Wojna odradzającej się do swojej Drugiej Niepodległości Polski z Rosją bolszewicką nie tylko była sporem o granicę. Była starciem idei. Stawką w tej wojnie było to, czy stworzone przez bolszewików państwo „nowego typu” będzie w stanie osiągnąć swój strategiczny cel, czyli dotarcie rewolucyjnej Armii Czerwonej do Niemiec, gdzie jeszcze tliły się nadzieje na przewrót społeczny.
Tak osiągnięta „masa krytyczna”, jak przewidywali Lenin, Trocki i Stalin, miała przesądzić o zrewolucjonizowaniu całej Europy. Tym wysiłkom Polska przeciwstawiła nie tylko swoje siły militarne, ale również (a właściwie: przede wszystkim) swoje siły duchowe. Do podjęcia szturmu modlitewnego wezwał wszystkich Polaków Episkopat, który pomocy szukał u jasnogórskiego tronu Królowej Polski i we wstawienniczej modlitwie całego Kościoła powszechnego po przewodnictwem papieża Benedykta XV.
Bolszewicy: Polska jako „kontrrewolucyjna przegroda”
17 listopada 1918 roku Józef Stalin jako komisarz ds. narodowości w rządzie bolszewickim opublikował artykuł, w którym dowodził, że „między dwoma ogromnymi ogniskami rewolucji Wschodu i Zachodu” nie ma miejsca dla „małych królików” i „karłowatych” rządów narodowych: „Nie ulega dla nas wątpliwości, że potężne fale rewolucji w Rosji i na Zachodzie bezlitośnie zmiotą kontrrewolucyjnych marzycieli w okupowanych obwodach. […] Nie mamy podstaw nie wierzyć, że kontrrewolucyjna przegroda między rewolucyjnym Zachodem a socjalistyczną Rosją zostanie wreszcie zmieciona”.
Autor nie pozostawał złudzeń co do tego, że wspomniana „kontrrewolucyjna przegroda” to odradzające się państwo polskie, razem z innymi państwami Europy Środkowej włączone przez Stalina do kategorii „okupowanych [rosyjskich] obwodów”. Wspomniane zaś „ognisko rewolucji na Zachodzie” to rewolucja w Niemczech, która w momencie pisania przez Stalina cytowanych słów osiągała swoje apogeum. Nadzieje bolszewickiego kierownictwa na połączenie się z niemiecką rewolucją, a następnie jej ożywienie przez Armią Czerwoną, nie zniknęły w kolejnych latach. Warunkiem ich spełnienia było zniszczenie polskiej „kontrrewolucyjnej przegrody”. Taki był strategiczny cel bolszewickiej Rosji.
Niepodległa Polska i dwie rewolucje
16 listopada 1918 roku Józef Piłsudski „jako Wódz Naczelny Armii Polskiej” drogą radiową notyfikował u państw zwycięskiej Ententy powstanie niepodległego państwa polskiego „powstającego z woli całego narodu i opierającego się na podstawach demokratycznych”, jak również „obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski”. Jako Tymczasowy Naczelnik Państwa (od 22 listopada 1918) Piłsudski doskonale zdawał sobie sprawę z dramatycznie niebezpiecznej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska między rewolucją bolszewicką a rewolucją niemiecką.
W swoich instrukcjach dotyczących założeń polskiej polityki zagranicznej, pochodzących z listopada i grudnia 1918 roku Naczelny Wódz stwierdzał: „Polska znajduje się między dwoma państwami, które wywierają na nią jeszcze swój […] wpływ i oba te państwa znajdują się w stanie anarchii i rozkładu, skutkiem czego grozi Polsce układ anarchiczno-rozkładowy”. Dodawał w innym miejscu: „Polska jest zagrożona ze wszystkich stron wewnętrznie i zewnętrznie przez zarazę bolszewizmu, oprócz tego przez Niemców, czy to maszerujących na Kresach, czy to popierających bolszewizm”.
Atak propagandowy
Jak widać z przytoczonych cytatów, wojna polsko – bolszewicka była nieunikniona. Tyle, że po stronie Polski była to wojna obronna mająca na celu restytucję ziem zabranych niegdyś przez carską Rosję w epoce rozbiorów, a po 1917 roku zagrożonych ekspansją „czerwonej zarazy”. Z kolei po stronie czerwonej Rosji była to od początku wojna agresywna, obliczona na zyskanie rewolucyjnej „masy krytycznej” w Europie poprzez połączenie się z rewolucją niemiecką po „trupie białej Polski”.
Do tej narracji bolszewicy coraz częściej powracali w miarę posuwania się w 1920 roku Armii Czerwonej na zachód. W odezwie przyjętej w lipcu 1920 roku na II kongresie Międzynarodówki Komunistycznej (istniejącej w Moskwie od 1919 roku) napisano: „Bracia Czerwonoarmiści! Wiedzcie, że wasza walka z jaśnie panami polskimi jest wojną najbardziej sprawiedliwą, jaką kiedykolwiek znała historia. Wy walczycie nie tylko za sprawę Rosji Sowieckiej, lecz i za sprawę całej ludzkości pracującej”.
