa w ostatniej chwili zakupił na targu, a w które po śmierci zostało zawinięte Jego ciało i w takim stanie złożone do grobu, i to nazwane przez Jana chustą, która była na głowie Jezusa. Pierwsze płótno to Całun Turyński. Od 1898 r., kiedy fotografik Secundo Pia wykonał po raz pierwszy zdjęcie Całunu, badacze różnych specjalności i różnych dziedzin nauki nie odstawiają swych coraz bardziej zaawansowanych instrumentów i metod badawczych, by przeniknąć tajemnicę Całunu: jest on rzeczywiście grobowym płótnem Jezusa czy też falsyfikatem ze średniowiecza, jak orzekły w 1988 r. trzy laboratoria na podstawie analizy metodą węgla radioaktywnego drobniutkiego skrawka odciętego z Całunu? Dziś, po trzech dekadach od tych testów, powoływanie się na ich prawdziwość zakrawa na brak rozeznania w temacie, bo żaden szanujący się naukowiec już nie podnosi tej problematyki.
Nie ma na świecie innego starożytnego przedmiotu, który byłby badany przez tak wielu uczonych, z tylu różnych dziedzin wiedzy, z podobną wnikliwością i determinacją, jak się to dzieje w przypadku Całunu Turyńskiego. Na temat tego niezwykłego płótna powstały nie półki, ale biblioteki opracowań. Wyłoniło się przy tym wiele organizacji międzynarodowych, skupiających najwybitniejszych naukowców i badaczy, niekoniecznie sympatyków relikwii, którzy nie są w stanie wyjaśnić fenomenu powstania wizerunku Człowieka na płótnie z Turynu. Wyodrębniła się gałąź wiedzy, syndonologia, zajmująca się wyłącznie badaniem Całunu.
Historycy śledzą wędrówkę Całunu z Palestyny czasów Chrystusa, poprzez różne miejsca jego postoju, aż do obecnego, a jest nim kaplica w katedrze turyńskiej. Historycy sztuki prowadzą studia porównawcze Człowieka z Całunu ze znanymi wyobrażeniami Chrystusa w malarstwie ikonowym na Wschodzie i pochodnym mu malarstwie z kręgu chrześcijaństwa zachodniego.
Archeolodzy i bibliści skupiają się na badaniach w zakresie zwyczajów pochówkowych u Żydów w okresie Drugiej Świątyni, jak w archeologii izraelskiej nazywa się okres przypadający na panowanie Heroda Wielkiego i życie Jezusa. Nie brakuje antropologów, etnologów i kryminologów zaangażowanych w badanie Człowieka z Całunu. Specjaliści od starożytnych tkanin dokonali wprost rewelacyjnych odkryć, potwierdzających wiek płótna na czasy starożytne i miejsce jego wykonania jako Palestynę. Bardzo ciekawe spostrzeżenia poczynili specjaliści od pyłków roślinnych, którzy zidentyfikowali ich pochodzenie na płótnie i przypisali je do gatunków rosnących w rejonie Jerozolimy.
Lekarze wielu specjalności, każdy w swoim zakresie, poddają oględzinom i analizom widoczne na Całunie ślady krwi, potu i innych płynów fizjologicznych ludzkiego organizmu. Ich wyniki weryfikują chemicy i biolodzy. Badania anatomiczne i medyczne są tak precyzyjne, iż na podstawie analizy śladów tortur i pozycji pośmiertnego ułożenia ciała Człowieka widocznego na płótnie turyńskim pozwalają na w miarę szczegółowe odtworzenie etapów męki i śmierci torturowanego.
Co metodami naukowymi można na dzień dzisiejszy ustalić ponad wszelką wątpliwość? Całun Turyński nie jest malowidłem. Wizerunek na nim powstał w sposób nieznany nauce. Wiek płótna jest starożytny. Ani w średniowieczu, ani współcześnie nikt, w żadnym laboratorium, nie byłby w stanie wykonać podobnego wizerunku przy uwzględnieniu wszystkich jego elementów. Człowiek na płótnie odpowiada opisom Ewangelistów dotyczącym śmierci przez ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa i Jego pochówku.
Prawdopodobieństwo, by Całun należał do kogoś innego, jest takie, jak 1 do 30 miliardów…
„Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że turyńska relikwia jest autentycznym płótnem pogrzebowym Jezusa z Nazaretu. To pewność matematyczna. Zbyt dużo danych zbiega się w jednym punkcie. Prawdopodobieństwo, by Całun należał do kogoś innego, jest takie, jak 1 do 30 miliardów”. Jest to najnowsza opinia lekarza kryminologa, od lat badacza Całunu Turyńskiego, prof. Pierluigiego Baima Bollona, udzielona w wywiadzie redaktorowi Grzegorzowi Górnemu („W Sieci”, nr 31/32, 5–18 sierpnia 2013).
A co z chustą, która była na głowie Jezusa, o której z taką uwagą, jako o rzeczy bardzo dla niego ważnej, wspomina Jan Ewangelista? W katedrze w Oviedo na północy Hiszpanii przechowuje się od VIII w. niezwykłą tkaninę, na której znajduje się odciśnięte oblicze tej samej Osoby, którą owinięto w płótno przechowywane w kaplicy katedry w Turynie. Ostatnie wszechstronne badania naukowe potwierdziły ponad wszelką wątpliwość, iż oba płótna, to z Turynu – duże, owijające całe ciało dorosłego mężczyzny – i to z Oviedo – małe, w które owinięta była tylko głowa, dotyczą tej samej Osoby.
Zachowała się jeszcze jedna tkanina związana z pogrzebem Jezusa – Chusta z Manopello. Od 1638 r. jest przechowywana w klasztornym kościele kapucynów na obrzeżach wioski Manopello, na południe od Pescary, w prowincji Abruzji. Niewielka tkanina o wymiarach 17 x 24 cm jest zamknięta za szkłem w srebrnej monstrancji wystawionej na tyłach głównego ołtarza. Można ją oglądać i adorować z obu stron. Twarz żyjącego Człowieka z szeroko rozwartymi oczami jest utrwalona na chuście utkanej z bisioru, w starożytności uchodzącego za najdelikatniejszy, najrzadszy i najdroższy materiał. Bisior tkano z wydzielin ślimaka żyjącego w wodach wokół Sardynii. Na tak delikatnej tkaninie o przezroczystym wątku nici nie można nic namalować. Tymczasem na Chuście z Manopello widnieje wizerunek twarzy Człowieka, jak stwierdzono metodami naukowymi, niemożliwy do wykonania żadną ze znanych technik. Gdy nałoży się twarz Człowieka z Manopello na twarz Człowieka z Całunu Turyńskiego obie twarze pokrywają się idealnie w najdrobniejszym szczególe, tak co do samej budowy twarzy, proporcji, jak i utrwalonych na niej zranień. Badający Chustę z Manopello ks. prof. Andreas Resch z Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego orzekł: „oblicza obu Całunów wykazują stuprocentową zgodność, która wyklucza jakąkolwiek przypadkowość”.
Różnica między nimi zachodzi tylko jedna: twarz z Całunu Turyńskiego oddaje dostojeństwo twarzy Człowieka po śmierci, twarz na Chuście z Manopello ukazuje oblicze Człowieka żyjącego, pozostającego jakby w zachwycie, w ekstazie. Z tego powodu niektórzy komentatorzy są skłonni sądzić, że jest ono świadkiem zmartwychwstania Jezusa. Jan Ewangelista nie wymienia tej tkaniny, bo po wejściu do grobu nie była ona widoczna, znajdowała się bowiem wewnątrz pogrzebowego płótna Jezusa. Była to chusta, którą według żydowskich zwyczajów pogrzebowych kładziono umarłemu bezpośrednio na twarz przed zawinięciem zwłok w płótno pogrzebowe.
Włoska mistyczka i wizjonerka, Maria Valtorta, zapisała w swoim Dzienniczku pod datą 22 lutego 1944 r. następujące słowa Jezusa: „Połóżcie płótna jedno na drugim, a zobaczycie, że się pokrywają. To Ja jestem. Ja, który wam chciałem pokazać, kim byłem i czym dla was z miłości się stałem. Gdybyście nie należeli do ślepych, te dwa płótna wystarczyłyby wam, by przywieść was do miłości, do żalu, do Boga”. Zapis ten powstał na długo, zanim niemiecki pisarz, Paul Badde, rozsławił swoimi książkami Chustę z Manopello na cały świat.
Chusty z Manopello nie należy mylić z chustą niewiasty, która w trakcie drogi Jezusa na Kalwarię wyrwała się z tłumu i podbiegła do Zbawiciela, aby Mu otrzeć z krwi i potu twarz, który to czyn współczucia i miłosierdzia tradycja chrześcijańska przypisała św. Weronice.