Nie da się ukryć, że otoczka Świąt Bożego Narodzenia przejmuje nad nami kontrolę. Z założenia jest to czas radości dzielonej w rodzinnym gronie. Podczas spotkań z rodziną często zaczynają się pytania, które nie koniecznie mogą nam sprawiać przyjemność.
W zależności od etapu życia, każde rodzinne spotkanie zaczyna być dla kobiety wyzwaniem. Zaczyna się niewinnie, od pytania o „kawalera”. Jak już pojawi się ten wymarzony chłopak, to dopytywanie, kiedy zaręczyny. Po zaręczynach ślub, po ślubie dzieci, a potem kolejne… I tak trwa to w nieskończoność, a z każdej odpowiedzi trzeba się tłumaczyć. Wspólne świętowanie jest przyćmione tłumaczeniem się z każdej swojej i nie swojej decyzji. Kiedy zaręczyny? Skąd mamy wiedzieć, przecież to on się oświadcza i zrobi to, jak będzie gotowy. Ślub? A ciocia Marysia zaproszona? Co z tego, że ta osoba ostatni raz nas widziała, jak miałyśmy trzy lata. Dzieci? Jesteś w ciąży? Bo ten brzuch taki duży. Nie, po prostu zjadłam obiad. I tak to trwa.
Od starszego pokolenia usłyszałam kiedyś, że to tylko „internetowe stereotypy”, których nie należy powielać. Dokładnie dzień później usłyszałam jedno z tych pytań, a powołanie się na wcześniejszą konwersacje przyniosło odpowiedź: „To z troski, a nie z zawiści”. I jak dyskutować z takim argumentem?
Najlepiej nie dyskutować, mimo że czasem pytania bolą, bo dyskusje wywołują więcej pytań. W idealnym świecie inni ludzie rozumieliby, że mamy swoje podejście, swoje przekonania, czy też decyzje nie są zależne od nas, takie jak kiedy uda nam się zajść w ciążę. Widziałam różne „poradniki”, co robić w takim wypadku. Pytać rozmówcy o niewygodne dla niego sprawy w odpowiedzi, mówić najbardziej bolesną prawdę, jak się tylko da… To wszystko sprawi, że w oczach tej osoby to my wyjdziemy na tych, którzy nie umieją się zachowywać. Może kiedy kolejne pokolenie przeminie, konwersacje będą się zatrzymywać na zwykłym „co słychać?” bez dodatkowego dopytywania? Może to właśnie my zaczniemy dawać wolność w opowiadaniu o tych aspektach życia, którymi rozmówca sam chce się podzielić? A może będziemy tacy sami i za jakiś czas zrozumiemy potrzebę zadawania niewygodnych pytań?
Mimo wszystko na Święta Bożego Narodzenia życzę Wam siły i wytrwałości, żeby rodzina ograniczyła się do faktycznego zainteresowania tym, co się dzieje w Waszym życiu, nie stawiając pytań, na które czasem i oni nie powinni znać odpowiedzi.
/ab