Tyle propaganda. Rzeczywistość była zaś taka, że wojskami bolszewickimi maszerującymi na Warszawę dowodził były carski oficer (M. Tuchaczewski), natomiast w tym czasie na czele polskiego rządu stał chłop, przywódca PSL – Piast Wincenty Witos, a Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem był dawny członek PPS – Józef Piłsudski. Wbrew bolszewickiej propagandzie obrona Polski w 1920 roku nie była sprawą wąskiej, obszarniczej elity („jaśnie panów”), ale całego narodu. W szeregi Wojska Polskiego, do specjalnie w tym celu tworzonej latem 1920 roku Armii Ochotniczej wstępowali wszyscy: młodzi i starsi, inteligenci, chłopi i robotnicy.
W 1920 roku ostatecznie rozeszły się drogi polskich socjalistów stojących na gruncie etosu niepodległościowego (PPS) i działających w Polsce jako oddział Kominternu komunistów. Polska Partia Socjalistyczna weszła do Rady Obrony Państwa i wezwała robotników do wstępowania w szeregi Wojska Polskiego. Komuniści w tym samym czasie tworzyli pod osłoną Armii Czerwonej marionetkowy rząd przyszłej „Polskiej republiki Rad” (Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski w Białymstoku). To z tego powodu po 1920 roku w propagandzie komunistycznej członkowie PPS-u nazywani byli „socjalfaszystami”.
Szturm modlitewny
Wszyscy w Polsce doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co jest stawką w wojnie, która latem 1920 roku zbliżała się do swojego kulminacyjnego punktu. Wyrazicielem powszechnej opinii były listy wystosowane 7 lipca 1920 roku przez Episkopat Polski do papieża Benedykta XV oraz episkopatów całego świata.
„Ojcze Święty! Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem Krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska, wyczerpana czteroletnimi zmaganiami się ościennych państw na jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na ostateczny wysiłek. Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża. Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za Ojczyznę naszą. Módl się, abyśmy nie ulegli i przy Bożej pomocy murem piersi własnych zasłonili świat przed grożącym mu niebezpieczeństwem”.
Do tych słów skierowanych do niego przez polskich biskupów papież Benedykt XV odniósł się 5 sierpnia 1920, pisząc: „obecnie w niebezpieczeństwie jest nie tylko istnienie narodowe Polski, lecz całej Europie grożą okropności nowej wojny. Nie tylko więc miłość, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić Narodowi Polskiemu tej ostatecznej klęski, oraz by raczył odwrócić tę nową plagę od wycieńczonej przez upływ krwi Europy”.
27 lipca 1920 roku obradujący na Jasnej Górze Episkopat Polski w obliczu decydującego starcia na przedpolach Warszawy z bolszewikami odnowił akt obrania Matki Bożej na Królową Polski i oddał całą Ojczyznę Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Wzywając cały naród do maksymalnego wytężenia wysiłków na rzecz Ojczyzny stojącej w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, biskupi odwołali się do czasów szwedzkiego potopu, gdy od zwycięskiej obrony Jasnej Góry odwróciła się karta wojenna „i garstka stanęła za wielkie armie i pułki wojska. Zwyciężyła i naród zbawiła! Utwórzcie i Wy przez zjednoczenie uświęconą nadprzyrodzoną wiarą amie narodowego zbawienia. Idźcie do niej wszyscy – a jak wtedy tak i dziś duch jej przełamie obojętność i zwątpienie”.
Ratunek dla Europy i dopełnienie wskrzeszenia Polski
Zwycięstwo pod Warszawą było „osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata” (lord D’Abernon). Klęska Armii Czerwonej uniemożliwiła realizację strategicznego celu Lenina, jakim było dotarcie do Niemiec, rozniecenie tam na nowo rewolucji, która pozwoliłaby postawić w płomieniach bolszewickiego przewrotu całą Europę.
Warszawska wiktoria była wiktorią polską. Walczyliśmy w osamotnieniu. Strajki dokerów brytyjskich i niemieckich (np. w Gdańsku) skutecznie zapobiegły dostawom do Polski sprzętu wojennego. Taki charakter miało również ogłoszenie neutralności przez Czechosłowację. Pomogli Węgrzy, którzy dosyłali broń i wysłali swoich ochotników. Piękny gest, ale to była kropla w morzu potrzeb.
Pod Warszawą wygrał cały naród polski. Patrząc na skład społeczny Wojska Polskiego broniącego w 1920 roku Ojczyzny, można powiedzieć, że była to armia chłopska. Warstwy włościańskie udowodniły krwią przelewaną na polach bitewnych, że traktują siebie jako integralną część narodu polskiego. Zwycięstwo pod Warszawą było więc także wielkim zwycięstwem psychologicznym. Było owocem zjednoczenia wszystkich warstw społecznych naszego narodu, ale i samo w sobie miało wartość wychowawczą. Pokolenia II Rzeczypospolitej wzrastały w jego blasku, w poczuciu wywalczonej z bronią w ręku niepodległości.
Jak mówił 8 grudnia 1920 roku w archikatedrze warszawskiej abp Józef Teodorowicz: „Cud pod Warszawą był dopełnieniem wskrzeszenia Polski […] Wskrzeszenie Polski było nowym tworem Bożym […] Bóg łaskę zwycięstwa i „Cud nad Wisłą” dał nam przez ręce Tej, która Polski jest królową”.
/mwż