Śliczna dziewczyna

2024/08/30
gbarkz VUm6i0kkkpA unsplash
Fot. gbarkz / Unsplash

Szła naprzeciwko mnie ulicą. Na oko siedemnastoletnia. Z wyraźną nadwagą, nieco kulejąca, ukrywająca swoją pochyloną sylwetkę pod zbyt dużą kraciastą koszulą i obszernymi czarnymi dżinsami. Na twarz opadały jej pasma półdługich, ciemnych włosów. Bardzo chciała się schować, ale i tak było widać jej zgrabny, lekko zadarty nosek i piękną linię ust. W wyobraźni bez trudu zobaczyłam ją wyprostowaną, w czerwonej lub różowej sukience, z włosami zebranymi z twarzy i z uśmiechem w oczach i na tych wyjątkowych ustach. Nie musiałaby stracić ani grama, ani przestać utykać. W niczym to by jej nie odebrało uroku. Śliczna dziewczyna – pomyślałam –  która nie ma o tym pojęcia.

Czas płynie, jesteśmy mądrzejsi o całą świeżej daty wiedzę z zakresu psychologii, fizjologii, dietetyki, antropologii, medycyny itd. itp., ale kult ciała (obecny od wieków) nie mija, a naukowcy ze znanych ośrodków uniwersyteckich podają wymiary „idealnej kobiecej sylwetki”, które to liczby potrafią wpływać druzgocąco na autopercepcję niektórych pań. Co z nami jest nie tak?

Idąc ulicą mijamy setki kobiet – w różnym wieku, o różnym typie urody, przeróżnych sylwetkach. Wiele jest wśród nich takich, które daleko odbiegają od wspomnianego wyżej „ideału”, a jednak aż miło na nie popatrzeć. Mają w sobie coś pięknego, zewnętrzny lub wewnętrzny urok – w spojrzeniu, wyrazie twarzy, ruchach, postawie lub elementach ciała. Jest to na jednym biegunie uroda powiązana z witalnością i energią młodości, na drugim z łagodnością i mądrością starości oraz cała różnorodna gama odcieni pomiędzy. W wielu kobietach jest dużo piękna, chociaż nie mieszczą się w wyabstrahowanym przez naukowców „ideale”. A ten wzorzec, któremu mało która z pań dorówna, uderza w poczucie wartości wielu z nich, szczególnie młodych. Potrafi niszczyć też w całkiem fizyczny sposób – albo popychając kobietę do poddawania się licznym korekcjom urody, albo doprowadzając do – przejawiającej się w autoagresji – niechęci do własnego ciała.

Sprawa jest skomplikowana i nie tylko lansowane wzorce grają tu rolę. Istotny jest dom, z którego pochodzimy i środowisko, w którym mieszkamy, uczymy się lub pracujemy. Kluczowa jest wrażliwość. I oczywiście wewnętrzna dojrzałość, dzięki której łatwiej jest oddzielić prawdę od fałszu i rzeczywistość od wyobrażeń. Bo nikt, kto już tę dojrzałość ma nie uwierzy, że uroda ciała przekłada się na szczęście. Za dużo jest nieszczęśliwych, choć bardzo urodziwych ludzi, żeby to była prawda.

Jestem fotografem. Chodząc ulicą obserwuję ludzi – różne typy urody, zróżnicowany wiek, przeróżne style ubierania się. W tej różnorodności jest wielkie bogactwo, tyle wariantów, z których jedne są nam bliższe, inne dalsze, sami ze swoim wyglądem wpisujemy się w któryś z nich. Na koniec proponuję zrobić pewien test – przyjrzeć się ludziom na ulicy, a potem wyobrazić sobie tę ulicę pełną tylko „idealnych kobiecych sylwetek” i mężczyzn jak modeli – przecież to będzie scena jak z horroru… Co na to naukowcy ze znanych ośrodków uniwersyteckich? Co z nimi jest nie tak?

 

/mdk

1 ppok20220620 0005

Marta Karpińska

Dziennikarz i fotograf, redaktor naczelna kwartalnika "Civitas Christiana".

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ciało #piękno #moda #ideał #kobiecość
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej