Zbrodnia bez kary

2024/09/2
The Bochnia massacre German occupied Poland 1939
Fot. Zbrodnia w Bochni w dniu 18 XII 1939 / domena publiczna

Jak dowodzi historia największymi zbrodniarzami są państwa, czy bardziej precyzyjnie – rządzące krajami elity. Przykładów można mnożyć bez końca. Europa nie była tu wyjątkiem choć nie wyróżniała się szczególnie na tle innych kontynentów. W XX wieku międzynarodowe konflikty, zwane wojnami światowymi, pokazały i udowodniły, że ludzka natura nie zna ograniczenia w zbrodni, że człowiek człowiekowi potrafi zgotować los nie do opisania w swym okrucieństwie i pogardzie dla człowieczeństwa.

Mordercze żniwo

II wojna światowa zebrała najobfitsze żniwo życia ludzkiego w historii świata. Szacuje się, że w ciągu 6 lat jej trwania w Europie i na świecie zginęło ponad 60 milionów ludzi, co stanowiło około 3% całkowitej liczby ludności na świecie. Do dziś nie znamy dokładnej liczby, a niektórzy wskazują, że zginęło nawet 80 mln. Największą grupą pomordowanych są cywile szacowani na ponad 50-55 mln, z czego ogromna liczba – nawet do 30 mln – to ofiary głodu i chorób. Żołnierzy poległo ok. 21-25 mln, w tym ok. 5 mln to zmarli jeńcy.

Za większością tych zbrodni, bardzo różnie dziś nazywanych i ocenianych, stał lepiej lub gorzej zorganizowany aparat państwowy. Celem strategicznym III Rzeszy było unicestwienie Polski i narodu polskiego, nie podbicie i eksploatacja kraju, ale jego całkowite biologiczne wyniszczenie, a nasze terytorium miano zasiedlić reichsdeutschami i zgermanizować. Do tego dzieła Niemcy zabrali się całkowicie profesjonalnie, a plany i etapy mordowania Polski opracowywali nie tylko politycy i wojskowi, ale „uczeni” z najlepszych niemieckich uczelni.

Jeden z największych zbrodniarzy zza biurka – Adolf Eichmann, który nigdy nikogo osobiście nie zabił, winę za swe czyny przypisał politycznym przywódcom, wobec których był bezwarunkowo posłuszny i którego lojalność jak mówił bezwzględnie „wykorzystano”. Twierdził, że to Państwo uniemożliwiło mu życie zgodne z etyką. Można o nim powiedzieć, że miał pecha: był jednym z nielicznych, którzy ponieśli ziemską karę.

Jak wspomniałem II wojna światowa za sprawą III Rzeszy Niemieckiej i Cesarstwa Japonii przeszła do historii jako najokrutniejsza zbrodnia na wielu narodach. Oczywiście w szczegółach wyglądało to różnie, ale w bardzo wielu przypadkach dochodziło do fizycznej eksterminacji całych narodów i grup etnicznych czy religijnych, zaplanowanych na zimno w ministerialnych gabinetach i realizowanych z sadystyczną przyjemnością i obojętną, urzędniczą sumiennością.

Więcej szczegółów Polskie kobiety w drodze na egzekucję w Palmirach / domena publiczna

 

Niemiecka „sprawiedliwość”

Tytułowych zbrodni bez kary jest zatrzęsienie. Niektórzy badacze szacują, że grubo ponad 1 milion Niemców winnych było pospolitych i bardziej wyrafinowanych zbrodni. Jak wiemy przed „sądami” postawiono ok. 150 tys. osób, ale wyroki skazujące usłyszało zaledwie ok. 7 tys. przestępców – w przeważającej większości były to wyroki symboliczne i odbywane w luksusowych warunkach, a skazanych bardzo szybko, przedterminowo wypuszczano. Ta niemiecka sprawiedliwość szczególnie karykaturalnie wyglądała w odniesieniu do 800 tys. SS-manów zatrzymanych przez Aliantów, gdzie wyroki skazujące usłyszało zaledwie 124 (słownie: stu dwudziestu czterech).

Przykładów kpiny z tzw. denazyfikacji można mnożyć, a dobrze ten proceder opisuje opinia iż kraj, który dokonał niezliczonych zbrodni dokonał również największej w historii rehabilitacji sprawców tego barbarzyństwa. Również trudno usprawiedliwić elity zwycięskich Aliantów, że patrzyły na to i nie reagowały.

