Stary to problem sięgający dna studni przeszłości, która bodaj jest bezdenna. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Ja w nich, a Ty we mnie! Oby tak się zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak mnie umiłowałeś.”
Stare greckie słowo oikomene, od którego pochodzi ekumenizm oznaczało całą zamieszkaną i uprawianą ziemię w przeciwieństwie do pustyni. Od początku też kościoła przez wiele stuleci sobory powszechne były ekumeniczne; tzn. obowiązywały wszystkich chrześcijan. W XX w. termin ten zaczął oznaczać ruch zmierzający do przywrócenia jedności wśród uczniów Chrytusa.
Poszukiwanie jedności zaczęło się w Kościele od pierwszych podziałów. Początkowo każda wspólnota chrześcijańska była autonomiczna, ale Kościoły organizowały się w powszechną strukturę
Już jednak w V w. nastąpił rozłam między Kościołem wschodnim i zachodnim na tle zróżnicowania politycznego, kulturowego między ludami żyjącymi w dwóch częściach imperium rzymskiego. Separacja utrwaliła się w wyniku wypraw krzyżowych. Nie powiodły się próby pojednania podjęte choćby na soborze ferraro-florenckim (1438-39). Następne stulecie przyniosło powstanie Kościoła baptystów, metodystów i in. Te podziały przeniosły się na inny świat.
Na nic zdały się próby przywrócenia jedności wiary w oparciu o zasadę „cuius regio eius religio”, czy dzieła misji.
W XIX w. rozpoczął się rozłam na uniwersytetach, głównie w Anglii, ruch mający na celu zbliżenie różnych odłamów protestantyzmu. W 1910 r. odbył się kongres misyjny w Edynburgu, gdzie ogłoszono apel o jedności chrześcijan. Datę tę przyjmuje się za początek współczesnego ekumenizmu.
Kościół katolicki przekonany, że jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa, nie uczestniczył w tych inicjatywach, zapraszał tylko inne Kościoły do powrotu. Zwrot dokonał się na Soborze Watykańskim II. Deklaracje „Dignitatis humana” i „Nostra aetate” zmieniła stosunek Kościoła katolickiego do Żydów i innych religii. Od 1965 r. Kościół wszedł w dialog z wszystkimi rodzinami Kościołów chrześcijańskich. Nastąpiły spotkania przepełnione wspólną modlitwą o jedność, która byłaby zgodna z Chrystusową wizją Kościoła. Żaden jednak kierunek jednoczenia nie przyniesie pożądanego skutku, jeśli nie będzie wsparty na działaniu Ducha Świętego.
W bieżącym numerze staraliśmy się pokazać niektóre aspekty tego wielkiego ruchu zmierzającego ku logice Królestwa Bożego. To prawda, że nie rzadko układają się one w dramat, którego rozwiązania nie widać, ale takie widać są drogi Boże.
Zdzisław Koryś
Artykuł ukazał się w numerze 01/2008.