Wynik majowych wyborów prezydenckich to nie tyle sukces kandydata opozycji, mało znanego europosła PiS Andrzeja Dudy, ile przede wszystkim totalna klęska urzędującego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Na początku kampanii prezydenckiej nic nie wskazywało na to, że będzie ona pełna zwrotów akcji. Sukces odniosły środowiska marginalizowane przez media głównego nurtu, a to już choćby z tej racji, że kandydaci tych środowisk zebrali 100 000 podpisów. Zarejestrowano 11 kandydatów: 4 można zaliczyć do lewicy, 7 do szeroko rozumianej prawicy, z czego aż 5 jawnie kontestowało system polityczny III RP – nazywając się antysystemowcami. Wskazywało to już na pewną tendencję wśród wyborców.
Przeprowadzenie wyborów przez komisje obwodowe i liczenie wyników zbiorczych nie zapowiadało się optymistycznie w obliczu niedawnych skandali związanych z wyborami samorządowymi. Sam będąc na szkoleniu dla członków OKW, usłyszałem od współprowadzącej spotkanie, iż „jeszcze nie było takich wyborów, w których tak wiele zależy od uczciwości samych wyborców”. Miały na to wpływ nowe dowody osobiste bez miejsca zameldowania, głosowanie korespondencyjne i liczne błędy w nowym systemie ewidencji ludności.
PIERWSZE STARCIE
W pierwszej turze sondażowy faworyt przegrał z kandydatem opozycji. Kandydaci antysystemowi osiągnęli ponad 25% poparcia. Aż dwóch z nich wyprzedziło kandydatów PSL i SLD. Było wiadome, że po pierwszej turze Bronisław Komorowski nie ma matematycznych szans na wygraną bez poparcia kandydatów antysystemowych. Takiego poparcia uzyskać nie mógł, gdyż jego osoba była wręcz symbolem rządów III RP. Klęska prezydenta wisiała w powietrzu.
Wybory pokazały, iż istnieje nowa siła polityczna, którą uosabia Paweł Kukiz. Jest jeszcze wielką niewiadomą, jakie środowiska skupią się wokół niego, ale pewne jest, iż może on liczyć na poparcie co piątego wyborcy.
NAJDŁUŻSZE 14 DNI W ROKU
Czas pomiędzy turami wyborów prezydenckich był ostatnią chwilą na pozyskanie nowych wyborców przez dwóch kandydatów. Debaty telewizyjne nie przyniosły żadnego nokautu. Druga była lepsza od pierwszej, a to z uwagi na dłuższą możliwość bezpośredniego słownego pojedynku między kandydatami.
W okresie tym mniej błędów popełnił Andrzej Duda, a Bronisław Komorowski zaliczył maraton wpadek, które wykorzystali w internecie jego oponenci. Próba przejęcia wyborców Pawła Kukiza za pomocą wniosku o przeprowadzenie referendum w sprawie JOW-ów, stała w sprzeczności z poprzednimi deklaracjami prezydenta. Próby przelicytowania konkurenta i nadrabianie braku aktywności z minionych lat w ciągu 12 dni przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego.
DECYDUJĄCA BITWA
Druga tura wyborów prezydenckich odbyła się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Frekwencja wyniosła ponad 55%, co przy błędnym założeniu, iż 100% wyborców przebywa w Polsce, sprawia, że realna frekwencja mogła oscylować w granicach 65–70%. Z powodu ciszy wyborczej, która nie pozwala na ujawnianie wyników sondaży exit poll, czyli przeprowadzanych wśród osób wychodzących z lokali wyborczych, osoby będące w posiadaniu tej wiedzy informowały o wynikach, używając sprytnego fortelu. Pierwsze sondaże z godziny 12.00 podawały „cenę” 55 za „Budyń”, a 45 za „Bigos”. Pod „Budyniem” krył się Andrzej Duda, a pod „Bigosem” ustępujący prezydent. Frekwencję określano „ryneczkiem”. W godzinach popołudniowych „ceny” nieznacznie się zrównały, po czym przed zamknięciem lokali wynosiły 53 do 47, co odpowiadało ogłoszonym o godz. 22.30 sondażowym wynikom wyborów.
KRAJOBRAZ PO BITWIE
Wynik wyborów prezydenckich 2015 roku jest efektem istotnej zmiany społecznej. Po raz pierwszy większość wyborców nie kierowała się przekazem telewizyjnym, zdominowanym przez stronniczych dziennikarzy preferujących obóz władzy, lecz czerpała wiedzę z internetu. Faworyt wyborów mistrzowsko je przegrał, a przyczyn klęski można upatrywać w fatalnej kampanii, niespójnej wizerunkowo i płytkiej. Prezydent nie umiał rozmawiać z wyborcami i popełniał liczne gafy.
Kandydat opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości prowadził natomiast bardzo aktywną kampanię. Zjeździł całą Polskę, otaczał się ludźmi młodymi, jego przekaz był przyjazny i pozytywny. Nie wywoływał konfliktów, starał się je łagodzić. Mimo to o wygranej nie zadecydował tylko jego wizerunek i wysiłek włożony w kampanię, decydujące okazały się głosy tych wyborców, którzy głosowali przeciw Komorowskiemu.
POST SCRIPTUM
Dzień po wyborach miały miejsca dwa wyraziste fakty mówiące o dwóch konkurentach na urząd Prezydenta RP. 25 maja prezydent elekt Duda udał się na Jasną Górę podziękować Matce Bożej Królowej Polski za wybór, a prezydent Komorowski wycofał projekt zapowiadanej w kampanii reformy emerytalnej.
Tomasz Rzymkowski
mm