Kariery zbrodniarzy

Niemcy nie skrywali swoich poczynań. Pierwszy kanclerz „demokratycznej” RFN – Konrad Adenauer – zatrudniał w aparacie państwowym setki dawnych SS-manów i aktywnych członków partii hitlerowskiej, w tym zbrodniarzy wojennych, i mimo krytyki – niestety nielicznych – nie zmienił swojej polityki kadrowej. Wręcz przeciwnie, w aparacie państwowym wielu przestępców wojennych robiło po wojnie błyskotliwe kariery, co szczególnie widać było i raziło w resorcie sprawiedliwości. Charakterystyczny jest tu przypadek Theodora Oberländera, który piastował różne ministerialne funkcje przez całe lata 50-te. W czasie wojny był m.in. odpowiedzialny za masakry we Lwowie i w Gruzji. Jako dowódca batalionu „Nachtigall” zajął Lwów podczas inwazji na Rosję, gdzie w czerwcu 1941 r. wymordował wielu Żydów i komunistów.

Można też przywołać przykład haniebny Heinza Reinefartha, kata Woli, który ma na sumieniu ok. 100 tys. ofiar w czasie Powstania Warszawskiego i mordów w Kraju Warty, który nie został wydany Polsce przez zachodnich Aliantów, a jego zwolennicy wybrali go najpierw burmistrzem, a potem posłem do Landtagu. Zaś „demokratyczna” republika wypłacała mu do ostatnich dni generalską emeryturę. Denazyfikację niektórzy nazwali po prostu komedią, po której w wielu urzędach więcej było nazistów niż za III Rzeszy.

Tak było na wszystkich szczeblach władzy ustawodawczej, wykonawczej i, co szczególnie wybrzmiewa, we władzy sądowniczej demokratyzujących się jakoby Niemiec. W federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości w 1950 r. zajmowało kierownicze stanowiska 51% członków NSDAP i 20% SA-manów, ale już w 1957 r. udział ten wzrósł do 57% NSDAP-owców i 33% członków SA. W tymże ministerstwie powołano Centralną Jednostkę Ochrony Prawnej udzielającą pomoc ukrywającym się w różnych krajach zbrodniarzom i ostrzegającą ich o toczących się przeciw nim postepowaniach karnych.

Wolfgang Fränkel niemiecki zbrodniarz, aktywny członek NSDAP był wysokiej rangi prokuratorem zafascynowanym karą śmierci za błahe przestępstwa czy wykroczenia. Uczestniczył w wydaniu co najmniej 30 wyroków śmierci. Po wojnie zrobił świetną karierę prawniczą. W 1962 został nawet prokuratorem generalnym RFN. A takich jak on, sędziów Hitlera robiących karierę w demokratycznych jakoby Niemczech, były setki, a może i tysiące.

Niemieccy przestępcy wojenni robili błyskotliwe kariery nie tylko w swoim kraju, ale również w strukturach międzynarodowych. W latach 1957–1963 głównodowodzącym sił lądowych NATO na Europę Środkową był niemiecki zbrodniarz wojenny gen. Adolf Heusinger. W czasie wojny powierzono mu zadanie „systematycznego redukowania słowiańszczyzny i żydostwa", z którego wywiązał się doskonale, eksterminując miliony Polaków, Żydów, Rosjan, Białorusinów. A jakże - demokratyczne jakoby Niemcy honorowały go szczodrze i ufundowały dożywotnią rentę.

Mity i fakty, czyli w co wierzą Niemcy

Najbardziej niewiarygodnym wydaje się fakt, że rok po zakończeniu wojny, co trzeci Niemiec nadal uważał, że eksterminacja Polaków i Żydów była konieczna, co przeczy powtarzanym usilnie przez propagandę RFN mitom, że przeciętny Niemiec nic nie wiedział o zbrodniach. Niemcom żyło się lepiej w czasie wojny niż przed agresją na Polskę. Tu nie tylko elity parły do wojny, ale i szerokie masy popierały tę imperialną i rasistowską politykę. To nie naziści czy hitlerowcy dokonali tego dzieła. Coraz więcej pojawia się opinii historyków, że zniewolenie Niemców przez nazistów, którzy zmusili ich do posłuszeństwa, udziału w wojnie i ludobójstwie to mit wyprodukowany przez tzw. niemiecką politykę historyczną.

Jednym z pierwszych aktów ustawodawczych RFN po jej powstaniu w 1949 r. były ustawy o amnestii dla setek tysięcy przestępców wojennych oraz o zniesieniu kary śmierci. Wprowadzono zakaz ekstradycji obywateli RFN – jak wspomniałem wyżej Alianci nie protestowali.

Demokratyczna jakoby RFN od swego powstania zakłamuje prawdę o przyczynach wywołania wojny, jak i o samym jej przebiegu, starannie umniejszając skalę swojej winy oraz prowadząc kłamliwą narrację historyczną i poszukując usilnie sprawców „zastępczych”, wspólników enigmatycznych nazistów. Polska w podręcznikach ich historii jest traktowana całkowicie marginalnie i powierzchownie, a stopniowo przywracana niemiecka buta pozwala ich przywódcom nazywać 8 maja, czyli dzień ich bezwarunkowej kapitulacji w 1945 r. i datę zakończenia wojny w Europie, dniem „zwycięstwa i wyzwolenia od nazistów”. Dziś ponad 70% Niemców kojarzy 1945 rok wyłącznie z wyzwoleniem ich kraju od nazizmu (sic!).

Nie naprawiona zbrodnia na polskim narodzie

Zbrodnia na naszym, polskim narodzie i obywatelach II Rzeczypospolitej jak do tej pory nie została w żaden sposób choć w niewielkiej części naprawiona. Po wielu dziesiątkach lat od tamtych okrutnych czasów przedstawiciele narodu niemieckiego zdobyli się zaledwie na kilka słów formalnych przeprosin, z rutynową prośbą o wybaczenie, ale niemal w tym samym momencie zastrzegali się, że dziś nie mogą tych krzywd w żaden sposób naprawić czy im zadośćuczynić. Nieliczne tzw. „gesty humanitarne”, czynione wobec niektórych kategorii polskich ofiar, zakrawają na kpinę, jak np. jednorazowa wypłata po 1000 zł dziś staruszkom, którzy jako małoletnie dzieci latami zmuszani byli do ciężkiej pracy i bezlitośnie traktowani przez swoich oprawców (np. obozy nawet dla 2-3 letnich dzieci w Łodzi na ul. Przemysłowej czy w Potulicach). Jak wyliczają historycy te „dobroczynne” gesty wyniosły średnio ok. 690 zł na poszkodowanego, co jest kpiną, a właściwie splunięciem w twarz milionom poszkodowanych, na które pozwoliły nasze rządy.

Polskie dziecko, uwięzione w niemieckim hitlerowskim obozie przy ulicy Przemysłowej / domena publiczna

 

Co więcej dziś pełnomocni przedstawiciele RFN mówią, że nie są nam nic winni, a niektórzy z nich posuwają się nawet do czysto rasistowskich stwierdzeń, że polskie ofiary nie należą do grupy, z którą należy się liczyć, że jesteśmy w gorszej lidze. W ciągu tych kilkudziesięciu lat od wojny różnie uzasadniali te twierdzenia: najpierw tłumaczyli, że nie mając nawiązanych stosunków dyplomatycznych z komunistyczną Polską nie mogą się z nami układać w sprawie reparacji i odszkodowań. Kiedy te stosunki zostały w latach 70-tych nawiązane, stwierdzili, że to już za późno, że „sprawa” się przedawniła, choć te zbrodnie się nie przedawniają. W ostatnich latach nagle odkryli, że Bierut (komunistyczny dyktator Polski) w 1953 r. w imieniu Polski zrzekł się reparacji od całych Niemiec, na co jednak nie mogą przedstawić żadnego dowodu. I tak ta zabawa w kotka i myszkę trwa już prawie 80 lat, a ofiary powoli wymierają, bez jakiegokolwiek uznania ich cierpienia przez naród sprawców.

Od lat Niemcy dla niepoznaki, nazywani w ich narracji historycznej nazistami, próbują z naszych przodków zrobić wspólników – tych beznarodowych barbarzyńców – co w dużym stopniu im się udało. „Polskie obozy śmierci” coraz częściej pojawiają się w publikacjach i wypowiedziach prominentnych Europejczyków, czy nawet prezydenta USA.

Główną przyczyną unikania rozliczeń z nami była skala zbrodni demograficznych i materialnych, jaka spotkała Polskę z rąk Niemiec, nieporównywalna właściwie z żadnymi innymi krajami. Niektórzy analitycy wyliczają nasze straty na wiele bilionów dolarów USD, choć trudno wycenić utratę 11- 13 milionów obywateli, jacy zginęli lub po wojnie pozostali poza granicami obecnej Polski.

Hańba XX wieku trwa

Jeszcze w latach 70-tych Niemcy zdawali sobie sprawę z tego, że muszą rozliczyć się z Polakami, bo tylko z nami nie ułożyli się w sprawie reparacji i odszkodowań cywilnych. Jak ujawnił niedawno prof. Bogdan Musiał w sierpniu 1970 r. odbyła się narada rządowa na najwyższym szczeblu w urzędzie kanclerskim i wynikło z tych ustaleń i ekspertyz, że nie da się uniknąć sprawy reparacji, że Polsce należą się odszkodowania. Mając taką świadomość kanclerz Willi Brandt, któremu w Polsce stawiamy pomniki, pojechał do Moskwy, której z kolei zależało na podjęciu współpracy technologicznej i finansowej z RFN i uzyskał zapewnienie od premiera Kosygina, aby nie przejmował się Polską i naszymi roszczeniami. W ten sposób temat na kilkadziesiąt lat został upchnięty pod dywan.

I na koniec należy podkreślić szczególnego rodzaju bezduszność, przewrotność i bezczelność państwa niemieckiego: sądy RFN uwalniając od odpowiedzialności karnej dziesiątki czy setki hitlerowskich prawników-zbrodniarzy wojennych legitymizowali tym samym wydane przez nich drakońskie i bezprawne wyroki z czasów wojny – ofiary więc niejako powtórnie zostały bezpodstawnie skazane przez sędziów mających zbrukane ręce.

Można mnożyć przykłady zachowania elit politycznych „demokratycznych” Niemiec, które rażąco naruszały i nadal naruszają porządek moralny, oczywisty w naszym kręgu kulturowym, a jedynym ich celem było uniknięcie i zminimalizowanie odpowiedzialności za hańbę XX wieku i ochronę rzeczywistych wykonawców ludobójstwa i niespotykanej w dziejach grabieży. Państwo to, kierujące się jakoby wartościami europejskimi, przez dziesiątki lat włożyło ogromny wysiłek, aby uniknąć rzeczywistego rozliczenia się z ich pierwszą, najdłużej okupowaną i najbardziej poszkodowaną ofiarą w czasie II wojny światowej. O ile można uznać, że z większością okupowanych przez III Rzeszę państw RFN się rozliczyła, o tyle wobec Polski zachowuje się wyjątkowo perfidnie, stosując wobec nas całkowicie inne zasady ułożenia wzajemnych stosunków. Można z całkowitą pewnością powiedzieć, że ciągle jest to zbrodnia bez realnego uznania przez sprawców swych win i unikania odpowiedzialności.

I na koniec uwaga podstawowa. Wiele danych o stratach ludzkich i materialnych podczas wojny, szczególnie w Polsce i Europie Wschodniej, nie jest nadal pewna i pewnie nigdy taką nie będzie. W większości podawane liczby to szacunki nie zawsze poparte wiarygodnymi dowodami. To skutek w pewnej mierze świadomego niszczenia pod koniec wojny przez głównych winowajców dowodów swoich zbrodni, a także niestety poważnych zaniechań polskich władz i samych historyków, dla których niektóre tematy stały się niebezpieczne dla ich kariery – np. straty na Wschodzie, czy suma strat demograficznych, kwestie reparacji i odszkodowań cywilnych dla polskich ofiar.

Wieluń zbombardowany 1.09.1939 przez Luftwaffe / domena publiczna

 

/mdk

fular

Wiesław Misiek

Prawnik. Członek Społecznego Komitetu 14 Czerwca. Zajmuje się upowszechnianiem informacji o uprawnieniach polskich ofiar do odszkodowań od państwa niemieckiego.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#II wojna światowa #reparacje wojenne #Niemcy #zbrodnie niemieckie #zbrodnie wojenne
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej